środa, 31 grudnia 2014

Miniaturka - Chloes (+wesołego Sylwka)

No hej <3 Wesołego sylwka, sratatata :P
Przybywam z tak długo (co nie Chloe?) oczekiwaną miniaturką - Chloes :)
Jest to historia Jamesa Pottera i Chloe Ann Wolf mojej kochanej <3
To jeszcze prezent świąteczny no ale... Wiecie o co chodzi xD Nie wiem co pisać, a trzeba jeszcze wymyślić zakończenie więc tylko tyle - zapraszam :D



Jestem Chloe Ann Wolf - mam 15 lat. Codziennie rano budzę się z siłą, że James do mnie przyjdzie... I tak było i dziś.Obudziłam się i wstałam. Przeczesałam włosy, ubrałam się w obcisłe jeansy, czerwone trampki oraz czarną bluzę z nadrukiem "Magic". Zrobiłam sobie delikatny makijaż i zeszłam na śniadanie. Przyrządziłam i zjadłam pyszne naleśniki z dżemem. Bardzo mi smakowały. Teraz mogłam udawać, że śpię dalej albo iść do szkoły. Wybrałam to drugie. A w szkole był James. To chyba oczywiste, co nie? Spoglądał na mnie dziwnym wzrokiem. Starałam się unikać jego spojrzenia, co było okropnie trudne. Znacie to uczucie, gdy ktoś kogo kochasz wpatruje się w ciebie z ciekawością?Jego niebieskie oczy śledziły każdy mój ruch. Uśmiechnęłam się do niego, ale jego twarz przybrała kamienny wyraz.Na następnej przerwie znowu widziałam Jamesa. Całował się ze swoją nową dziewczyną - Caroline. Ale nadal nie spuszczał ze mnie wzroku. To było nie do wytrzymania. Poszłam w jego stronę. A on jak tchórz zwiał. Bo muszę wam przyznać, że jak każdy człowiek, James ma zalety i wady. Jego główną zaletą jest uroda i szczerość. Choć ta druga bywa także wadą.W czasie przerwy na lunch James nie pojawił się w stołówce. Będę szczera. Nie miałam ochoty go widzieć. Budził we mnie pewne uczucie - odrazy. Mimo to, że był miłością mojego życia nie chciałam go znać.Gdy wróciłam położyłam się na łożko i próbowałam zasnąć. Nagle z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi. Powoli otworzyłam oczy i poszłam zobaczyć kto przyszedł. Gdy przekroczyłam próg pokoju ujrzałam Jamesa siedzącego na kanapie z bukietem róż. - Chloe... - zaczął powoli wymawiać moje imię - Och Chloe... Chloe... Chloe... Przepraszam.... Chloe - tylko tyle zrozumiałam.Nie. Nie chciałam z nim rozmawiać. - Wyjdź. - odpowiedziałam stanowczo i pokazałam mu drzwi.- Ale... Chloe... - odważyłam się spojrzeć w jego oczy. Od razu mnie uwiódł tak jak dawno temu. Gdy zmierzał w stronę drzwi podbiegłam do niego, rzuciłam mu się na szyję i pocałowałam.

Bo, no cóż, całuje nieziemsko... Ma do tego talent... I to trzeba mu przyznać - jego kolejna zaleta. Poprowadził mnie w stronę drzwi mojego pokoju i położył się na łóżko razem ze mną.
Odszukał mojej ręki, złapał ją i przytulił do siebie. Gładził moją dłonią swoje włosy i swoją twarz. To było cudowne. Wtuliłam się w niego jak w ostoję spokoju, miłości i radości. No okey, był moją miłością... Od zawsze. Z chęcią pozwoliłam na to, aby zbliżył moją twarz do swojej twarzy. Dałam mu buziaka w nos, a on przeczesał ręką moje włosy. To było świetne. Tak wiem, powtarzam się. Uśmiechnęłam się i pokazałam mu moje śnieżnobiałe zęby. Tymczasem on złapał mnie za głowę i wbił swoje usta w moje. Po raz kolejny poczułam się jak w niebie. Byłam zakochana. I nie mówicie, że nie. Bo to wiadomo. Gdy człowiek się zakochuje to wszystko na świecie staje się lepsze. Milsze, bardziej pozytywne.
Wydarzenia zmieniały się w szybkim tępie. Po godzinie zasnęłam razem z Jamesem na moim łóżku (trzymając się za ręce). 
***
Dziwnym zbiegiem okoliczności, jak tylko się obudziłam, James siedział na krześle obok mnie i spoglądał na mnie tym swoim wzrokiem zza okularów. Słodziaczek... Gdy zauważył, że się obudziłam to chwycił moją rękę i zbliżył usta do mojego ucha...
- Wiesz co dzisiaj jest, Chloe... - spytał i szarpnął mnie za ucho ustami.
- Co dzisiaj jest? - odparłam zdziwiona.
- Po pierwsze sobota, a po drugie... twoje urodziny - i uśmiechnął się - Mam dla ciebie niespodziankę...
- Naprawdę? James nie trzeba było...
- Trzeba było i dobrze o tym wiesz...
- Och, kochany...
- Zapraszam na śniadanie.. - powiedział i wyszedł z mojego pokoju.
Chciałam wstać i ubrać się lecz on szepnął: "Nidzie się nie ruszaj". Po minucie wrócił z pysznym śniadaniem na tacy.
- James.... Kochany ty mój! - ucałowałam go w czoło.
- Wilczku! - chwycił moją twarz, pocałował w usta i chwycił mnie za rękę - To co Chloe? Szesnastka?
- Tak - odpowiedziałam pełna entuzjazmu.
Wyszedł z pokoju tym samym pozwalając mi na chwilę prywatności. Ubrałam się. Na dzisiaj miałam przygotowaną białą koszulę, ciemne (nie czarne!) jeansy i niebieskie conversy. Gdy wyszłam z pokoju i poszłam do góry po schodach gdzie znajdowała się łazienka aby nałożyć makijaż i zrobić coś z moją okropną fryzurą. Nikt w domu jeszcze nie wstał. Tylko James siedział w salonie oglądając telewizor i czekając na mnie.
- No szybciej, ślicznotko! - pośpieszał mnie mój chłopak.
- Ale szybciej nie mogę James!
- Oj tam, gadanie!

Miniaturka będzie dwuczęściowa, pozdrawiam
/Lisek ^^

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Prolog

Witam :)
Na blogu znajdziecie miniaturki o tematyce Harry Potter, ale głównie opowiadanie o Emily Fox, uczennicy Hogwartu. To początek historii pisanej moją ręką :) Myślę, że się spodoba.
Więc tak... prolog :)

      Dzień był dość ciepły. Świeciło słońce a upragnione letnie wakacje dobiegały końca. Emily Fox stanęła na dworcu w Londynie, szukając niezwykłego Peronu 9 i 3/4. Wszędzie tłoczyli się ludzie. Dziewczyna zauważyła grupkę rudowłosych osób. 'Czyżby Weasley'owie?' pomyślała, ponieważ był to jeden z liczniejszych czarodziejskich rodów, których cechował się kolorem swoich włosów z pokolenia na pokolenie. Obok jej stanęła jakaś rudowłosa dziewczyna. Twarz miała obsypaną piegami, jednak nie szpeciły one jej twarzy, zamiast tego dodawały jej uroku.
      - Weasley? - spytała Emi.
      - Że co? - w pierwszej chwili zareagowała ruda - A, no tak. Nie. Jestem Ariana - przedstawiła się.
      - A ja jestem... Emily. Cześć - wyciągnęła do niej rękę w geście przywitania, co jej nowo poznana koleżanka odwzajemniła.
      - Cześć. Pierwszy rok nauki w Hogwarcie? - zapytała rudowłosa i dopowiedziała - Ja idę na pierwszy rok i uważam, że fajnie by było kogoś już znać.
      - Pierwszy rok - odpowiedziała Fox i uśmiechnęła się nieśmiało.
      - Mugolaczka? - spytała niepewnie Ari bojąc się, że może ją urazić.
      - Nie, półkrwi - poprawiła ją blondynka.
      - To wiesz gdzie trzeba iść? - uśmiechnęła się.
      - Oczywiście.
      - Więc, co... Razem?
      - Razem.
      Złapały się za ręce i policzyły od 10 do 0...
      - Trzy, dwa, jeden i... zero...! - i pobiegły w stronę muru.
      Po raz pierwszy stały teraz na peronie 9 i 3/4. Z czerwonego Expresu Hogwart buchała para, uczniowie pośpiesznie wbiegali do pociągu. Shey pociągnęła Liska za rękę i razem znalazły się w pociągu z poczuciem, że w końcu, bo upragnionym oczekiwaniu za kilka godzin przekroczą mury Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Po dość długim milczeniu znalazły wolny przedział, ustawiły bagaże i postanowiły dokończyć rozmowę.
      - A ty...? - powiedziała Emi do rudej - Jakiej krwi jesteś?
      - Czysta - odpowiedziała z dumą.
      - Do jakiego domu w Hogwarcie chcesz trafić? - wywiad trwał dalej w najlepsze.
      - Slytherin.
      - To tak jak ja - i uśmiechnęły się w tym samym momencie.
      Nagle do przedziału weszła jakaś dziewczyna mniej więcej w ich wieku.
      - Siadaj - i Shey wskazała jej miejsce machnięciem ręki.
      - Jestem Chloe Ann Wolf - przedstawiła się szybko przybyszka.
      Nim zdążyły zamknąć drzwi wpadło jeszcze trzech chłopaków, którzy szybko zajęli miejsca i zaczęli bardzo głośno rozmawiać.
      - Przepraszam za nich! - powiedział przekrzykując resztę jeden z nich, który dalej stał w drzwiach do przedziału - Jestem Remus Lupin, a ci tutaj to Syriusz, James i Peter!

Obserwatorzy