sobota, 7 marca 2015

Rozdział I - Nieplanowana zmiana

Kochani, przepraszam za opóźnienia, ogromne opóźnienia...!
Jestem i staram się ogarnąć bloga... będzie nowy szablon oraz chyba zakładka bohaterowie...
Ech, bardzo przepraszam... Nie przedłużam, zapraszam na 1 rozdział :) myślę że ktokolwiek to przeczyta bo przez tą nieobecność pewnie straciłam czytelników... :c


      Huncwoci okazali się być bardzo miłymi osobami i niezłymi psotnikami. Czas, kiedy wspólnie przebywali w przedziale pociągowym spłatali kilka figli dziewczyną. Pomimo to bardzo dobrze się bawili... Ich przyjaźń rozpoczęła się od grania w mugolską grę - butelkę. Jako iż na pomysł zabawy wpadł wielbiciel wynalazków mugoli - Syriusz, to on miał prawo zacząć grę. Po tym gdy butelka zrobiła kilka obrotów w okół własnej osi i czubkiem, na którym była zakrętka z logiem "Coca Coli" wskazała Pottera, Black uzyskał prawo do głosu i zadał jedno z najgłupszych pytań jakie mu przyszło do głowy:
      - Czy spadłeś kiedyś z miotły...? - i uśmiechnął się. Pytanie miało na celu zdenerwować i skompromitować "idealnego" Jamesa w oczach nowych koleżanek. Reszta znała odpowiedź, bo nie jeden raz oglądali wzloty i upadki tego gracza w Quidditcha.
      Zaraz został spiorunowany spojrzeniem przez okularnika, co nie umknęło uwadze zebranych w pomieszczeniu. Ze złością, którą było widać w jego niebieskich oczach i słychać w głosie odpowiedział:
      - Tak. - po czym zakręcił butelką z ogromną siłą a gdy ta zaś wskazała Chloe, postanowił sprawić by zapomniano o sytuacji z przed chwili. Gdy usłyszał cichutki głos Wolf, a raczej zobaczył usta układające się w słowo "prawda" od razu zapytał:
      - Czy ci się podobam?
Po tych słowach zapadła głucha cisza. Wszyscy wpatrywali się w Ann, a ona tylko kiwnęła głową. Potem plastikowa butelka wskazała Glizdogona, który chciał wykazać się odwagą i wypaść najlepiej z pośród całej gromadki i wybrał wyzwanie. Miła gra zamieniła się powoli w uprzykrzanie życia sobie nawzajem i psucia humoru zebranym. Wyzwanie nie było trudne, dla Rogacza i Łapy to pestka, ale Peter to zupełnie coś innego.
      - Pójdź do przedziału, w którym siedzą sami Ślizgoni i rzuć na nich Drętwotę - powiedziała Chloe upewniając się, że chłopcy nie lubią uczniów domu węża.
      Oczywiście Pettigrew okazał się tchórzem, i wycofał się z wyzwania, stając się na dłuższą chwilę pośmiewiskiem zebranych. Przynajmniej to dobry sposób aby zwrócić na siebie uwagę. Wilczek zakręciła butelką jeszcze raz, a ta wskazała Lupina, który do tej pory siedział cicho. Pytanie wypowiedziane było cicho. Bardzo cicho... a brzmiało ono:
      - Co teraz czytasz?
      Wszyscy wybuchnęli głośnym i nieopanowanym śmiechem. Remus dopiero teraz oderwał się od książki i patrzył na wszystkich dziwnym wzrokiem. Zapytał się tylko:
      - O co chodzi...?
      Wtedy wszyscy zgodnie krzyknęli: "Co teraz czytasz?!" A chłopak stwierdził, że nie będzie brał w tym udziału więc tylko pokazał okładkę książki.
      - Teraz ty zadajesz pytanie i wybierasz osobę - przypomniała Ariana nadal dusząc się ze śmiechu.
Tym razem padło na Syriusza.
      - No więc... Ile miałeś dziewczyn? - uśmiechnął się zaciekawiony. Nowym uczennicom Hogwartu aż zabrało mowę, więc zrobiły wielkie oczy i wpatrywały się w Blacka czekając na odpowiedź.
- Ale w tym roku? Celine, Kennedy, Maddie, Clementine, Nicole, Suzan, Rose, Sara, Kate, Julie - zaczął wyliczać - Melodie, Amanda, Alice, Eva, Dominique, Izabelle, Caroline, Martha, Mariett, Nathalie, Roxane, Sally - dziewczyny wymieniły ze sobą spojrzenia, a potem znowu spojrzały na Łapę - Katherine, Diana, Rachell... to chyba wszystkie. Remus, to ile?
      - Dwadzieścia pięć. Na pewno wszystkie...?
      - Tak. Znaczy się nie. Jeszcze Victorie Russo - odparł a jego oczy powędrowały do sufitu.
      - Ta Ślizgonka?! - wrzasnęli Huncwoci i zrobili się bladzi jak kreda.
      - No a co? Dumbledore kazał zaprzyjaźnić się ze wszystkimi domami.
      - Ale nie z tym! - opowiedział James - Dam ci radę przyjacielu - dom węża to zło. Pamiętaj. Nie ufaj im. Są tylko po to aby cię zniszczyć.
      - Ona jest inna! Nie jest taka jak wszyscy! Wiem doskonale jacy są Ślizgoni, Potter. Sam mam ich cały dom. Zrozum i nie oceniaj ludzi po okładce, tylko staraj się ich poznać. I polubić. Bez względu na to, że od wieków panuje nienawiść tych dwóch domów, to jest moją przyjaciółką, bo w miłości nam nie wyszło. Jeśli chcesz nas rozdzielić, to rozumiem iż nie jesteś już moim przyjacielem.
      - Jak możesz tak mówić, do mnie?! Jak śmiesz odzywać się do mnie po nazwisku?! Zapamiętaj sobie - będziesz tego żałować. Oj, bardzo żałować.
      - Ale czego...? - zaśmiał się Łapa - Nic nie rozumiesz. I nie zrozumiesz. Żegnam - odparł, po czym wziął swoje bagaże i wyszedł z przedziału.
      - To co...? Gramy dalej...? - spytał Peter, ale nikt nie zwrócił na niego uwagi.
Emily usiadła obok Lupina i zaczęła czytać książkę, od czasu do czasu prowadząc krótkie dialogi z chłopakiem. W pewnej chwili ją przytulił i szepnął na ucho:
- Masz iście Ślizgoński charakterek, Emily Fox. Tylko pamiętaj, traf do Gryffindoru, zrób to dla mnie - po czym uśmiechnął się szeroko i wrócił do lektury. "Zrób to dla mnie..." - te słowa chodziły po jej głowie, tylko o nich myślała. Musi zrobić to dla niego.
       Czas płynął szybko, okropnie szybko... W pewnej chwili drzwi przedziału się otworzyły i stanęła w nich ruda dziewczyna.
      - Och James... - podeszła do niego i złożyła pocałunek na jego policzku (chociaż on przymierzał się do buziaka w usta) - przyszłam aby was poinformować, że już dojeżdżamy, abyście przebrali się w szaty - i już miała wyjść, gdyby nie szybka interwencja Rogacza.
      - Lily, zostań tu z nami! Co powiesz na jedną rundkę "Eksplodującego durnia"?
      - No dobrze... Ale tylko jedna rundka, bo muszę obejść jeszcze resztę przedziałów - uległa.
      - Świetnie! - ucieszył się - A wy dziewczyny?
      Chloe i Ariana dosiadły się do gry, a blondynka została na swoim miejscu. Wolała spędzić czas spokojnie, z dala od wybuchów. Dziwiła się że nikt jeszcze nie zapytał się dokąd mógł pójść Black, ani nie poruszył tego tematu. Przecież to są najlepsi przyjaciele. Gdy w końcu ta cała Lily, której dziewczyny nie polubiły, opuściła ich przedział, postanowiły się przebrać zgodnie z jej radą, ponieważ miała rację, pociąg zaczynał zwalniać. Chłopcy odprowadzili je na korytarz, a później zgubili się w tłumie pierwszoroczniaków. Poznały Hagrida - sympatycznego, ogromnego gajowego, który zawsze służył pomocą. Podróż była miła, upłynęła na rozmowach, wyżaleniach i opowiadaniu o domach oraz o tym w jaki sposób będą ich przydzielać. Chęć bycia Ślizgonkami opuściła nasze bohaterki zaraz po kłótni przyjaciół, a teraz prawie się modliły aby być w domu lwa. Gdy już szły w kierunku zamku zaczęły się bardzo niepokoić. Jeśli nie trafią do domu, do którego na pewno trafią Huncwoci, nie będą miały okazji na bliższe ich poznanie, a to były naprawdę interesujące postacie. I nawet przystojne...
      Wyszła jakaś nauczycielka i powiedziała, że mają tylko usiąść na stołku gdy zostaną wyczytani i nałożyć tiarę. Nic trudnego. Drzwi zostały otworzone szerzej i weszli do Wielkiej Sali. Zostali powitani gromkimi brawami. I ustawieni w ładnym, równym rządku.
      - Allan Johnny! - wykrzyknęła głośno profesorka, a przestraszony chłopczyk podszedł do stołka.
      - Hufflepuff! - zawołała tiara, a chłopak odszedł do stołu przy którym rozległy się oklaski.
      - Do ziemniaków! - zawołał ktoś, chyba jakiś Ślizgon, a wszyscy spiorunowali go wzrokiem.
      - Abenswort Julie! - pani profesor znów zabrała głos.
      - Ravenclaw! - krzyknęło nakrycie głowy, a dziewczyna odeszła witana przez członków swojego domu.
      - Black Syriusz! - dziewczyny wstrzymały oddech.
      - Gryffindor!
      - Szlag! - krzyknęła pod nosem Ari, ponieważ potwierdziły się najgorsze obawy dziewczyn.
      - Beckentrof Rudolf!
      - Rudolf, Rudolf....! - śmiał się ktoś - Idź pomagać Mikołajowi, Rudolfie... - i znowu się zaśmiał.
      - Gryffindor! - zdecydowała tiara, a Rudolf odszedł do stołu swojego domu.
      - Colldy Pansy! - profesorka nadal przekrzykiwała tłum uczniów.
      - Slytherin!
      Tym razem to Ślizgoni ryknęli głośno i przytulali małą, jakby była jakimś skarbem. Trafiła do domu o którym marzyła...? Oby tylko tak było.
      Ceremonia trwała dalej i tylko kilka słów profesorki dzieliło świat od poznania losu Liska. Jednak czas był okrutny i jakby się spieszył, na złość... Już po minucie w całym Hogwarcie było słychać profesorkę wymawiającą jej imię i nazwisko. Powoli podeszła i usiadła na stołku, a niewinna czapka miała zadecydować o jej losie.Z całej siły chciała trafić do Gryffindoru wiedząc, że on tam trafi. Tylko ma tym skupiała myśli. Ale tiara zawołała:
      - Slytherin!
      Więc blondynka odeszła wśród wiwatów ludzi ze swojego domu.
      Trafiła do domu, który był jej obcy. Nie chciała mieć z nim nic wspólnego, ale to los zdecydował o tej zmianie. Usiadła i patrzyła się pustym wzrokiem na ceremonię przydziału, wyczekując nazwisk swoich przyjaciółek. W pewnym momencie jakaś dziewczyna o nazwisku Meadowes trafiła do Gryffindoru. Ach, gdyby mogły zamienić się domami... Widać było że nie jest zadowolona z wyboru. Później dwie dziewczyny trafiły do "domu ziemniaka". No cóż skoro to właśnie Ślizgon nazwał tak ten dom to czemu ona miałaby tak nie mówić? Później chłopak o imieniu Feliks trafił do Ravenclawu. Sara powędrowała do Slytherinu. Ciekawe jak czuły się Ariana i Chloe kiedy za chwilę ta głupia czapka zmieni całe ich życie? Aż wreszcie z ust profesorki usłyszano:
      - Shey Ariana - te słowa rozniosły się po całym Hogwarcie.
      Ruda usiadła i czuła jak szybko bije jej serce, ale twarz miała poważną, oczy zapatrzone w stoły czterech domów. Po mniej więcej dziesięciu sekundach tiara zadecydowała:
      - Slytherin! - a Emily biła brawa najgłośniej z Ślizgonów. Nie przywitano ją tak jak tych pierwszych, jednak równie serdecznie. Usiadła obok blondynki po czym objęły się przyjacielsko.
      - Nie chciałaś być w Gryffindorze? - spytała Emi patrząc na ucieszoną Ari.
      - Chciałam, ale trzeba się cieszyć z tego co się ma, co nie? Równie dobrze mogłam zostać odesłana do domu. A tak zostałam tu z tobą. - po czym spojrzała w jej niebieskie oczy i się uśmiechnęła. W napięciu oczekiwały co będzie z Wilczkiem i nagle usłyszano jej nazwisko, tak donośnie powiedziane, że usłyszał każdy przebywający na terenie zamku. Teraz tiara decydowała. Aż wreszcie po długim czasie, gdy wokół zebranych zaczęło panować napięcie, tiara wykrzyknęła:
      - Slytherin! - a dziewczyny pobiegły na spotkanie z przyjaciółką. Wolf tylko rzuciła przelotne spojrzenie na Jamesa całującego się z Lily. To było ich takie jakby pożegnanie. Bo Chloe była już dla niego tylko śmieciem.

9 komentarzy:

  1. PIERWSZA!<3 "No a co? Dumbledore kazał zaprzyjaźnić się ze wszystkimi domami" ... Tak, Syriusz i jego "dogłębne zaprzyjaźnianie się z kobietami" ( jezuuu ale gimbusiarski z tego suchar wyszedł... "dogłębne", serio XD) ... Po za tym Hufflepuff, dom ziemniaków XD UMIERAM ZE ŚMIECHU, po tym tekście XD Super początek! pisz, pisz, u mnie nowy rozdział już nie długo <3 Pisz dalej, jestem ciekawa co dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. " Do ziemniaków! ". Strasznie mi się spodobał ten okrzyk. Oczywiście nie mam nic do Puchonów, ale… cóż, jest po prostu ciekawy.
    Aha, czyli akcja rozgrywa się w czasach huncwotów, ciekawy pomysł.
    Będę czytała dalej, mam nadzieję, że nowe rozdziały będą pojawiały się trochę częściej:)
    Historia mnie zaciekawiła, aż zapiszę sobie linka do Twojego bloga w moim magicznym zielonym zeszycie, w którym są linki do blogów które czytam, lub które chcę przeczytać ( czasami przeraża mnie fakt ponad 300 rozdziałów ).
    Aha, po raz kolejny dzisiaj chwalę Facebooka: dzięki niemu znalazłam Twój blog!
    Pozdrawiam,
    Arachne

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem zaskoczona, że trafiła do Slyherinu. Naprawdę. Brawo, udało ci się mnie zaskoczyć. Już się bałam, że stawiasz kreskę na ten blog i przestajesz pisać. Ale na szczęście jest rozdział :)
    Syriusz taki przekonany do Ślizgonów??? OK. Okey, okey.
    A Lily w twoim wydaniu jest jak nie Lily i dobrze, bo powoli mam dość tych blogów o tej walce o miłość Lily i Jamesa.
    Mam szczerą nadzieję, że rozdział 2 już nie długo!
    Pozdrawiam
    Alicja

    PS. Jak widać nie straciłaś czytelników :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny rozdział :) Podoba mi się . 25 DZIEWCZYN? O Bogowie! Troszeczkę pozmieniałaś charaktery postaci i to mi się podoba :) Od kiedy Lily i James się lubią i od kiedy Syriusz przepada za Ślizgonkami?

    Czekam na nexta
    Buziaki

    Susan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps.: Zapraszam do mnie: http://igrzyskaclarissy.blogspot.com/

      Usuń
  5. Cześć! Rozdział bardzo fajny, zapowiada się ciekawie. Zaraz przeczytam II i III rozdział. Podoba mi się twój styl pisania. Nie mogę się doczekać IV.
    NAJLEPSZE MOMENTY:
    „- No więc... Ile miałeś dziewczyn? - uśmiechnął się zaciekawiony. Nowym uczennicą Hogwartu aż zabrało mowę, więc zrobiły wielkie oczy i wpatrywały się w Blacka czekając na odpowiedź.
    - Ale w tym roku? Celine, Kennedy, Maddie, Clementine, Nicole, Suzan, Rose, Sara, Kate, Julie - zaczął wyliczać - Melodie, Amanda, Alice, Eva, Dominique, Izabelle, Caroline, Martha, Mariett, Nathalie, Roxane, Sally - dziewczyny wymieniły ze sobą spojrzenia, a potem znowu spojrzały na Łapę - Katherine, Diana, Rachell... to chyba wszystkie. Remus, to ile?
    - Dwadzieścia pięć. Na pewno wszystkie...?
    - Tak. Znaczy się nie. Jeszcze Victorie Russo - odparł a jego oczy powędrowały do sufitu.” – dwadzieścia pięć?! Ja nie mogę dużo tego… Współczuję, że musiałaś wymyślać tyle imion.
    „Emily usiadła obok Lupina i zaczęła czytać książkę, od czasu do czasu prowadząc krótkie dialogi z chłopakiem. W pewnej chwili ją przytulił i szepnął na ucho:
    - Masz iście Ślizgoński charakterek, Emily Fox. Tylko pamiętaj, traf do Gryffindoru, zrób to dla mnie - po czym uśmiechnął się szeroko i wrócił do lektury. "Zrób to dla mnie..." - te słowa chodziły po jej głowie, tylko o nich myślała. Musi zrobić to dla niego.” – jak słodko i romantycznie :3
    Dobra koniec pochwał. Mam jedną uwagę: brak akapitów. Zastanów się nad wstawieniem ich, bo bez nich tekst wydaje się być nie wykończony.
    Błędów jest mało i przepraszam, że zwracam uwagę.
    pierwsza linijka:
    „Czas kiedy wspólnie przebywali w przedziale pociągowym”
    „Czas kiedy” – po „Czas” przecinek.
    druga linijka:
    „spłatali kilka figli dziewczyną”
    „dziewczyną” – N. z kim? Z czym? z dziewczyną. Tam było kilka dziewczyn, więc powinno być „dziewczynom” (C. komu? Czemu?), a nie „dziewczyną”.
    „Ich przyjaźń” – ich to znaczy kogo, bo z rozdziału nie wynika, że jakaś przyjaźń się zaczęła, pomijając oczywiście trwającą przyjaźń huncwotów.
    PS. Jeśli nie masz bety, to chętnie bym nią została. 
    Pozdrawiam i lecę czytać kolejne.
    TakaTam

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy