niedziela, 29 marca 2015

Rozdział VI - Rozejm

Rozdział VI , zapraszam! :) Myślę, że się spodoba, zostawcie komentarze! ;)

***
Wtedy zobaczyli idącą na przód Emily. Śmiała się, a za nią biegły Chloe i ruda. Gdy już prawie ją dogoniły upadły na trawę i nie miały zamiaru wstawać. Blondyna cofnęła się i próbowała je podnieść, lecz one ponownie upadły. Nie chciały wstać i pociągnęły Fox za sobą. Na ich twarzach malował się uśmiech. W oczach można było dostrzec radość. Były szczęśliwe. Gdy zauważyli je Huncwoci, wzięli je na ręce i zanieśli na brzeg jeziora. Wszystko wyglądało jak w bajce. Może jednak nią było...

- James, zostaw mnie! - śmiała się Chloe, gdy chłopak próbował wrzucić ją do wody.

- Wiesz, że nic ci nie zrobi - odpowiedział Syriusz i wepchnął Ari do wody, w nieodpowiednim momencie.

- Zostawcie je... Nie znacie się - szepnął Remus ziewając - To się robi tak! - zepchnął Emily z łodzi, do której właśnie wsiadała, a ta wpadła prosto w skupisko wodorostów.

- Remus! To... To wcale nie jest śmieszne! - krzyczała dziewczyna.

- Ależ jest... - odparł Black i pokazał zęby - Remmy, gratuluję pomysłu!

Shey przywaliła mu łokciem w brzuch i wytchnęła język.

- Czy tylko mi się zdaje, czy ty naprawdę ostatnio posuwasz się do bolesnych czynów? - udał zdziwienie Łapa i dostał z liścia w policzek - Ała, chyba się nie myliłem.

- Zamknij się Black. Chyba nie zauważyłeś, że ona ma ciebie dość już od kilku dni - odpowiedział Potter.

- A to Lily nie miała cię czasem dosyć? Ciebie i tego twojego narzekania?

- Nie wspominaj o Lily. Nigdy. Nie teraz.

- To nigdy czy nie teraz?

- Zamknij się, Black - Wolf wzięła chłopaka w obronę - Nie chce o tym rozmawiać, zostaw go. Ty też o wielu rzeczach nie chcesz rozmawiać - widząc jego minę dodała - Na przykład o Vic.

- Wolf, też masz niewyparzoną gębę... Nie można ci powierzyć tajemnicy.

- Nie wiedziałeś o tym? - udała zdziwioną Chloe.

- Ona ci ufała. Myślałem, że ja też mogę.

- To się myliłeś. Nie znasz mnie, więc to, że mi zaufałeś należy tylko do twoich nieuzasadnionych i niepopartych przez nic decyzji.

- Chodź Emi, idziemy - Remus pociągnął blondynkę za kurtkę i oddalili się w stronę łąki.

- Możemy... iść za nimi? - spytali Emi i Lupin przeniesieni w czasie.

- Raczej tak - odparł Dumbledore i zajął się dalszym oglądaniem kłótni o tajemnice.

***

- Czy tylko ja uważam, że następnym razem powinniśmy kupić panu popcorn? - spytał Syriusz, gdy już znowu spokojnie stali w gabinecie dyrektora.

Emily i Remus już od dłuższej chwili rzucali sobie ukradkowe spojrzenia. Teraz stali blisko siebie, trzymając się za ręce.

- Możemy... eee... Wyjść? - spytał Lupin.

- Ta, jasne - odrzekł Dumbledore - Mówiłeś coś o popcornie, Black?

- I to bardzo smacznym dyrektorze.

Blondynka i brunet wyszli na korytarz, który był pusty o tej godzinie.

- Słuchaj Emi... No, bo wiesz... Skoro już wiemy co z tego wszystkiego wyjdzie to może... Masz ochotę żeby... zostać moją... dziewczyną? - spytał nieśmiało chłopak i spłonął rumieńcem.

 - Żartujesz sobie, Lupin? Tak...? To jest żart...? Bo wiesz... Niezbyt śmieszny. - puściła jego dłoń, którą wciąż trzymała.

- Przecież możemy spróbować...

- Nie wiem po co. I tak nic z tego nie wyjdzie. Przyjdzie odpowiedni czas, zakochamy się  w sobie... Nie rób nadziei i tak wszystko schrzanimy.

Remus zrobił smutną minę i spojrzał błagalnie na Fox, ale ta pokręciła głową i wepchnęła go z powrotem do sali gdzie trwała zawzięta rozmowa o zobaczonych sytuacjach z przyszłości.

- Ja nadal nie rozumiem, po co zabierał nas pan w przyszłość! Po grzyba wiem, że Lily umrze, to okropne! - rozpaczał James próbując zabrać głos.

- Ale co to miało być! Mamy patrzeć na własną kłótnię, bo to dla pana rozrywka, ale fajnie... Patrzeć na bandę kłócących się dzieci... - denerwowała się Shey.

- A dla mnie tam było fajnie... W końcu zobaczyłem wyluzowanego Remusa i spiętego, pochmurnego Pottera... - relacjonował Black z radością.

Każdy wyrażał swoją opinię, jednym się podobało, innym nie. Każdy miał odmienne zdanie i coś do powiedzenia. Albus próbował ich uciszać, na marne, więc postanowił usiąść i przeczekać tą wymianę zdań, a później zabrać głos. Gadanina trwała chyba z trzydzieści minut, aż w końcu zaległa krępująca cisza, którą przerwał dyrektor.

- Jeśli nadal tego nie rozumiecie... To wszystko miało na celu pokazać wam, że wasze kłótnie są naprawdę bezsensowne i powinniście zawrzeć rozejm. Może unikać siebie na wzajem, lub postarać się poprawić swoje relacje... Nauczyć się ze sobą współpracować... Jak widzieliście, w przyszłości jesteście najlepszymi przyjaciółmi więc postarajcie się, może uda wam się to osiągnąć już teraz. Sprzeczki są nie potrzebne i bardzo męczą ludzi, którzy was otaczają.

- Ooo... w końcu powiedział pan coś z sensem - zauważyła Ari.

- Nie zgodzę się, to jest nadal pozbawione sensu! Bo dobrze wiemy, że James nie zgodzi się na rozejm pomiędzy Gryfonami, a Ślizgonami, zwłaszcza teraz, no  spójrzcie na niego. - mówiąc to Peter pokazał chłopaka kulącego się na podłodze i krzyczącego "Nie umieraj Lily, nie możesz umrzeć!" - Potter, ogarnij się, nie zmienisz przyszłości.

- Szybciej, decydować się! Rozejm czy nie? - spytał Dumbledore, włączając telewizor w gabinecie - Bo zaraz zacznie się mój ulubiony serial!

- Rozejm - powiedział Lupin wyciągając rękę w stronę Emi.

- Rozejm - odpowiedział chór głosów, należący do innych ludzi będących na sali. Uściskali sobie ręce, każdy z każdym i wyszli w obstawie swoich przyjaciół.

środa, 25 marca 2015

Nominacja do LBA! :D

Dostałam nominację do LBA od Alicji Sims! :)

1. Czytasz mojego bloga, podoba ci się, w ogóle wiesz kim jestem? 
Nie czytam :( Najwyraźniej muszę nadrobić zaległości ^^
2. Jak masz na imię i ile masz lat?   
Mam na imię Emilia, stąd imię głównej bohaterki mojego bloga ;) Mam lat... mało :P 
3. Ulubiona książka lub seria, saga? 
Niezgodna, Zbuntowana, Wierna, seria Harry Potter, trylogia Igrzyska Śmierci, Gwiazd Naszych Wina <3 :)
4. Dlaczego piszesz bloga? Co cię motywuje? Miewasz chwile słabości?   
Piszę bloga, bo po prostu... Sama nie wiem czemu :P To chyba wina Chloe, bo to ona pomaga mi przy blogu, wszystko ogarnia... I pokazała mi, że pisanie jest fajne i wciągające :D Motywują mnie fani i moja wierna motywacja, co codziennie do mnie na Facebooku pisze "Kiedy rozdział?", "No pisz!" itp. <3 Chwile słabości miewam, jak było widać na początku mojego bloga :) Nie wchodziłam wtedy na niego przez jakieś 3 miesiące :P
5. Czy uważasz, że jestem nienormalna, ponieważ mam prawie 13 lat i nie podobają mi się chłopaki i zamierzam mieć chłopaka dopiero w liceum lub na studiach, przy czym moje koleżanki z klasy żałują, że nie mają chłopaków?   
Nie, nie uważam :) Sama myślę podobnie jak ty.
6. Lubisz swoją klasę. Dlaczego?  
Oczywiście, że lubię :D Moja klasa to pozytywni wariaci :D Tylko trzeba wiedzieć kiedy ich ogarnąć i nie pozwolić aby zaczęło ci odbijać tak jak im :D (a to jest serio zaraźliwe)
7. Twoja największa zaleta i wada?   
Zaleta - myślę, że jest nią to, iż jestem bystra c: Natomiast wada... Nie przepadam za sportem :P Głupie, ale tak jest :P
8. Najpiękniejszy cytat? 
Kocham cytaty z Niezgodnej:
 "Ludzki rozum może usprawiedliwić każde zło; dlatego jest takie ważne, że nie polegamy na nim." 
"(...) uprzejmość to oszustwo w ładnym opakowaniu."
 "To, że nie chcesz krzywdzić ludzi, nie znaczy, że tchórzysz."
 "- Czasem życie jest naprawdę do dupy. Ale wiesz czego się trzymam? Chwil, które nie są do dupy. Cała sztuka polega na tym, by umieć je dostrzec."  

                          (nie chce mi się więcej wypisywać)

9. Jaki masz kolor włosów?  
Blondynka z niebieskimi oczami *-* (+ często różnokolorowe końcówki włosów)
 
10. Masz jakieś zwierzę? Jak tak, to jakie?  
Mam zwierzęta... :) Rybki, 4 koty i psa :)

11. Podobały się pytania i czy cieszysz się z nominacji? 
Podobały, oczywiście ;D Czy się cieszę? Nawet nie wiesz jak! ;D

Więc ja nominuję...
1. http://koniecpsot-huncwoci.blogspot.com/
2. http://syriana-syriusz-ariana.blogspot.com/
3. http://za-czasow-huncwotow.blogspot.com
4. http://time-to-end.blogspot.com/
5. http://nocturne.blog.pl/
6. http://miss-granger-is-a-problem.blogspot.com/
7. http://dark-angel-with-no-choice.blogspot.com/
8. http://apocalypse-fear-and-suffering.blogspot.com/
9. http://laura-w-hogwarcie.blogspot.com/
10. http://huncwociiihuncwotki.blogspot.com/
11. Nie mam pomysłu na 11 blog -_- (cała ja -_-)

Moje pytania:
1. Gdybyś mógł przenieść się w świat z jakiejś książki na jeden dzień, to gdzie byś się wybrał?
2. Co daje Ci motywację podczas pisania bloga?
3. Jaka jest Twoja ulubiona książka?
4. Twój ulubiony zespół, piosenkarz, piosenkarka i piosenka?
5. Lubisz jeść jogurty? Jeśli tak to jakie? 
6. Twój najulubieńszy smak lodów to...?
7. Jaki jest kolor, którego nie lubisz?
8. Często piszesz neonowymi pisakami?
9. Lubisz owoce? Jaki jest Twój ulubiony?
10. Jeśli mógłbyś mieć magiczne zwierzę, to jakie byś wybrał?
11. Jakie blogi czytasz? 

To chyba tyle... :D :P 


poniedziałek, 16 marca 2015

Rozdział V - Wybieg w przyszłość

Rozdział V! :D 
Starałam się go napisać najlepiej jak potrafię.... Brak opisów miejsc, bo mało weny... A pomysłu dużo... No to tyle :P 

***
- W tem i za tem ogłaszam iż Hogwart organizuje w tym roku Turniej Trójmagiczny! Za dwa miesiące w Wielkiej Sali stanie Czara do której wszyscy chętni muszą wrzucić karteczkę ze swoim imieniem i nazwiskiem oraz nazwą szkoły w tym przypadku Hogwart. Informuję was o tym już teraz bowiem nie jest to łatwa decyzja i powinniście się porządnie zastanowić. Będziemy też gościć dwie inne szkoły które zmierzą się z nami podczas turnieju. Nagroda w Turnieju to 5 tysięcy galeonów. I na razie to tyle. Smacznego.
- 5000 galeonów... - powiedziała Victorie rozmarzonym głosem - pięć tysięcy... Wiecie co? Startuje.
- Ale wiesz... Musisz to przemyśleć - odrzekła Chloe patrząc na salę w której wszyscy rozmawiali o Turnieju - pewnie będzie dużo chętnych... I... to bardzo niebezpieczne. Jesteś dopiero na drugim roku, przed tobą jeszcze pięć lat nauki! A co jeśli będziesz miała się zmierzyć z kimś z siódmego roku...? Pomyślałaś o tym?
- Nie... Ale zobaczymy co z tego wyniknie.
- A gdybyście były na ostatnim roku to byście wystartowały? Bo ja tak - powiedziała Ari.
- Może... - wracała się Wolf.
- Pewnie! - wrzasnęły Emi i Susan.
***
- Pierwsza lekcja to transmutacja. U McGonagall. - powiedziała Emily patrząc na koleżanki.
- I lepiej się nie spóźnić! Ona bardzo nie lubi Ślizgonów... Bez problemu może dać wam szlaban - ostrzegła koleżanki Vic.
- A ty? Jaką masz pierwszą lekcję?
- Eliksiry - pochwaliła się - Ze Slughornem.
- Aha... To my już pójdziemy do tej... Jak jej tam...? - spytała Ari.
- McGonagall. - podpowiedziała Susan.
- Tak, do tej McGonagall.
- Ale serio, uważajcie! To opiekunka Gryfonów! - krzyknęła za nimi Russo - Przy czym i Jamesa!
***
- ... Transmutacja to bardzo ważna dziedzina magii ... - ciągnęła Minerwa przez połowę lekcji.
- Ej, a tak w ogóle czy ona nie powinna tego mówić na pierwszych zajęciach? - szepnęła cicho Emily patrząc podejrzliwie na nauczycielkę.
- No niby tak, a to dzisiaj ma pierwszą lekcję z pierwszorocznymi - przypomniała jej Chloe.
- Ja nie rozumiem czemu to jest tak ważna ta dziedzina magii... - stwierdziła Susan.
- Proszę pani! - ręka rudej Shey powędrowała do góry - Proszę pani! Moja koleżanka nie wie dlaczego pani przedmiot jest tak ważny w magicznym świecie - mówiąc to wskazała na swoją siostrę - Czy może pani jej to wytłumaczyć od nowa?
- Panno Shey... Zamiast przerywać mi w tak ważnej części wykładu może spróbowałaby pani wyjaśnić to koleżance po swojemu aby lepiej to do niej dotarło...?
- Ale sama pani mówi, że to ważna część wykładu więc chcę dokładnie się dowiedzieć o czym będzie mowa dalej.
- Pani przyjaciółka mogła się sama zapytać pod koniec lekcji kiedy przyjdzie czas na pytania...
- Ale wtedy może już zapomnieć o co chciała spytać się wcześniej...
- To by jej pani przypomniała.
- A jakby ja też zapomniała? I wtedy nie dowiedziałaby się tego nigdy...
- Spytałaby na następnych zajęciach.
- Podczas kolejnego pani wykładu w czasie, którego mamy siedzieć cicho, grzecznie i pani nie przerywać?
- Na pytania jest zawsze czas pod koniec lekcji.
- Ale...
- Panno Ariano, szlaban! Proszę przyjść do mnie dzisiaj o dziewiętnastej omówimy wtedy szczegóły szlabanu.
- Ale proszę pani, ja nie mogę, bo....
- Cisza! Proszę opuścić salę lekcyjną.
- No ale ja... Muszę wiedzieć jak się skończy pani wykład...
- Zapytasz swoich koleżanek, które mi nie przerywają.
- Dumbeldore...
- Profesor Dumbeldore, moja droga! Widzę, że jesteś bardzo źle wychowana...
- Ależ ja jestem bardzo dobrze wychowana! Pani się tylko tak wydaje, bo jest wrogo nastawiona do Ślizgonów, nic po za tym! Pani od początku postanowiła, że nie będzie nas lubić.
- Wyjdź z sali... W tej chwili...
- A jak nie? Mam obowiązek być na lekcjach.
- I masz obowiązek słuchać nauczyciela. A on ci każe stąd wyjść.
- To pani jest źle wychowana, bo mi pani rozkazuje. Jeśli mam coś zrobić to proszę mnie o to grzecznie poprosić.
- Masz aż takie wymysły... - wzięła do ręki pióro i naprędce nakreśliła na nim kilka literek na pergaminie, powiedziała jakieś zaklęcie, a kartka papieru wyleciała przez okno - Dobrze, usiądź.
- Ej co jej się stało, że tak nagle ci odpuściła? - spytała Ann.
- Panno Wolf, proszę mi nie przeszkadzać w lekcji!
- Pewnie stwierdziła, że jestem upośledzona umysłowo i postanowiła mi odpuścić.
- Panno Shey!!
- No co? Znowu ma pani coś do mnie? - ale gdy profesorka nie odpowiedziała postanowiła  kontynuować rozmowę - No bo wiecie... Dotąd nikt jej się nie postawił.
- I w tym cała tajemnica... Ej, mogę też spróbować? - spytała Chloe.
- Pewnie! - uśmiechnęła się Ari.
- Proszę panią! A co to są te animadzy?
- Animadzy to... Ależ panno Wolf przed chwilą o tym mówiłam!
- No ale co to jest...
- Człowiek zamieniony w zwierzę.
- Za pomocą jakiegoś zaklęcia? Czy jak?
- Mają taką magiczną zdolność...
- Od urodzenia?
- Nie. Tego trzeba się nauczyć.
- A bycia Metamorfomagiem też się trzeba nauczyć?
- Nie, to po prostu taka magiczna zdolność.
- Ale da się jej nauczyć?
- Nie.
Nagle drzwi sali do transmutacji otworzyły się i weszli do niej Huncwoci: James, Syriusz, Remus oraz Peter.
- No! W końcu jesteście... Proszę, zabierzcie panny Shey, pannę Wolf i pannę Fox do gabinetu dyrektora. Powinien już tam na was czekać.
- Ale... Za co ja i Susan mamy tam iść? - spytała Emily, patrząc potępiająco na nauczycielkę.
- No właśnie! - poparła ją Susan.
- Ponieważ siedzicie razem z winowajczyniami w ławce.
- I to jest powód?! - krzyknęła Emi.
- Teraz już mamy powód.
- A dlaczego ja? - zezłościła się blondwłosa Shey.
- Ponieważ gdyby nie twoja nieuwaga to nie byłoby tego tematu.
- Nie no, serio... Jest pani po prostu śmieszna - skrytykowała nauczycielkę ruda - Susan i Emily nie zrobiły nic złego, a to ja namówiłam Chloe do takiego zachowania.
- Od kiedy to odwaga leży w Ślizgońskiej naturze? - ryknął James i wszyscy uczniowie zaczęli się śmiać z Ariany.
- Od kiedy trafiłam do Slytherinu.
- Hmmm... Bardzo ciekawe, wiesz? Myślałem, że Ślizgoni to ciche myszki bojące się wszystkiego.
- No jak widzisz wcale tak nie jest.
- Cisza! Czy pozwoliłam wam prowadzić dyskusję? Do dyrektora, i to już!
- No dobra - burknął Black i wyszli.
- No więc... Co takiego zmalowałyście tym razem? - zapytał chłodno James i obrzucił je drwiącym spojrzeniem.
- Nic ci do tego Potter. Nie musisz się tego dowiedzieć. Od niewiedzy nie umrzesz. Chociaż szczerze ci tego życzę.
- Wolf, a ty od kiedy taka wściekła? I od kiedy zaczęłaś mnie nie cierpieć?
- Nie cierpię cię tak jak ty mnie. Jak Kuba bogu tak bóg Kubie.
- To od kiedy mam na imię Jakub, słonko?
- A od kiedy ja jestem "słonko", koteczku?
- Koteczku... Hmm... podoba mi się.
- A mi "słonko" się nie podoba, i co z tego?
- To, że i tak pozostaniesz moim słonkiem.
- Ej, ogarnijcie się, bo zaraz się porzygam do tych czułości - powiedział Peter, udając że wymiotuje.
- Popieram Petera. - powiedział Syriusz.
- To nie są czułości tylko wojna słowna - odparł James.
- Wojna słowna o miłość. - dokończył Remus - Stary, kogo ty chcesz oszukać? Ona ci się podoba i koniec, kropka.
- Nie. Podoba mi się tylko Lily Evans.
- Naprawdę?
- Tak. Ona przynajmniej wywodzi się z porządnego ludu...
- ... mugoli ... - dokończył Łapa.
- No właśnie! A one są Ślizgonkami, co Lily nigdy nie groziło...
- Nie oszukuj się!
- Zostawcie mnie! Nie będę o tym mówił przy nich.
- Bo boisz się że się wygadamy? Nie jesteśmy aż tak dziecinne jak ty, Potter.
- Dziecinny? Co chcesz przez to powiedzieć Shey?
- Dobrze wiesz co... To, że nas szpiegowałeś i wydałeś nasze sekrety Dumbeldorowi, Potter.
Pozostali Huncwoci obrzucili Jamesa pełnym pretensji spojrzeniem. Jak ich kupel mógł to zrobić? To było serio okropne. I nic im nie powiedział o swoim planie. Tego się po nim nie spodziewali.
- James, naprawdę? Wiesz co to nie jest fajne. Naprawdę, zawiodłem się na tobie - odrzekł Lupin patrząc z żalem na kolegę - Przepraszam za niego... Tak jak mówicie... On jest jeszcze dziecinny, tak jak mówicie.
- Nie, Remmy, to naprawdę nic! - powiedziała Emily, blado uśmiechając się do niego. - Ale czasu nie da się cofnąć i naprawić jego błędu.
Po tym dialogu, podczas przemierzania zawiłych korytarzy panowała cisza. James nie tryskał entuzjazmem tak jak wcześniej, a i reszta była taka jakaś przygaszona. Doszli do wejścia, za drzwiami znajdował się gabinet dyrektora. Remus tylko szepnął hasło (Fasolki Wszystkich Smaków) i weszli do gabinetu. Na ścianach wisiały mówiące portrety ludzi, na biurku było pełno różnych srebrzystych naczyń.
- W końcu jesteście... - odrzekł Dumbledore wstając z krzesła - Pewnie nie wiecie czemu tu jesteście...
- Nie wiemy?! - przerwała mu ruda Shey - Ja akurat dobrze wiem czemu tu jestem ale nie rozumiem po co przyszli tu oni - wskazała głową na Huncwotów - I czemu mają tu być moje przyjaciółki.
- Kochana panno Shey...
- Bez takiego czegoś typu "kochana", ok? Wiem, że ma pan mnie dosyć po tym wczorajszym. Niech pan nie udaje, że nic się nie stało, bo zhańbiony został pana honor. Te wszystkie portrety były tego świadkami. A pan... Naprawdę, nie wiem jakim prawem jest pan Gryfonem skoro myśli pan tylko i wyłącznie o sobie.
- Proszę... Czy możemy spokojnie porozmawiać? A raczej pooglądać...
- Pooglądać?! - zdziwiła się Fox - Co ma pan zamiar oglądąć?
- Przyszłość... Waszą przyszłość...
- Jaką naszą przyszłość?!
- Zmieniacz czasu... Chodźcie. Chwyćcie ten przedmiot - podał im mały przedmiot - Pozwólcie, że pójdę z wami ten pierwszy raz.
Błysnęło oślepiające światło i oczom całej gromadki ukazało się jezioro. Było lato, czuli zapach trawy, było słychać śpiew ptaków... Był to teren na około obrośnięty drzewami.
- Zaraz tu będą - zza drzew wyszedł o kilka lat starszy Remus.
- No... W końcu. Ja nie dam rady dłużej się tak szczerzyć - zasmucił się James.
- Nadal nie możesz się pozbierać po śmierci Lily? Stary, przykro mi... Serio, to była też  moja przyjaciółka, ale to nie może zrujnować twojego życia - próbował go pocieszać Black - Ona już nie wróci... A wiem, że Evans nie była tą jedyną, bo były takie dwie. I ta druga nadal żyje. I zaraz tu przyjdzie.
- Czekaj, Lily umrze?! - wrzasnął Potter z drugiego roku nauki w Hogwarcie.
- Panie Potter... Ciszej... - uciszył go Albus.
- Ty masz Ari, Remus Emily... A ja nikogo... - smucił się jeszcze bardziej.

sobota, 14 marca 2015

Rozdział IV - Gryfoni vs. Ślizgoni

No hej, witam i zapraszam na rozdział ;) myślę że wam się spodoba... I dodam że Ari jest bardzo tajemniczą postacią i ukrywa przed wami jeszcze wiele sekretów.
Ps.: Bohaterowie: http://emily-fox-life-in-hogwart.blogspot.com/p/bohaterowie.html
Ps2.: Nowy szablon! :D
Ps3.: Z opisu na polski (na sprawdzianie) zrobiłam opowiadanie :D I pewnie mi obniżą ocenę, ale jak wena tak nagle przyszła... :P

Kolejny, już piąty rok nauki w Hogwarcie Huncwotów i dziewczyn ze Slytherinu... Znów te wieczne kłótnie i starcia. Nienawiść jednych do drugich. A mogło być tak pięknie...
***
Był już wieczór a dziewczyny postanowiły śledzić Huncwotów podczas ich wieczornej przechadzki po błoniach. W pewnym momencie gdzieś w okolicach bijącej wierzby zniknęli im na chwile z pola widzenia. Później jednak zauważyły że pod drzewem jest jakiś tunel więc idąc w ich ślady również do niego weszły. Pełzły korytarzem starając się nie wydawać dźwięków. Wystarczyło iść prosto, po drodze nie było żadnych zakrętów. Po jakiś 15 minutach zobaczyły światło na końcu. W końcu doszły do końca tunelu i postanowiły tylko uchylić drewnianą klapę, która zakrywała wyjście. Gdy tylko to zrobiły zobaczyły Huncwotów. Zamieniali się w zwierzęta...
- Animadzy... - szepnęła Victorie tak aby chłopcy ich nie usłyszeli.
- Tak, Vic nie jesteśmy tępe - odpowiedziała Ari.
- Ale... Czekaj jak oni to robią...? Czemu tutaj...?
- Susan, ty dobrze wiesz czemu. W Zakazanym lesie nie mogą, bo nakryje ich gajowy - uśmiechnęła się ruda.
- Ten gajowy taki bystry co nie? Zobaczył, że byłyśmy w lesie...
- Ten Gajowy Gryfoński James - powiedziała z przekonaniem Russo.
- Ej, nie no, musicie od razu poznać ich sekrety?! James jest... on jest jeszcze dzieciny. Gdyby nadal nie był dzieckiem to nie szpiegowałby was. Nie zachowujcie się jak on, bo potem rozpęta się walka pomiędzy nami, a wiem że tego byście nie chciały... Victorie, Syriusz to twój przyjaciel... Może nie zdradzaj jego tajemnicy, bo on ci ufa. Ari... Wiem, że wyjątkowo chciałabyś się z nimi zaprzyjaźnić... Jeśli ich wydasz to zniszczysz tą szansę na zawsze. Susan... Wiem, że nie byłaś z nami w przedziale i ich nie znasz ale posłuchaj... takiej szansy nie można zniszczyć... Emi, widzę że nie chcesz wiedzieć co będzie dalej, ale skoro tak to nie stój tu bezczynnie. Proszę... Nie róbcie tego czego potem będziecie żałować.
- Chloe, Ślizgonki się nie poddają! - krzyknęła Victorie, już bez przekonania.
- Ann... Ty nic nie rozumiesz. Nie wiesz czemu to takie ważne... Nie wiesz, ile mam przed tobą tajemnic. Tak naprawdę nic o mnie nie wiesz. Jeśli ci powiem to co mam do powiedzenia to mój świat legnie w gruzach - powiedziała - Świat mój i Susan. - szepnęła Wolf na ucho po chwili namysłu.
- Słuchajcie... Wilczek ma rację. James zachowuje się okropnie... Ale wasze zachowanie świadczy o tym, że jesteście jeszcze gorsze...
Ale Ariana oraz Susan już ich nie słuchały tylko wyszły z ukrycia i podeszły do Remusa. Ale ten zamiast okazać się wilkiem, był wilkołakiem. Bezmózgą bestią... Dziewczyny uciekały, lecz Lupin ich doganiał... Wpił kły w nogę rudej Shey, popłynęła krew...
***
Emily się obudziła. W okół niej spały dziewczyny, każda na swoim łóżku. Nic się nie stało... To był tylko sen... Tylko koszmar... I nic więcej... To się nie stało naprawdę...
- Emi... - usłyszała za sobą głos Victorie - Jest dopiero piąta rano... Tym razem nie spóźnisz się na lekcję.
- Ale ja nie mogę spać... Nic po za tym...
- Wiesz co... Jest coś takiego jak świadomy sen. Masz pełną kontrolę nawet nad koszmarami. Możesz je zamienić w coś śmiesznego... mam cię tego nauczyć?
- Dzięki Victorie, ale nie trzeba.

środa, 11 marca 2015

Miniaturka - "Od nienawiści do miłości"

No hej... dzisiaj miał być rozdział ale się nie wyrobiłam więc zapraszam na miniaturkę ;)
Ps.: Może niektórzy już to czytali :P

***
Śnieżnobiały śnieg nie jest śnieżnobiały. Bezchmurne niebo nie jest bezchmurne. Księżyc jest choć go nie ma. Więc czy ty jesteś? Powiedz, że jesteś, bo mi cię brakuje. Nigdy cię nie znałem, choć tak myślałem. Czy istnieje życie po śmierci…? Odpowiedz, że tak. Chcę słyszeć twój głos, choć nigdy go nie używałeś mówiąc do mnie. Odpowiedz proszę, bo bez ciebie jest pusto w moim sercu. Nigdy nie zrozumiesz i nie pojmiesz, że nienawiść przerodziła się w miłość. Człowiek często jest pusty i nie okazuje uczuć. Tu właśnie popełniłem błąd. Teraz to rozumiem. Że zginąłbym dla ciebie lecz jest już za późno, bo to ty oddałeś życie dla mnie. „Dlaczego?” – pytam codziennie rano i patrzę na swojego syna. Przypomina mi ciebie. Nie mam mu tego za złe. Wręcz przeciwnie. Przypomina mi o tobie z dawnych lat. Nadal mam przed oczami twoje oczy. Nadal widzę twoją twarz w nocnych koszmarach. Nie rozumiem, dlaczego to musiałeś być ty? A ja… nie zrobiłem nic by cię uratować. Stałem z boku z kamienną, niewzruszoną miną. Czy mi to wybaczysz? Pewnie nigdy się tego nie dowiem. To już kolejny rok, kolejna gwiazdka, a ja żałuję że nie zasiądziesz przy wigilii ze mną. Że mnie nie przytulisz. Nigdy tego nie zrobiłeś i nie zrobisz. Chyba to nawet lepiej, bo teraz trudniej by mi było o tym rozmyślać. Czy jest sens mówić ci teraz „kocham cię” skoro nigdy nie usłyszę tego samego od ciebie? Miałeś dopiero siedemnaście lat – umarłeś tak młodo i tym razem nie uciekłeś Vold… Nie. Nie wymówię tego imienia, nawet dla ciebie. Ty się go nie bałeś. Stanąłeś przed nim jak równy z równym. I to mnie dziwi. Gdybyś tego nie zrobił może właśnie teraz rozmawialibyśmy o twojej odwadze. Proszę… Powiedz czy kiedykolwiek mnie kochałeś? Chociaż nie, bo wiem co usłyszę. Jak mogłeś mnie kochać skoro nigdy mnie nie znałeś? Zupełnie tak jak ja ciebie, ale jednak czuję do ciebie to uczucie. To głupie, prawda? Wiesz co… życie jest głupie i bezsensu. Bezsensu jest śnieg, który teraz przede mną leży – chyba chce żeby go kopnąć, aby rozleciał się w pył. Bezsensu są chmury, które płyną po niebie. Bezsensu są ich łzy, czyli deszcz. Wszystkie łzy są bezsensu. Wiedziałeś czemu ludzie płaczą? Jeśli wiedziałeś to mi to powiedz, proszę. Bo ja tego nie wiem i nikt mi nie powie. Teraz ufam tylko tobie. A ty ufałeś mi kiedyś? Może teraz byś mi ufał, gdybyś tylko powierzył mi jakąś tajemnicę. Ale nawet u mnie nie jest bezpieczna. To przeklęte veritaserum…! Tobie go nie podadzą a ja mogę wszystko wygadać. Wiesz co… czasem chcę dołączyć do ciebie, może cię wtedy spotkam? Tak bardzo bym tego chciał, nawet nie wiesz jak. Powiedz mi wszystko co wiesz, a ja uchronię twe tajemnice najlepiej jak potrafię… Powiedz mi czemu gwiazdy błyszczą. Powiedz mi czemu niebo jest niebieskie. Powiedz mi, bo chcę usłyszeć twój głos. Powiedz mi to, Harry. A ja ci powiem dlaczego cię kocham. Powiem dlaczego przychodzę tu codziennie. Powiem jaki jest mój ulubiony kolor. Powiem… dlaczego jestem taki jaki jestem. Powiem, dlaczego cię nie uratowałem. Nawet nie… Powiem to teraz. Bo jestem tchórzem, rozumiesz? Tchórzem. Co chcesz wiedzieć? Mogę ci się wyżalić? Powiedzieć wszystko? Obiecujesz? Daj mi znak! No co ty myślisz! Jakikolwiek znak… Tu jest tak pusto i smutno… słychać tylko mój głos. A twojego już nigdy nie będzie słychać przeze mnie. Jestem okropny. Czemu obwiniam o to ciebie? To tylko moja wina. Mogłem cię uratować od razu i mieć to za sobą. Było by lepiej. Słyszysz mnie? To moja wina, że już teraz nic nie usłyszysz! Moja i tylko moja. Wiesz… Teraz jest zimno. Wieje chłodny wiatr. Zapewne go czujesz. Czujesz go, prawda? Gdy wieje twoje włosy układają się jeszcze bardziej nienaturalnie. Uśmiechasz się teraz do mnie czy się śmiejesz? Nie? Harry… Harry, słyszę śmiech. Czy to ty? Nie śmiej się ze mnie, bo ja cię kocham. Kocham cię Harry Potterze. Kocham cię ty dupku! A śmiej się jak ci się to podoba! To i tak nic nie zmieni! Przytul mnie, tu jest zimno. Przytul mnie proszę. Boję się. To on, Harry? Idzie zabić też mnie? Skoro i tak zaraz zginę to powiedz mi to o co cię prosiłem. Nie odejdę stąd, nie ucieknę. Chcę zginąć w miejscu gdzie i ty zginąłeś. Nigdzie się stąd nie ruszę. Czekam na twoją odpowiedź. Będę z tobą rozmawiał Harry, chociaż szybciej niż on przyjdzie to zamarznę. Jest zima, jutro Boże Narodzenie. Mam dla ciebie prezent. To miała być niespodzianka ale… Poczekaj wyjmę to z kieszeni. Mam nadzieję, że się nie gniewasz, że nie zapakowane. Nie podglądaj… to nic nie da. No proszę! I jak ci się podoba, szukający Gryffindoru. Złoty znicz, cudowny, co nie? Nawet nie wiesz ile musiałem się starać aby go zdobyć. To oryginalny znicz z Mistrzostw Świata w Quidditchu, na których byłeś obecny. Siedzieliśmy obok siebie i nic nas nie łączyło. Byliśmy wrogami, jeszcze nie dorośliśmy do miłości. Czas tak szybko upływał, a ja podjąłem tę decyzję, że od teraz chcę być przyjacielem. Lecz nie zdążyłem ci tego powiedzieć. Czas płynął dalej i teraz już cię kocham. Od nienawiści do miłości jeden krok, jak to się mówi. Nie myślałem że to prawda. Nie rozumiem czemu kocham ciebie. Mam żonę i dzieci. Ich też kocham, ale ciebie bardziej i nie potrafię o tobie zapomnieć. Każda taka rozmowa z tobą, która nie jest rozmową tylko moją gadaniną jest bezsensu dla tych którzy patrzyliby na to z boku, ale dla mnie jest to naprawdę ważne. Dotchnij moich dłoni Harry. Umierają z tęsknoty za tobą, zupełnie tak jak moje serce. Co o tym myślisz, ale proszę, szczerze. Twoje serce już umarło a moje nie wytrzymuje tej winy, co zrobiło kiedy okazało się jak z kamienia. Zakochani zawsze mają trudno. To nasze ostatnie takie spotkanie Harry. Mam już tego dość. Kocham cię Harry. Umrę tu, przy tobie jak na zakochaną osobę przystało. Może mi choć trochę wybaczysz.

poniedziałek, 9 marca 2015

Rozdział III - Koniec tajemnicy rodzi kolejną tajemnicę

Witam c: Mam dużo weny, której długo nie było... więc piszę i liczę na wasze opinie w komentarzach ;) i przepraszam że takie krótkie

***
      - Susan Shey, nasza współlokatorka jest... moją siostrą.
      - Wiedziałam! - wykrzyknęła Emily.
      - Ari... Ale dlaczego nam nie powiedziałaś wcześniej, w pociągu?
      - Bo... To wszystko nie tak jak myślicie. Nikt o tym nie wie. Mogę wam powiedzieć tylko tyle: jedna tajemnica ciągnie za sobą setkę tajemnic.
      W tej chwili do dormitorium wpadła jakaś blondynka. Była wysoka i w niczym nie przypominała Ari.
      - Ty musisz być Susan, prawda? - no tak, nikt nie ma się dowiedzieć o tym że się znają.
      - Tak. A ty to... Emily? - albo naprawdę nie wiedziała albo grała tak jak druga Shey.
      - Nie, jestem Ariana. Jak miło mi cię poznać.
      - Mi także. W końcu będziemy mieszkać w tym samym dormitorium przez siedem lat więc musimy się polubić, prawda?
      - Oczywiście. - odpowiedziały dziewczyny razem.
      Następnie opadły na swoje łóżka i zaczęły rozmawiać przyciszonymi głosami w razie gdyby któraś zasnęła.
***
       Jako pierwsza z rana obudziła się Chloe. Założyła szatę na której przez noc pojawiło się logo Slytherinu. Zastanawiała się czy obudzić resztę ale w końcu zdecydowała się zejść na śniadanie do Wielkiej Sali, w której wczoraj tiara przydzielała uczniów. Nie było tłumów, ludzi w okół stołów domów było bardzo mało. Jak widać lubieli dużej pospać. No cóż, kto by im tego zabronił?
Pierwszy dzień nauki w nowej szkole... nowi nauczyciele... Nowe przedmioty... I nowe pomysły na zezłoszczenie nauczycieli. Uśmiechnęła się na tę myśl. No kto by pomyślał... Ann, która robi na złość nauczycielką?
       Po kilku minutach dołączyła do niej Emi oraz Victorie. Widać było że są nie wyspane. Pewnie rozmawiały do rana. Teraz już coraz więcej uczniów zbierało się w Wielkiej Sali. Ale nigdzie nie było widać tajemniczych sióstr. Wolf zaprowadziła Fox do pokoju ale i tam ich nie znaleźli. Wyszły na błonia i skierowały się w stronę lasu, nie będąc świadome do jakiego miejsca wchodzą. Zagłębiały się w Las jeszcze bardziej słysząc stukot kopyt, ale wcale się nie bały. To było po prostu... To bardzo miłe miejsce w sam raz na piknik. Szły chyba z jakąś godzinę... Nim wrócą zaczną się lekcje. Ale ciekawość zwyciężyła. Doszły do polany a na środku niej stał ryś i lampart. Były to zwierzęta raczej nie spotykane w tej części Anglii więc zdziwiło to dziewczyny.
       Zwierzyniec zniknął w krzakach a następnie z tych samych krzewów wyszła dziwna Susan razem z Arianą.
      - Skąd wy tu...? - spytała zaskoczona Emi.
      - Taki ładny lasek... to sobie przyszłyśmy... - uśmiechnęła się złośliwie Susan. - A wy? Co tu robicie?
      - To taki... mały spacer - Wolf nie chciała się przyznać że ich szukały.
      - Idziecie z nami? - spytała Fox na co dziewczyny przytaknęły i powlokły się w głąb 'zakazanego' lasu.
***
- Kochani uczniowie i uczennice szkoły magii i czarodziejstwa Hogwart! - zaczął Dumbledore, dyrektor - W tym roku czeka nas ważne wydarzenie, do którego chcę was przygotować już teraz. Ale najpierw muszę upomnieć kilku pierworocznych którzy jeszcze nie znają zasad... Fox, Wolf, Shey i druga Shey! - wszyscy rozejrzeli się po sali w poszukiwaniu Ślizgonek - Zapamiętajcie: Nie wolno uciekać z lekcji! I to w pierwszy dzień! Czy wam nie wstyd? Po drugie: Nie wolno wam wchodzić do lasu w którym dzisiaj przebywałyście! To nie są żarty. Bo trzecie: Panny Shey, macie się stawić u mnie w gabinecie o 19:00... Nasz pan gajowy zauważył wasze wybryki więc muszę was za to ukarać.
A teraz... coś milszego...
***
Kiedy siostry Shey zapukały do drzwi dyrektora... Skąd on zna ich sekret. To na pewno nie gajowy... więc skąd on to wie...?
 ***
- Panny Shey... Ta sytuacja nie może się powtórzyć. Jesteście nielegalnymi animagami.
- Tak i co w tym złego? - spytała Ari ze zdenerwowaniem. - To nasza prywatna sprawa, więc niech pan nie wtyka nosa w nie swoje sprawy.
- My decydujemy co będziemy robić...
- Ale dzieje się to na terenie mojej szkoły. To ja ponoszę za to odpowiedzialność.
- Niech pan nie przesadza, tylko powie skąd pan wie. Bo to na pewno nie gajowy. Niech pan nas nie oszukuje i nie okłamuje. Nie jesteśmy pana marionetkami. Mamy swoje zdanie i swoje prawa. Niech zostawi nas pan w spokoju i nie wtrąca się w to co robimy. Pan nie ma nic do powiedzenia w tej sprawie. Proszę nam tylko powiedzieć: skąd pan to wie?
- Mam prawo się w tym temacie nie wypowiadać tak jak wy macie prawo wyrazić swoje zdanie. Muszę was za to ukarać, taki jest mój obowiązek. Więc... szlaban! Od jutra przez dwa tygodnie u mnie w gabinecie od 19:00 do 21:30. To koniec rozmowy, możecie opuścić to pomieszczenie.
Wyszły z gabinetu, a przy wyjściu spotkały Jamesa, który krzyknął:
- Gryfoni wygrywają, 1:0!
***
- Nie spodziewałam się takiego zachowania po Potterze. To było okrutne. Rozumiem nie lubi Ślizgonów, ale bez przesady. Niech nas zrozumie...
- Jest pozbawiony mózgu, Ari. Jak więc może nas zrozumieć? Proponuję mu się odwdzięczyć. I wtajemniczyć dziewczyny w naszym plan. Raczej się do nas przyłączą. Z pewnością Victorie.

niedziela, 8 marca 2015

Rodział II - Kim ona jest?

Witam c: zapraszam na rozdział II i dziękuję za komentarze które mnie tak zmotywowały!

***
      Trafiła do domu, który był jej obcy. Nie chciała mieć z nim nic wspólnego, ale to los zdecydował o tej zmianie. Usiadła i patrzyła się pustym wzrokiem na ceremonię przydziału, wyczekując nazwisk swoich przyjaciółek. W pewnym momencie jakaś dziewczyna o nazwisku Meadowes trafiła do Gryffindoru. Ach, gdyby mogły zamienić się domami... Widać było że nie jest zadowolona z wyboru. Później dwie dziewczyny trafiły do "domu ziemniaka". No cóż, skoro to właśnie Ślizgon nazwał tak ten dom to czemu ona miałaby tak nie mówić? Później chłopak o imieniu Feliks trafił do Ravenclawu. Sara powędrowała do Slytherinu. Ciekawe jak czuły się Ariana i Chloe kiedy za chwilę ta głupia czapka zmieni całe ich życie? Aż wreszcie z ust profesorki usłyszano:
       - Shey Ariana - te słowa rozniosły się po całym Hogwarcie.
      Ruda usiadła i czuła jak szybko bije jej serce, ale twarz miała poważną, oczy zapatrzone w stoły czterech domów. Po mniej więcej dziesięciu sekundach tiara zadecydowała:
      - Slytherin! - a Emily biła brawa najgłośniej z Ślizgonów. Nie przywitano ją tak, jak tych pierwszych, jednak równie serdecznie. Usiadła obok blondynki po czym objęły się przyjacielsko.
      - Nie chciałaś być w Gryffindorze? - spytała Emi patrząc na ucieszoną Ari.
      - Chciałam, ale trzeba się cieszyć z tego co się ma, co nie? Równie dobrze mogłam zostać odesłana do domu. A tak zostałam tu z tobą. - po czym spojrzała w jej niebieskie oczy i się uśmiechnęła. W napięciu oczekiwały co będzie z Wilczkiem i nagle usłyszano jej nazwisko, tak donośnie powiedziane, że usłyszał każdy przebywający na terenie zamku. Teraz tiara decydowała. Aż wreszcie po długim czasie, gdy wokół zebranych zaczęło panować napięcie, tiara wykrzyknęła:
      - Slytherin! - a dziewczyny pobiegły na spotkanie z przyjaciółką. Wolf tylko rzuciła przelotne spojrzenie na Jamesa całującego się z Lily. To było ich takie jakby pożegnanie. Bo Chloe była już dla niego tylko śmieciem.
***

       Poszły za prefektem Domu Węża - Lucjuszem. Zaprowadził ich do pokoju wspólnego i powiedział jak dostać się do dormitorium. Poszukały na drzwiach tabliczki ze swoim imieniem i nazwiskiem. Okazało się że dziewczynom przydzielono to samo dormitorium. Ale był jeszcze ktoś, kto zamieszka z nimi:
"1. Emily Fox
2. Ariana Shey
3. Susan Shey
4. Chloe Ann Wolf
5. Victorie Russo"
       Russo... to nazwisko było znajome... Ach tak! To nazwisko tej przyjaciółki Blacka! Gdy weszły do swojego pokoju na jednym z łóżek zobaczyły czarnowłosą.
      - Cześć... - powiedziała Ariana, czyli najmniej nieśmiała z dziewczyn - Zdaje się że jesteś Victorie, prawda?
      - Tak. A wy to Ariana, Chloe i Emily. Mam rację?
      - Tak... - potwierdziła Wolf.
      - No, to tak... Witam was w Hogwarcie, szkole magii i czarodziejstwa... Trafiłyście do domu węża z pewnych powodów... Wasz status krwi?
      - Półkrwi - odrzekła Emi.
      - Czysta - powiedziała ruda ze zdenerwowaniem.
      - Półkrwi - szepnęła Chloe.
      - No właśnie! Tu liczy się czystość krwi, kochane! Nie możemy pozwolić aby ci mugole i mugolaki zniszczyli ród czarodziejów!
      - To my już może pójdziemy... - Chloe szarpnęła blondynkę za rękę i wyszły. Obydwie były zdziwione odkryciem o którym musiały porozmawiać.
      - To Ariana ma siostrę?! - wrzasnęła Fox, gdy tylko wyszły na błonia.
      - Na to wygląda....
      - Ale... Czemu nam nie powiedziała? Przecież...
      - Tak wiem, to wszystko jest dziwne. Tylko nie mów o tym Ari.
      - Ann, a jeśli ta Susan wcale nie jest jej siostrą?
      - Może... Ale czy nie zauważyłaś, że to nie może być zbieg okoliczności? Gdyby były dla siebie nikim trafiłyby do innego dormitorium.
      - Wiesz co... Podczas ceremonii przydziału nie usłyszałam, aby McGonagall wyczytywała po raz drugi nazwisko "Shey".
      - Byłaś zbyt zajęta obściskiwaniem Ariany - zaśmiała się.
      - Tak, bardzo śmieszne.
      - No co? Mówię prawdę.
      - A ty słyszałaś to nazwisko po raz drugi?
      - Tak... Tak mi się wydaje...
      - I co... była chociaż trochę podobna do naszej Shey?
      - Tak... Znaczy się nie wiem! Nie patrzyłam na nią! Byłam...
      - ...zbyt przejęta decyzją tiary co do mnie. - dokończyła - Wiem.
      - I przez moją nie uwagę nie dowiemy się kim jest ta Susan - zmartwiła się.
      - Nie! Dowiemy się! Pewnie już dotarła do pokoju... i zaraz się dowiemy kim jest...
      - Zauważyłaś że Ariana gdy tylko spojrzała na czarną zamiast spytać się jak ma na imię: czy Susan czy Victorie od razu wykreśliła, że to nie może być Susan? Czyli ona musi coś o niej wiedzieć.
      - Z pewnością...
      Wróciły w milczeniu i z napięciem otworzyły drzwi, ale do pomieszczenia nie przybyły żadne nowe osoby.
      - Dziwne... powinna już tu dawno być... - powiedział Lisek na ucho do Wilczka.
      Natomiast ruda siedziała, wpatrując się w podłogę. Z trudem w głosie rzekła:
      - Muszę wam coś powiedzieć...

sobota, 7 marca 2015

Rozdział I - Nieplanowana zmiana

Kochani, przepraszam za opóźnienia, ogromne opóźnienia...!
Jestem i staram się ogarnąć bloga... będzie nowy szablon oraz chyba zakładka bohaterowie...
Ech, bardzo przepraszam... Nie przedłużam, zapraszam na 1 rozdział :) myślę że ktokolwiek to przeczyta bo przez tą nieobecność pewnie straciłam czytelników... :c


      Huncwoci okazali się być bardzo miłymi osobami i niezłymi psotnikami. Czas, kiedy wspólnie przebywali w przedziale pociągowym spłatali kilka figli dziewczyną. Pomimo to bardzo dobrze się bawili... Ich przyjaźń rozpoczęła się od grania w mugolską grę - butelkę. Jako iż na pomysł zabawy wpadł wielbiciel wynalazków mugoli - Syriusz, to on miał prawo zacząć grę. Po tym gdy butelka zrobiła kilka obrotów w okół własnej osi i czubkiem, na którym była zakrętka z logiem "Coca Coli" wskazała Pottera, Black uzyskał prawo do głosu i zadał jedno z najgłupszych pytań jakie mu przyszło do głowy:
      - Czy spadłeś kiedyś z miotły...? - i uśmiechnął się. Pytanie miało na celu zdenerwować i skompromitować "idealnego" Jamesa w oczach nowych koleżanek. Reszta znała odpowiedź, bo nie jeden raz oglądali wzloty i upadki tego gracza w Quidditcha.
      Zaraz został spiorunowany spojrzeniem przez okularnika, co nie umknęło uwadze zebranych w pomieszczeniu. Ze złością, którą było widać w jego niebieskich oczach i słychać w głosie odpowiedział:
      - Tak. - po czym zakręcił butelką z ogromną siłą a gdy ta zaś wskazała Chloe, postanowił sprawić by zapomniano o sytuacji z przed chwili. Gdy usłyszał cichutki głos Wolf, a raczej zobaczył usta układające się w słowo "prawda" od razu zapytał:
      - Czy ci się podobam?
Po tych słowach zapadła głucha cisza. Wszyscy wpatrywali się w Ann, a ona tylko kiwnęła głową. Potem plastikowa butelka wskazała Glizdogona, który chciał wykazać się odwagą i wypaść najlepiej z pośród całej gromadki i wybrał wyzwanie. Miła gra zamieniła się powoli w uprzykrzanie życia sobie nawzajem i psucia humoru zebranym. Wyzwanie nie było trudne, dla Rogacza i Łapy to pestka, ale Peter to zupełnie coś innego.
      - Pójdź do przedziału, w którym siedzą sami Ślizgoni i rzuć na nich Drętwotę - powiedziała Chloe upewniając się, że chłopcy nie lubią uczniów domu węża.
      Oczywiście Pettigrew okazał się tchórzem, i wycofał się z wyzwania, stając się na dłuższą chwilę pośmiewiskiem zebranych. Przynajmniej to dobry sposób aby zwrócić na siebie uwagę. Wilczek zakręciła butelką jeszcze raz, a ta wskazała Lupina, który do tej pory siedział cicho. Pytanie wypowiedziane było cicho. Bardzo cicho... a brzmiało ono:
      - Co teraz czytasz?
      Wszyscy wybuchnęli głośnym i nieopanowanym śmiechem. Remus dopiero teraz oderwał się od książki i patrzył na wszystkich dziwnym wzrokiem. Zapytał się tylko:
      - O co chodzi...?
      Wtedy wszyscy zgodnie krzyknęli: "Co teraz czytasz?!" A chłopak stwierdził, że nie będzie brał w tym udziału więc tylko pokazał okładkę książki.
      - Teraz ty zadajesz pytanie i wybierasz osobę - przypomniała Ariana nadal dusząc się ze śmiechu.
Tym razem padło na Syriusza.
      - No więc... Ile miałeś dziewczyn? - uśmiechnął się zaciekawiony. Nowym uczennicom Hogwartu aż zabrało mowę, więc zrobiły wielkie oczy i wpatrywały się w Blacka czekając na odpowiedź.
- Ale w tym roku? Celine, Kennedy, Maddie, Clementine, Nicole, Suzan, Rose, Sara, Kate, Julie - zaczął wyliczać - Melodie, Amanda, Alice, Eva, Dominique, Izabelle, Caroline, Martha, Mariett, Nathalie, Roxane, Sally - dziewczyny wymieniły ze sobą spojrzenia, a potem znowu spojrzały na Łapę - Katherine, Diana, Rachell... to chyba wszystkie. Remus, to ile?
      - Dwadzieścia pięć. Na pewno wszystkie...?
      - Tak. Znaczy się nie. Jeszcze Victorie Russo - odparł a jego oczy powędrowały do sufitu.
      - Ta Ślizgonka?! - wrzasnęli Huncwoci i zrobili się bladzi jak kreda.
      - No a co? Dumbledore kazał zaprzyjaźnić się ze wszystkimi domami.
      - Ale nie z tym! - opowiedział James - Dam ci radę przyjacielu - dom węża to zło. Pamiętaj. Nie ufaj im. Są tylko po to aby cię zniszczyć.
      - Ona jest inna! Nie jest taka jak wszyscy! Wiem doskonale jacy są Ślizgoni, Potter. Sam mam ich cały dom. Zrozum i nie oceniaj ludzi po okładce, tylko staraj się ich poznać. I polubić. Bez względu na to, że od wieków panuje nienawiść tych dwóch domów, to jest moją przyjaciółką, bo w miłości nam nie wyszło. Jeśli chcesz nas rozdzielić, to rozumiem iż nie jesteś już moim przyjacielem.
      - Jak możesz tak mówić, do mnie?! Jak śmiesz odzywać się do mnie po nazwisku?! Zapamiętaj sobie - będziesz tego żałować. Oj, bardzo żałować.
      - Ale czego...? - zaśmiał się Łapa - Nic nie rozumiesz. I nie zrozumiesz. Żegnam - odparł, po czym wziął swoje bagaże i wyszedł z przedziału.
      - To co...? Gramy dalej...? - spytał Peter, ale nikt nie zwrócił na niego uwagi.
Emily usiadła obok Lupina i zaczęła czytać książkę, od czasu do czasu prowadząc krótkie dialogi z chłopakiem. W pewnej chwili ją przytulił i szepnął na ucho:
- Masz iście Ślizgoński charakterek, Emily Fox. Tylko pamiętaj, traf do Gryffindoru, zrób to dla mnie - po czym uśmiechnął się szeroko i wrócił do lektury. "Zrób to dla mnie..." - te słowa chodziły po jej głowie, tylko o nich myślała. Musi zrobić to dla niego.
       Czas płynął szybko, okropnie szybko... W pewnej chwili drzwi przedziału się otworzyły i stanęła w nich ruda dziewczyna.
      - Och James... - podeszła do niego i złożyła pocałunek na jego policzku (chociaż on przymierzał się do buziaka w usta) - przyszłam aby was poinformować, że już dojeżdżamy, abyście przebrali się w szaty - i już miała wyjść, gdyby nie szybka interwencja Rogacza.
      - Lily, zostań tu z nami! Co powiesz na jedną rundkę "Eksplodującego durnia"?
      - No dobrze... Ale tylko jedna rundka, bo muszę obejść jeszcze resztę przedziałów - uległa.
      - Świetnie! - ucieszył się - A wy dziewczyny?
      Chloe i Ariana dosiadły się do gry, a blondynka została na swoim miejscu. Wolała spędzić czas spokojnie, z dala od wybuchów. Dziwiła się że nikt jeszcze nie zapytał się dokąd mógł pójść Black, ani nie poruszył tego tematu. Przecież to są najlepsi przyjaciele. Gdy w końcu ta cała Lily, której dziewczyny nie polubiły, opuściła ich przedział, postanowiły się przebrać zgodnie z jej radą, ponieważ miała rację, pociąg zaczynał zwalniać. Chłopcy odprowadzili je na korytarz, a później zgubili się w tłumie pierwszoroczniaków. Poznały Hagrida - sympatycznego, ogromnego gajowego, który zawsze służył pomocą. Podróż była miła, upłynęła na rozmowach, wyżaleniach i opowiadaniu o domach oraz o tym w jaki sposób będą ich przydzielać. Chęć bycia Ślizgonkami opuściła nasze bohaterki zaraz po kłótni przyjaciół, a teraz prawie się modliły aby być w domu lwa. Gdy już szły w kierunku zamku zaczęły się bardzo niepokoić. Jeśli nie trafią do domu, do którego na pewno trafią Huncwoci, nie będą miały okazji na bliższe ich poznanie, a to były naprawdę interesujące postacie. I nawet przystojne...
      Wyszła jakaś nauczycielka i powiedziała, że mają tylko usiąść na stołku gdy zostaną wyczytani i nałożyć tiarę. Nic trudnego. Drzwi zostały otworzone szerzej i weszli do Wielkiej Sali. Zostali powitani gromkimi brawami. I ustawieni w ładnym, równym rządku.
      - Allan Johnny! - wykrzyknęła głośno profesorka, a przestraszony chłopczyk podszedł do stołka.
      - Hufflepuff! - zawołała tiara, a chłopak odszedł do stołu przy którym rozległy się oklaski.
      - Do ziemniaków! - zawołał ktoś, chyba jakiś Ślizgon, a wszyscy spiorunowali go wzrokiem.
      - Abenswort Julie! - pani profesor znów zabrała głos.
      - Ravenclaw! - krzyknęło nakrycie głowy, a dziewczyna odeszła witana przez członków swojego domu.
      - Black Syriusz! - dziewczyny wstrzymały oddech.
      - Gryffindor!
      - Szlag! - krzyknęła pod nosem Ari, ponieważ potwierdziły się najgorsze obawy dziewczyn.
      - Beckentrof Rudolf!
      - Rudolf, Rudolf....! - śmiał się ktoś - Idź pomagać Mikołajowi, Rudolfie... - i znowu się zaśmiał.
      - Gryffindor! - zdecydowała tiara, a Rudolf odszedł do stołu swojego domu.
      - Colldy Pansy! - profesorka nadal przekrzykiwała tłum uczniów.
      - Slytherin!
      Tym razem to Ślizgoni ryknęli głośno i przytulali małą, jakby była jakimś skarbem. Trafiła do domu o którym marzyła...? Oby tylko tak było.
      Ceremonia trwała dalej i tylko kilka słów profesorki dzieliło świat od poznania losu Liska. Jednak czas był okrutny i jakby się spieszył, na złość... Już po minucie w całym Hogwarcie było słychać profesorkę wymawiającą jej imię i nazwisko. Powoli podeszła i usiadła na stołku, a niewinna czapka miała zadecydować o jej losie.Z całej siły chciała trafić do Gryffindoru wiedząc, że on tam trafi. Tylko ma tym skupiała myśli. Ale tiara zawołała:
      - Slytherin!
      Więc blondynka odeszła wśród wiwatów ludzi ze swojego domu.
      Trafiła do domu, który był jej obcy. Nie chciała mieć z nim nic wspólnego, ale to los zdecydował o tej zmianie. Usiadła i patrzyła się pustym wzrokiem na ceremonię przydziału, wyczekując nazwisk swoich przyjaciółek. W pewnym momencie jakaś dziewczyna o nazwisku Meadowes trafiła do Gryffindoru. Ach, gdyby mogły zamienić się domami... Widać było że nie jest zadowolona z wyboru. Później dwie dziewczyny trafiły do "domu ziemniaka". No cóż skoro to właśnie Ślizgon nazwał tak ten dom to czemu ona miałaby tak nie mówić? Później chłopak o imieniu Feliks trafił do Ravenclawu. Sara powędrowała do Slytherinu. Ciekawe jak czuły się Ariana i Chloe kiedy za chwilę ta głupia czapka zmieni całe ich życie? Aż wreszcie z ust profesorki usłyszano:
      - Shey Ariana - te słowa rozniosły się po całym Hogwarcie.
      Ruda usiadła i czuła jak szybko bije jej serce, ale twarz miała poważną, oczy zapatrzone w stoły czterech domów. Po mniej więcej dziesięciu sekundach tiara zadecydowała:
      - Slytherin! - a Emily biła brawa najgłośniej z Ślizgonów. Nie przywitano ją tak jak tych pierwszych, jednak równie serdecznie. Usiadła obok blondynki po czym objęły się przyjacielsko.
      - Nie chciałaś być w Gryffindorze? - spytała Emi patrząc na ucieszoną Ari.
      - Chciałam, ale trzeba się cieszyć z tego co się ma, co nie? Równie dobrze mogłam zostać odesłana do domu. A tak zostałam tu z tobą. - po czym spojrzała w jej niebieskie oczy i się uśmiechnęła. W napięciu oczekiwały co będzie z Wilczkiem i nagle usłyszano jej nazwisko, tak donośnie powiedziane, że usłyszał każdy przebywający na terenie zamku. Teraz tiara decydowała. Aż wreszcie po długim czasie, gdy wokół zebranych zaczęło panować napięcie, tiara wykrzyknęła:
      - Slytherin! - a dziewczyny pobiegły na spotkanie z przyjaciółką. Wolf tylko rzuciła przelotne spojrzenie na Jamesa całującego się z Lily. To było ich takie jakby pożegnanie. Bo Chloe była już dla niego tylko śmieciem.

Obserwatorzy