niedziela, 26 kwietnia 2015

Rozdział XI - Czara ma decydujący głos

Witam :D
Liczba czytelników spada... :/ Znaczy się komentujących, bo nie wiem czy czytają ale bynajmniej nie komentują :(
Dobiłam do ponad 10 obserwatorów! (11) :D Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa! :)
Miłego czytania i to chyba będzie na tyle :P

***
Plan był trudny do zrealizowania ale możliwy. Slughorn chyba trochę przesadził, no ale ok... Dla pierwszorocznych było to jednak wyzwanie. Dziewczyny i Vic nie poszły na lekcje tylko siedziały w pokoju wspólnym.
- Myślę, że z Durmstrangu będzie ktoś przystojny... No bo wiecie, fajnie by było spotkać kogoś nowego, co nie? - powiedziała gdy zbliżała się 15:00 i zaczęły się już zbierać do wyjścia.
- I pomyśleć, że tak niedawno zostawiłaś Syriusza. Nie rozumiem, dlaczego to zrobiłaś. Przecież Black... On ma swoje wady, ale bez przesady. Jest przystojny, a ty szukasz sobie nowego, liczysz na przystojniejszego? - zapytała Ari.
Russo nic nie odpowiedziała, postanowiła zachować wszystko dla siebie. Owszem, Łapa był nawet ładny, dużo na niego leciało, był bardzo ciekawą osobą, mieli podobny charakter... Ale to nie było to.
Pokój całkowicie opustoszał, one także już wyszły, teraz przemierzały korytarze, na ścianach wisiały ruszające się i mówiące obrazy, cały zamek jakby ożył. Najlepsze były duchy latające pod sufitem oraz dynie. Nadawały charakter temu świętu. Gdy doszły goście z Instytutu już stali w głównym wejściu i uśmiechali się do wszystkich.
A najszerzej uśmiechał się szatyn. Był ubrany w skórę jakiegoś zwierzęcia, chyba dzika, zresztą tak jak pozostali chłopcy. Ale pod spodem nosił elegancką, białą koszulę, a jego szare oczy lśniły i były wesołe. Był chyba najbardziej przystojny ze wszystkich, ale nikt nie zwracał na niego uwagi, wszyscy słuchali przemowy dyrektora. Nagle wyszedł z kręgu i podszedł w kierunku Victorie. Chwycił ją za rękę a ona zdążyła tylko rzucić w stronę dziewczyn przestraszone spojrzenie zanim znikła za zakrętem.
Doszedł do lochów, a wtedy chwycił ją za głowę i przyciągnął w geście pocałunku, który ona natychmiast przerwała. Odsunęła się i zaczęła powoli oddalać się w stronę wyjścia z zamku.
- Sammy, wracaj! Kocham cię, chcę z tobą być, a to wszystko nie tak jak myślisz! - krzyczał za nią.
- Jaka Sammy? Jestem Vic, a nie jakaś Sam, chyba, że masz coś z głową - odpowiedziała dziewczyna.
- Oj... Przepraszam. Musiałem cię z nią pomylić. To moja była dziewczyna. Zapomniałem, że jej już nie ma - zasmucił się.
Zdziwiła się. Co znaczy, że jej "już nie ma"? Zapytała się go o to. Okazało się, że jego dziewczyna zginęła w wypadku samochodowym, gdy jechali razem na wakacje. On go przeżył, tak właściwie to nic mu się nie stało. Była półkrwi, a on chodź czystej krwi to nie miał do niej wyrzutów z tego powodu. Tęsknił za nią. Poprosił Russo aby opowiedziała coś o sobie.
- No cóż... Jestem Victorie, Ślizgonka, drugi rocznik. Status krwi: czysta. Aktualnie nie mam chłopaka i nie zamierzam mieć, dopóki nie znajdę prawdziwej miłości.
- Aha - odpowiedział tylko - To ja już może pójdę. Na ten obiad, co nie? Która godzina? Zdaje mi się, że już długo tutaj siedzimy - pokazała mu zegarek i odeszła. Przez tą akcję z Sammy nie przypadł jej do gustu. Szkoda... Był nawet przyjstojny.
***
 W szkole panowało napięcie. Jeszcze godzina dzieliła wszystkich do poznania reprezentantów Turnieju. Cały dzień dłużył się w nieskończoność. Chloe spędziła resztę dnia w bibliotece, Susan... Tak właściwie już od kilku dni każdą wolną chwilę spędzała z Brunem - swoim chłopakiem. Vic wyszła na chwilę, przemyśleć jakąś sprawę i w dormitorium zostały tylko Ariana i Emily. Fox zaczęła śpiewać, a razem z nią nuciła cicho Shey.
- Możemy razem zaśpiewać? - padło pytanie, którejś z nich.
- Jasne - usłyszana została odpowiedź.
- ll était brun, le teint basané Le regard timide, les mains toutes abîmées Il taillait la pierre fils d'ouvrier Il en était fier, mais pourquoi vous riez? Non ne le jugez pas Vous qui ne connaissez pas Les vertiges et le labeur Vous êtes faussement heureux, vous troquez vos valeurs Lui il est tout mon monde et bien plus que ça Seule je crie son nom quand vient le désarroi Et puis tout s'effondre quand il n'est plus là J'aimerais tellement lui dire mais je n'ose pas... Lui qui me fait - śpiewały razem - Tourner dans le vide, vide Tourner dans le vide, vide Tourner dans le vide, il me fait tourner Dans le vide, vide, vide Tourner, tourner dans le vide Tourner dans le vide, il me fait tourne.
- Wiesz co... Ładnie śpiewasz - oznajmiła Emi.
- Hmmm... Dzięki. Idziemy już do Wielkiej Sali? - zapytała Ari.
Blondynka pokiwała głową. Zmieniła swój strój na zieloną sukienkę oraz rozpuściła włosy. Tyle wystarczyło - wyglądała olśniewająco. Shey założyła różową koszulę i wyszły. Okazało się, że Wolf już siedziała i czekała na nie.
- Czasu już nie można cofnąć, ale naprawdę mam nadzieję, że cię nie wylosują - powiedziała do rudej.
Usiadły i obserwowały przybywających ze wszystkich stron uczniów, zarówno ich szkoły jak i innych.
- Ten nowy z Durmstrangu to jakiś zboczeniec... - mruczała pod nosem Victorie, przysiadając się do nich.
- Nie wiem, nie znam - dalej siedziały w całkowitym milczeniu.
Gdy wybiła godzina 21:00 dyrektor wszedł przez wielkie wrota, otoczony przez 2 innych dyrektorów i prefektów naczelnych. Doszli na środek a Dumbledore zaczął przemiawiać.
- Kochani uczniowie... - dalej trwała przemowa, której nikt nie słuchał aż w końcu można było usłyszeć słowa - Właśnie teraz Czara wypisuje reprezentantów!
Wszystkie szmery ucichły. Wpatrywano się w czarę. Nagle buchnęły niebieskie płomienie i w powietrze wyleciała karteczka.
- Reprezentantka Beauxbatons to... Elizabeth Thomas! - wrzasnął dyrektor. Szatynka pobiegła do bocznych drzwi, za którymi zniknęła.
- Reprezentant Durmstangu to Jeydon Wale! - oznajmiono gdy w górę wyleciała kolejna karteczka.
- Aha, no tak, to ten debil - mruknęła pod nosem Russo.
- Reprezentant lub reprezentantka Hogwartu to... - wstrzymano oddech - Remus Lupin!
Znany był już cały skład. Huncwoci zbledli i oprowadzili Lunatyka wzrokiem do drzwi.
***
Wszedł  do pomieszczenia, blady jak ściana. Tak, co prawda wrzucił karteczkę ale teraz... Dopiero wie jak głupio i nieodpowiedzialnie postąpił. Na twarzach reszty malowała się niepewność a na jego strach.
Nie słuchał tego o czym oni mówią, co im tłumaczą. Po prostu chciał jak najszybciej stąd wyjść.

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Rozdział X - Szpiegowanie

Rozdział :)
Długi nawet bo obiecalam ;)
Ps.: Alicja Sims ma pozdrowienia od Ari, kazała przekazać xD

***
Pierwszą lekcją były zaklęcia i wszyscy ruszyli na nie z uśmiechem na twarzy. Zadowolona Lily właśnie pisała za Dorcas esej z eliksirów, James co chwilę składał pocałunek na jej policzku, Chloe nigdzie nie było, Vic z Blackiem zawzięcie dyskutowali o tym, który z nich zostanie wybrany... Remus usiadł na schodach i czekał na nauczyciela, obok niego była Emily, czytająca podręcznik do zaklęć. Susan i Ari szeptały coś do siebie, a Peter, jak to Peter stał jak słup i patrzył na swojego mistrza - Jamesa.
Nagle przybiegła Wolf i oznajmiła, że dzisiejsza lekcja z profesorem Flitwickiem się nie odbędzie.
- Ale... Dlaczego? - zapytała zdziwiona Fox pakując książkę do torby.
- Flitwick pomaga razem z innymi nauczycielami w przygotowaniach na Dzień Duchów. Odwołaną mamy także Transmutację i Zielarstwo - odwróciła się w kierunku korytarza prowadzącego do lochów i krzyknęła - Kto ostatni, ten pisze za mnie wypracowanie z Transmutacji!
***
Drugą lekcją było Zielarstwo, które także było odwołane. Trzeci zaś przedmiot tego dnia, to eliksiry. Emily nuciła sobie pod nosem piosenkę, czasem zaśpiewała coś głośniej, a wtedy wszyscy w Pokoju Wspólnym dziwnie się na nią patrzyli. Kiedy razem z Ari i Chloe szła na lekcję Wolf złożyła jej propozycję zaśpiewania w duecie, więc teraz śpiewały...
- If you ever find yourself stuck in the middle of the sea, I'll sail the world to find you If you ever find yourself lost in the dark and you can't see, I'll be the light to guide you - śpiewała po cichu Emi.
- Find out what we're made of What we are called to help our friends in need - tym razem Chloe śpiewała - You can count on me like 1 2 3 I'll be there
-  And I know when I need it I can count on you like 4 3 2 You'll be there Cause that's what friends are supposed to do, oh yeah
- Wooooh, Wooooh yeah Yeah - teraz śpiewały razem.
-  If you toss and you turn and you just can't fall asleep I'll sing a song beside you And if you ever forget how much you really mean to me Everyday I will remind you - teraz na śpiewanie była kolej Ann.
- Ohh Find out what we're made of What we are called to help our friends in need - tym razem blondynka śpiewała.
- Dobra przestańcie! Już mnie doprowadzacie do szału! - krzyknęła Lily idąca z tyłu za nimi. 
- Nie wtrącaj się. Według mnie bardzo ładnie śpiewają... Może niech spróbują zaśpiewać w duecie? - broniła je Ari, która zazdrościła im talentu.
- I tak wyjdzie im tak samo dennie - stwierdziła Evans, machnęła ręką i odeszła.
- Nie przejmujcie się nią.... Tak to z tymi Gryfonami jest... - pocieszała je ruda Shey - You can count on me like 1 2 3 I'll be there And I know when I need it I can count on you like 4 3 2 You'll be there Cause that's what friends are supposed to do, oh yeah - chciała jeszcze słuchać ich występu więc po cichu zanuciła piosenkę dalej.
- Ale my wcale się nią nie przejmujemy! Tylko... Martwimy się tym co będzie, jeśli zostaniesz wylosowana w Turnieju. No wiesz... Nie dasz sobie rady, powiedzmy to tak - nadal próbowała jej to wytłumaczyć Chloe.
Nie dokończyły rozmowy, ponieważ właśnie dotarł na miejsce zajęć, a Slughorn już zaczął tłumaczyć jak uważyć kolejny eliksir.
Tak mniej więcej w połowie lekcji zwrócił się do Ślizgonów:
- Kochani moi podopieczni... Dzisiaj o 13:00 przyjdę do waszego Pokoju Wspólnego, bo musimy o czymś porozmawiać...
Uczniowie z domu lwa nie potrafili się skupić, bo ciągle myśleli o tym, co tak ważnego może mieć do powiedzenia Ślimak. Ta wieść szybko rozniosła się po szkole, a Huncwoci postanowili zbadać tą sprawę i wejść niezauważonym na teren domu węża i podsłuchać ich rozmowę.
Była 11:45 gdy zaczęła się lekcja Obrony przed Czarną Magią. Pięć minut przed dwunastą profesor Gładysz (polak) wyszedł z uczniami aby ustawić się i czekać na przybycie gości. Zjawili się oni punktualnie, o czasie. Z kierunku Hogsmeade na teren Hogwartu wleciał powóz, uprzeżony w konie. Naprawdę - wleciał, a ciągnęły go latające konie. Była to taka jakby karoca, jak z mugolskich opowieści o "Kopciuszku". Gdy wylądowała wysiadły z niej same dziewczęta - duża kobieta, chyba półolbrzym, i dziewczynki wyglądające jak wile. Takie drobne, delikatne... Każda z nich miała piękne, morskie oczy.
Na środek wyszedł dyrektor, pewnie znowu miał przygotowaną jakąś długą, bezsensowną przemowę...
- Witam was, śliczne dziewczęta w mojej szkole Magii i Czarodziejstwa, w Hogwarcie! Myślę, że będziecie się tutaj świetnie bawić i miło spędzicie u nas czas. Liczę także na to, że moi uczniowie także będą uprzejmi dla tak delikatnych panienek - zamrugał porozumiewawczo, odwrócił się i wtopił w tłum.
Nastąpiły powitania dyrektorki Beauxbatons z innymi nauczycielami, jej podopieczne śmiały się spoglądając w stronę chłopców. Ari stwierdziła, że uczennice są nie śmiałe więc podeszła do nich i zaczęła gadać:
- Hej, jak masz na imię? Jestem Ariana Shey, dla przyjaciół Ari. Co lubisz robić w wolnym czasie?
One nadal milczały. Ruda chwyciła je za ręce i wyciągnęła w kierunku lochów Slytherinu. Oprowadziła je po prawie całym Hogwarcie, a one nadal nie odezwały się ani słowem. 
Emily je dogoniła i przypomniała, że muszą już iść do Pokoju Wspólnego jeśli nie chcą się spóźnić na tą rozmowę z Horacym.
***
Huncwoci wcale nie zjawili się na powitaniu gości. Byli zbyt zajęci ustalaniem planu wejścia i usłyszenia rozmowy ze Ślizgonami.
- Myśl... Jakie może być ich hasło?! - krzyczał na Remusa Black zmuszając go do myślenia.
- Hmm... Czysta krew?
- Zbyt proste i banalne. Myślę, że ich hasło to: Klub Ślimaka - podsunął James - Albo: Malfoy lubi ciastka, lub: Severus Snape i szampon.
- Słuchajcie... Ich hasło to: Ciasteczkowy szampon członków Klubu Czystej Krwi Ślimaka! - wrzasnął Peter.
- Może zróbmy listę pomysłów...? - zaproponował któryś z chłopaków.
- A może lepiej poproście kogoś kto miał za przyjaciela Ślizgona do niedawna? - do dormitorium weszła Lily i ucałowała Pottera w policzek.
- Ej.... Robi się zbyt słodko... Chyba zaraz wyjdę - powiedział Syriusz.
- A znamy kogoś takiego? - zdziwił się Pettigrew. 
Usiedli w kole i zaczęli tworzyć listę pomysłów. Chwilami Evans i Dorcas (która przyszła chwilę później) pękały ze śmiechu.
1. Ciasteczkowy pożeracz Malfoy
2. Zielony szampon Severusa
3. Katherine kocha Severusa, a on nie kocha głupiej Gryfonki
-  Ej, nie głupiej! Co to to nie! - zareagowała ruda.
4. Zniszczyć mugolaki
5. Ślimaczy klub
- Ręka mnie boli, nie piszmy już więcej - narzekał Łapa - Wymyślimy przed wejściem.
***
O godzinie 12:55 stali przed wejściem do Pokoju uczniów domu węża i wypróbowali hasła. Jednak żadne nie było dobre. Nagle do ich uszu dobiegły odgłosy biegu. Zobaczyli Ari, Emily, Susan i Chloe biegnące korytarzem. Nawet nie zatrzymały się przed wejściem tylko krzyknęły:
- Smacznego ciastka! - i wejście się otworzyło.
- I widzicie, wiedziałem, że to coś z ciastkami - triumfował Rogacz.
Chwilę potem chłopcy zrobili to samo. Weszli i zobaczyli, że to pomieszczenie jest o wiele większe od tego u Gryfonów. Nie zdąrzyli się nawet bardziej rozejrzeć, bo Slughorn już zaczął mówić.
- No więc, kochani moi podopieczni... Chcę was o coś poprosić. Naprawdę się zastanówcie zanim wrzucicie kartkę do Czary. Rozumiem, że tu chodzi o wasze ambicje i wogóle ale nie róbcie nic dopóki tego nie przemyślicie. To tyle.
Huncwoci byli wściekli, że chodziło o tak błahą rzecz. Gdy tylko wyszli Horacy zawołał znowu:
- Wiecie co... To tak naprawdę nie był prawdziwy powód tego spotkania... - i opowiedział wszystko po kolei.

niedziela, 19 kwietnia 2015

Kolejna nominacja do LBA! Dziękuje :*

Pytania, które dostałam od Susan Kelley :D :

1. Wiesz kim jestem? Czytasz mojego bloga?
2. Co cię podkusiło/zainspirowało do pisania bloga? Co cię motywuje w tej chwili?
3. Ile czasu poświęcasz na bloga?
4. Jak masz na imię? Do której klasy chodzisz?
5. Co jest dla ciebie najważniejsze?
6. Ulubiona piosenka, film, książka i serial?
7. Jakiego koloru są twoje oczy i włosy?
8. Lubisz sprawiedliwą krytykę, czy wolisz raczej tylko miłe komentarze?
9. Czy kiedyś zwątpiłaś w swoje siły blogowania?
10. Wymień swoich fikcyjnych mężów? Ilu  ich nie żyje?
11. Jaka jest twoja ulubiona pora roku?
1. No ostatnio nie mam za bardzo czasu na czytanie blogów i czytam tylko jednego, ale jak się ze wszystkim wyrobię to z chęcią zerknę i poczytam ;)
2. Hmm... To było tak: Wszyscy mają bloga to czemu nie ja? A co innego ma mnie motywować jak nie czytelnicy i komentarze! :)
3. Jak mam czas to siadam i piszę rozdział. Na tym polega całą filozofia i zajmuje mi to tylko godzinkę dziennie aby powstał rozdział :D
4. Mam na imię Emilia, ale wolę Emilka. Jestem uczennicą klasy 6 w podstawówce. Taka małolata ze mnie.
5. Najważniejsze dla mnie jest... Właściwie nie wiem co. Na razie marzę o spotkaniu Ari (z bloga) i będę mieć taką szansę w czerwcu. Ale ogólnie najważniejsza jest moja rodzina i przyjaciółka <3
6. Piosenka: Elastic Heart
Film: Niezgodna
Książka: seria HP i seria Niezgodna
Serial: Na dobre i na złe
7. Moje oczy są niebieskie (ale potrafią same z siebie zmieniać kolor ;-;), a włosy blond
8. Uzasadniona krytyka jest ok. Wiem co muszę zmienić w opowiadaniu, co się nie podoba czytelnikom.
9. Kiedykolwiek...? Nawet nie wiesz jak często w siebie wątpię...
10. Hm... to po pierwsze Remus Lupin (nie żyje), Syriusz Black (nie żyje), Tobias Eaton - Four (żyje), Haymitch Abernathy (żyje)... Trochę mało, nie żyje połowa czyli 2 osoby, które są u mnie na 1 miejscu ;-;
11. Zima. Lato też jest fajne Jednak wolę zimowe rozrywki ;D

Moje pytania:
1. Oglądasz "Małych Gigantów"?
2. Masz zwierzątko? Jakie?
3. Grasz na jakimś instrumencie?
4. Twój ulubiony serial?
5. Lubisz śpiewać?
6. Jak ma na imię Twój przyjaciel/przyjaciółka?
7. Jaki przedmiot w szkole jest Twoim ulubionym?
8. Lubisz uprawiać sport? Czy wolisz oglądać go w telewizji?
9. Herbata czy kawa?
10. Co lubisz robić w wolnym czasie?
11. Lubisz czytać książki? Jaką następną książkę do przeczytania masz w planie?

Nominuję...
1. Dreamer - http://zmieniczyciedreamer.blogspot.com/
2. Zuzia Dym - http://invicible-ff.blogspot.com
3. LunesDor - http://koniecpsot-huncwoci.blogspot.com

I chyba tyle :P Nie mam kogo więcej nominować xD
Ps.: Jeśli ktoś to czyta to... Rozdział będzie jutro/pojutrze ;)

piątek, 17 kwietnia 2015

Rozdział IX - Ostatnia decyzja

Rozdział! :D
Miłego czytania, mi się tam podoba! ;) Krótki, ale planuję coś dłuższego, a gdyby nie muzyka to musiałabym zawieszać bloga, bo nic nie chciało powstać!
Więc podziękujcie jej, za to że istnieje i mi pomaga bardziej niż Motywacja, która ostatnio leniuchuje oprócz kilku upomnień. Czytajcie i komentujcie! :*
Ps.: Błędy, ja je poprawię, i są literówki, też je poprawię :P 

Kilka dni temu Severus zaczął się spotykać z Kath, a Evans zdawało się, że minął już dobry miesiąc. Dziwicie się jej? Martwiła się o niego, jako o przyjaciela. Niepokoiła się obecnością dziewczyny przy Snape'ie. Co on w niej widzi? Na dodatek ona jest od niego o rok młodsza!
Z pozoru nie widać że są parą, on tylko odprowadza ją na lekcje. Niewielu zna tę tajemnicę. Prawie nikt nie wie.
Ostatnio idąc na zaklęcia, ruda spotkała ich razem. Wyglądali śmiesznie. Ona niska, musiała stanąć na palcach aby pocałować go w policzek. On nachylał się aby ją przytulić. Głupota. Lily miała dość mijania go na korytarzu, a jak na złość przechodziła obok niego na każdej przerwie. W czasie przerwy obiadowej niewytrzymała, chwyciła za rękę Pottera i wyciągnęła do miejsca gdzie nikt ich nie usłyszy.
- Przedstawienie czas zacząć - mrugnęła do niego porozumiewawczo i poszła obserwować jakie atrakcje przygotował dla niej jej chłopak.
Następna lekcja to były eliksiry, które drugoroczni Gryfoni mieli ze Ślizgonami. James uprosił Slughorna aby pozwolił mu ćwiczyć w parze ze Snape'em. Gdy czarnowłosy niepatrzył, dosypywał mu niepotrzebne składniki, mylił kolejność, przewracał strony księgi... w związku z tym ich wywar okazał się najgorszy wśród swojego rocznika.
Jednak to nie wyprowadziło go z równowagi. Nadal promieniał radością i jako pierwszy wybiegł z klasy aby poszukać Katherine. Jednak Huncwot miał jeszcze wiele innych planów jak zniszczyć miłość chłopaka....
***
- Kochanie, dajmy sobie z nimi na razie spokój... Uwierz mi, a zobaczysz, że popamięta... I będzie cię wielbił, i chwalił i padał przed tobą na twarz... - przekonywał ją Potter.
- No dobrze... Ufam ci i wierzę że nie zrobisz mu wielkiej krzywdy ale zapamięta to na zawsze.
***
Czas biegł naprawdę szybko w radosnej atmosferze z okazji zbiliżającego się święta duchów. Kiedy dziewczyny obudziły się rano, 31 października i przeszły do Wielkiej Sali były bardzo zaskoczone. Nad sufitem unosiły się świecące dynie, magiczny sufit pokazywał noc i już czuło się cudowną atmosferę zbliżającego się szybko wieczoru. Usiadły i nie odzywały się do siebie ani słowem, podziwiając zdolności magicznego świata. W pewnym momencie, gdy w pomieszczeniu było już pełno, na miejsce przemów wyszedł dyrektor Hogwartu, z pełnym uznaniem i odchrząknął aby zwrócić na siebie uwagę. Jego sposób był skuteczny.
- Kochani uczniowie, witam was w ten szczególny dzień, a mianowicie dzień duchów! Mam dla was kilka dość znaczących ogłoszeń... Może zacznę od tego: Lekcje są dziś skrócone! Trwają o połowę krócej. A, no i nie będzie obiadu w Wielkiej Sali, tylko na Błoniach. - wszyscy dziwnie wpatrywali się w dyrektora - Ponadto od dzisiaj będą u nas gościć uczniowie z dwóch innych szkół: Durmstrangu i Beaxbantons. Delegacja ze szkoły Igora Karkarowa przybędzie do nas około godziny 12:00, zostaną wtedy przerwane lekcje i wszyscy przybędą ich powitać. Natomiast dziewczęta pod dowództwem Madame Maxime zagoszczą w murach naszej szkoły o godzinie 15:00. O godzinie 21:00 wszyscy przybędą do Wielkiej Sali, mam nadzieję, że nie jest to za późno dla młodszych uczniów, aby legendarna Czara Ognia wylosowała uczestników Turnieju, w którym udział biorą trzy szkoły, trzech uczniów, są trzy zadania lecz jest tylko jeden zwycięzca! - w tym momencie Dumbledore przerwał, rzucając spojrzenie na uczniów jego szkoły - A teraz jeszcze tylko jedno... Proszę, poważnie się zastanówcie przed wrzuceniem swojego nazwiska do Czary, bo potem już nie będzie odwrotu. Potraktujcie te słowa bardzo poważnie i pomyślcie dwa razy, nie tylko o nagrodzie ale też o niebezpieczeństwach i zadaniach Turniejowych. Proszę... Nie chcę aby ktoś zginął - wyszeptał cicho ale i tak ponad połowa uczniów go usłyszała. - No to... Powodzenia, pamiętajcie: Wielka Sala, godzina 21:00!
Po czym wrócił na wyznaczone dla siebie miejsce i spojrzał uważnie na uczniów. "Ciekawe kto w tym roku zginie...?" - pytał sam siebie. Liczył na to, że nikt, jednak co roku była ofiara śmiertelna, a pomimo, że ten Turniej Trójmagiczny to głupi pomysł dla zapewnienia rozrywki. Ale za jaką cenę? Za cenę życia niewinnego nastolatka. Nie fajne...
Natomiast Vic w towarzystwie Blacka właśnie szli w kierunku Czary z czytelnie zapisanymi danymi osobowymi. Byli pewni siebie, przepychali się przez tłum uczniów wymachując karteczkami. Większość osób zawahała się trochę po tej ckliwej przemowie dyrektora. Jednak nie oni. Oddali by wszystko, naprawdę WSZYSTKO aby zostać wylosowanym. Nie dla nagrody. Tu chodzi o sławę i chwałę zwycięzcy. Bycie ważnym. Wszyscy zwracają  na ciebie uwagę. Jesteś ciągle w centrum zainteresowania. O to chodzi.
Pewnym krokiem zmierzała za nimi Ariana z uśmiechem na twarzy. W garści ściskała z chyba osiem kartek, która miała zamiar wrzucić do Czary. To zwiększa możliwość, że ją wylosują. Chciała zostać zwycięzcą. Być pozdziwianą, w blasku chwały. To było jej marzenie, które właśnie może się spełnić.
Za nią szedł James, a ilość kartek, które on miał zamiar wrzucić przekraczała dwadzieścia. Lecz nie znajdowały się na nich jego dane. To karteczki z nazwiskiem: Severus Snape. Zemsta jest słodka. Oj tak. Zemsta to słodka rzecz.
Następnymi osobami idącymi w orszaku były Lily i Dorcas - dwie przyjaciółki od serca. Trzymały się za ręce, jak zwykle nie rozłączne. Wspaniały przykład przyjaźni. Evans trzymała kartkę Meadowes, natomiast Czarna kartkę rudej.
Orszak zamykał Remus. Odważył się wrzucić karteczkę, bo pochodził z biednej rodziny i potrzebował pieniędzy. Koledzy starali się mu pomóc ale jego sytuacja finansowa się nie poprawiła. A nagroda w Turnieju to naprawdę dużo. Może nawet za dużo...
- Ari! Zaczekaj! - do orszaku dołączyły się Emi i Chloe - Jesteś dopiero na pierwszym roku... Przecież słyszałaś dyrektora, na tych turniejach giną ludzie! Umierają, nie wracają do swoich bliskich. Zostawiają z niczym tych, których kochali.
- Myślisz, że jak zostanę wylosowana to nie wygram? Jeszcze wam pokaże... Jak wielki mam potencjał i umiejętności - po czym jej karteczka wylądowała w Czarze i wybuchły promienie. Następnie wylądowały tam pozostałe siedem karteczek i Shey odeszła.
Do orszaku dołączyła Katherine i wrzuciła karteczkę zanim Severus zdążył jej nie pozwolić.
Uśmiechnęła się do niego i pocałowała w usta, po czym odeszła z głupim uśmieszkiem na twarzy. A on stał w tym samym miejscu i patrzył jak odchodzi. 

czwartek, 9 kwietnia 2015

Rozdział VIII - Miłosne połączenia

Jest! Napisałam dzisiaj rozdział dzisiaj i od razu go wstawiam! :)

***
- No, bo widzieliście mnie i Remusa w przyszłości... I za nimi poszliśmy... Ten Lupin z przyszłości się mi oświadczył, a ja się zgodziłam... A jak wyszliśmy razem z gabinetu dyrektora to on... Spytał się czy chcę być jego dziewczyną... No i się nie zgodziłam, bo nic do niego nie czuję... A on mnie teraz unika... Tak strasznie głupio się czuję... Zróbcie z tym coś... Powiedźcie mu, że ja nie chciałam go zranić, że to było tylko tak przez przypadek...
- Emily, on po prostu udaje. Jest inteligentny, wie że nie możecie być teraz razem... Jego zachowanie jest po prostu dziecinne. On tak chce, tak musi być. Po prostu "strzelił focha", przejdzie mu... Uwierz mi, wiem co mówię - powiedziała Vic i poklepała ją po ramieniu, a widząc nadal nieprzekonaną minę koleżanki dodała -  Dokładnie tak samo, reagował na początku Syriusz, to u nich normalne.
Wróciły do wspólnej zabawy, chociaż Emi wolała położyć się spać, odciąć od świata i pomyśleć nad słowami Russo. Poszły spać dopiero o 5:00. Dobrze, że był sobotni ranek, inaczej na pewno niewyspane natchnęłyby się na McGonagall i zarobiły szlaban.
***
W Pokoju Wspólnym Gryffindoru trwała w tym czasie wielka impreza... Jedynym Huncwotem, który w niej nie uczestniczył był James. W końcu się ocknął i zaprosił Lily na randkę. Evans była zaskoczona tą nagłą zmianą zdania (przecież kilka dni temu nie chciał jej widzieć) ale się zgodziła. Martwiła się o niego. Widziała, że coś go dręczy, a jego decyzja pokazała, że jest na dobrej drodze aby się pozbierać. Zjawił się po nią punktualnie o 19:00 i zaprowadził dziwnym, tajnym tunelem do Wrzeszczącej Chaty.
Uszykował wszystko... Na stole stały zapachowe świece, był półmisek z owocami, dwa kieliszki pełne czerwonego wina...
- Przepraszam James, ale ja nie piję - odrzekła ruda wylewając zawartość z kieliszka.
Potter trochę się zasmucił ale po chwili odzyskał humor i włączył romantyczną muzykę w radiu stojącym na parapecie.
- Mówi się trudno... Może innym razem uda mi się namówić cię na lampeczkę wina? - uśmiechnął się pod nosem.
***
Mówiąc szczerze... Black był tak opity, że wcale nie przejął się przybyciem Victorie i tym, że go pocałowała... Pragnął do niej wrócić... Kochał ją. Była kimś więcej niż tylko przyjacielem. Takie uczucie towarzyszyło mu po raz pierwszy w życiu. Nigdy się tak nie czuł. Ona była wyjątkowa... Laska z poczuciem humoru, romantyczna ale rozważna... Na dodatek nie jest w nim ślepo zapatrzona. Ona myśli, że jest tylko jego przyjaciółką. A on się oszukuje, bo ją kocha. To uczucie jest zbyt silne...
Dzięki temu co się mógł na chwilę wrócić do tego co było wcześniej... Przed wakacjami, przed tym jak chodzili. Przypomniał sobie jej delikatne pocałunki, jej ręce głaszczące go po twarzy...
Po jego policzku poleciała słona łza. Starł ją ale po chwili z jego oczu woda leciała strumieniami. On ją kocha... Prawdziwa miłość, nie taka na chwilę...
To tylko przyjaźń, zrozum to Black! - krzyczał na siebie w myślach. Nie podziałało. Drugi głos mówił mu: Nie oszukuj się człowieku, przecież ją kochasz! A on już sam nie wiedział czego chce.
Musiał szybciej wyjść z imprezy i położyć się spać... Jak jej to wyzna to ona go odrzuci... Boi się jej odrzucenia. Boi się być zranionym. Smutne, lecz prawdziwe.
Zasnął już po paru minutach, ze zmęczenia oraz dlatego, że nie mógł znieść myśli o niej.
***
Remus był szczęśliwy, z imprezy u Gryfonów. Potrzebował oderwania od rzeczywistości, to było dla niego naprawdę ważne. Teraz mógł zaszaleć i przestać się martwić. Przestać myśleć o tych Ślizgonkach. Nie myśleć o Emily. I o tym, że musi ją pokochać.
Czekaj... On ma ją pokochać? Nie, to niemożliwe. On nie lubi Ślizgonek. Wręcz nienawidzi. Chamskie, wredne... Gadają to co im ślina na język przyniesie. I on ma pokochać jedną z nich. Niemożliwe.
***
- James, słuchaj... Ja muszę komuś o tym powiedzieć, bo to jest dziwne, podejrzane i zagadkowe! A ufam tylko tobie... I chcę prosić cię o pomoc... James, to jest okropnie dziwne ale... Severus ma dziewczynę! - Evans wtuliła się w Rogacza, z jej oczu płynęły strumienie łez.
- Ale kotku... Przecież mu powiedziałaś, że to koniec, a on znalazł prawdziwą miłość... Co w tym złego? - zdziwił się, ale w głębi duszy nawet ją trochę rozumiał. Lubiła ich sprzeczki, czuła się wtedy doceniana, a teraz to przepadło.
- To dziewczyna z jego domu, z pierwszego rocznika. Był opiekunem jej dormitorium (ktoś starszy musiał być w dormitorium pierwszorocznych, tak jak u Emily, Susan, Ari i Chloe była Victorie) i teraz... Nie wiem co się stało ale oni ze sobą chodzą! Ja nie wierzę, że to się stało... Sev ma dziewczynę...
- Ale co w tym złego? - chłopak powtórzył pytanie.
- Straciłeś kiedyś przyjaciela? - Potter pokręcił przecząco głową - To mnie nie zrozumiesz.
- Ale jak to straciłaś? - nadal nie rozumiał.
- On przyszedł do mnie wczoraj i powiedział: "Lily, znalazłem dziewczynę, ma na imię Katherine i jest Ślizgonką. Z naszą przyjaźnią koniec. Nie będę miał dla ciebie więcej czasu. Kath jest najważniejsza w moim życiu." Nie chce mnie już znać... Nie chce ze mną rozmawiać - teraz Lily już tak bardzo płakała, że chwilami nie mogła złapać oddechu - Proszę cię, James, pomóż mi!
Było mu jej okropnie żal. Ten dupek ją tak zranił. Nie ujdzie mu to na sucho. I tej całej Katherine też nie.

środa, 1 kwietnia 2015

Rozdział VII - Co się z tobą stało?

Hejoo... Witam. Mam dla was przykrą wiadomość. Zawieszam bloga, a jeśli wena nie powróci to na zawsze, lub go usunę. Przepraszam. Czytajcie i proszę o komentarze pod moim ostatnim dziełem...
Ps.: Bez sprawdzenia, z góry przepraszam za błędy! 

***
James od kilku dni nie wychodził z dormitorium. Nie miał ochoty na psoty, zrobił się smutny, nie chodził nawet na lekcje! Leżał i ze łzami w oczach patrzył się w sufit. Reszta Huncwotów starała poprawić mu humor, jednak nic z tego nie wyszło. Potterowi zawalił się cały świat, głównie skupiony na dziewczynie - Lily. Za kilka lat jej nie będzie, więc powinien wykorzystać każdą wolną chwilę na przebywanie z nią, a jednak tego nie robi. Poza tym, ma rywala - Ślizgona, już od dawna w niej zakochanego i starającego się o nieodzwajemnioną dotychczas miłość. Na razie ruda woli jego, ale jak to się zmieni to zostanie sam. Niby nic, każdy w końcu musi umrzeć, ale dlaczego tak młodo i to nie wiadomo w jaki sposób. Mogliby razem zamieszkać, mieć dom, rodzinę... Ale po co, skoro ona i tak odejdzie? A Peter miał racje mówiąc, że nie zmieni przyszłości. Będzie koniec. Ona umrze, nie będzie już nic.
- James, ogarnij się - powiedział Syriusz siadając na łóżku naprzeciwko Rogacza - No ej, uśmiechnij się!
- Zostaw mnie, Black. Chcę być sam.
- I już opłakiwać jej śmierć?! - wrzasnął Łapa - Ma jeszcze przed sobą kilka dobrych lat życia, a ty już myślisz o jej pogrzebie?! No coś jest nie tak, prawda? Nie mazgaj się James, bo stwierdzę, że jesteś gorszy od Petera - powiedział szczerze i na serio.
Reakcja okularnika na te słowa była następująca - wypchnął kolegę z łóżka, uderzył go poduszką, a potem zamknął oczy i schował pod kołdrę. Zebrani usłyszeli szloch.Wypełnił on cały pokój, wcale nie można było się skupić.
- To chociaż bądź ciszej... Bo się wyprowadzę - zażartował.
- Ciekawe skąd lub dokąd - próbował zakończyć rozmowę Peter.
- Do ciebie.
***
Nadszedł październik, za niedługo Czara Ognia miała wylosować uczestników Turnieju Trójmagicznego.... Ariana, jak wiadomo nie potrafiła trzymać języka za zębami i zarobiła kilka szlabanów: u Slughorna (dziwi to was? Nawet jej opiekun z nią nie wytrzymał!), u Sprout, u Hagrida (z którym piła herbatkę, zamiast odbywać szlaban)  oraz u Flitwicka. Chloe stwierdziła, że woli się ogarnąć i korzystać ze swojej spokojnej natury, nie robić kłopotów... Przynajmniej przez jakiś czas. Emily jeszcze nikomu nie powiedziała o rozmowie z Remusem - starała się o niej zapomnieć. Susan większość lekcji opuszczała i wymykała się do lasu ćwiczyć swoje niezwykłe zdolności, a nikt już jej tego nie wypominał.  
Czyli... Wszystko wróciło do normy. Dziewczyny z radością twierdziły, że należy świętować, bo nie wylądowały w gabinecie dyrektora już przez okrągły miesiąc! Wolf dziwił fakt, iż od tamtego pamiętnego dnia nie spotkała Jamesa. Huncwoci chodzili razem, znaczy się Peter, Lupin i Black... a ten jeden chłopak jakby zniknął.
A Victorie... Większość wolnego czasu spędzała na uczeniu Fox świadomego snu. Z upływem tygodnia także reszta postanowiła się nauczyć tej przydatnej techniki. Było przy tym dużo śmiechu i zabawy. Na przykład, kiedy razem ozdabiały dzienniki do zapisywania snów. Każda miała inny szalony pomysł, każdy wtrącał się w pomysł drugiego... Była też mała kłótnia o kolor dzienników, która szybko została roztrzygnięta, bo większość zgodziła się odpuścić (no zgadnijcie kto walczył do końca? No kto? No nie kto inny jak Ari!) Jak dotąd nikomu się nie udało, chociaż minął miesiąc...
- To co... Dzisiaj mija miesiąc od naszej ostatniej wizyty w gabinecie dyrektora... Jest co świętować? - spytała ruda stawiając piwo kremowe na stole w dormitorium.
- Skąd to masz? - zdziwiła się Susan chwytając jedną butelkę.
- No wiesz... Handel w szkole kwitnie... A jak ma się znajomości... - odpowiedziała druga Shey - Takie miłe znajomości na dodatek...
- Mamy rozumieć, że ty już kosztowałaś zawartość tych butelek? - zapytała podejrzliwie Ann - Zawiodłam się na tobie... Czemu na nas nie poczekałaś?!
Po chwili siedziały w kole i powoli popijały z butelki. Fox odmówiła, lecz Chloe wyciągnęła ją na korytarz i powiedziała:
- Widzę, że coś cię dręczy... Nie mów i nie udawaj, że nie, bo doskonale wiem, że masz jakiś problem, o którym nikomu nie chcesz mówić. Wypij z nami, będzie fajnie, zobaczysz! Przynajmniej na chwilę zapomnisz o problemach...
Jej argumenty były naprawdę dobre i przekonały dziewczynę. Dosiadła się i zaczęła pić z nimi. Po upływie godziny wszystkie bolała głowa, jednak żadna nie chciała się przyznać do słabości. Postanowiły pograć w butelkę... Tak jak w ten pamiętny dzień gdy się poznały.
- Prawda czy wyzwanie? - butelka pokazała Victorie, która dołączyła do zabawy i uzupełniła zapasy alkoholu.
- Wyzwanie, a co myślałaś - uśmiechnęła się czarnowłosa.
- Idź do Syriusza, powiedz że go kochasz i pocałuj go na oczach wszystkich - uśmiechnęła się zadająca pytanie blondynka.
- Ja... ja chyba wolę prawdę... - zmieniła zdanie Vic.
- Czy naprawdę kochałaś Syriusza Blacka?
- No ok, wybieram wyzwanie... Mam je zrobić teraz...?
- Tak. Na oczach wszystkich w pokoju wspólnym Gryfonów.
- A jak mam się tam dostać?
- Nie wiem... Wybrałaś wyzwanie - uśmiechnęła się Susan.
Dziwne... Czemu korytarze o tej godzinie są puste... jest dopiero 20:00... a nie, Wolf źle spojrzała na zegarek, jest 00:02!
- Nie myślicie, że on może teraz spać? - zapytała pokazując godzinę.
- Black? No co ty, on nigdy nie śpi. Nigdy. Zapamiętaj to sobie! - pouczyła ją starsza koleżanka.
Wpadły do Pokoju Wspólnego Gryfonów przewracając jakiegoś pierwszorocznego.
- Syriusz! Kochanie! - wydarła się Russo po wejściu na środek pomieszczenia.
- Tu jestem... Ciszej... Bo cię jeszcze ktoś usłyszy... - uciszył ją Łapa z anielskim spokojem.
- Co mówisz, kotku!? - wrzasnęła jeszcze głośniej - Wiesz, że cię kocham, prawda Black... Och ty mój kochany - i pocałowała go gdy prawie wszyscy zebrani spojrzeli się w ich stronę.
Wróciły do dormitorium z wyrazem zdziwienia na twarzach. Gdy Vic zakręciła butelką ta wskazała Emi. 
- To co... Prawda czy wyzwanie...?
- Prawda - opowiedziała znudzonym głosem Fox.
- Czy... Czym się tak denerwujesz? - spytała czarnowłosa.
- Jak to czym? Remusem.
- Ale czemu? Co on ci takiego zrobił? - zdziwiła się Ari, która bardzo polubiała Remusa po tym co zrobił w przyszłości.
- To długa historia... - próbowała się wykręcić dziewczyna.
- Opowiadaj! Mamy całą noc, z chęcią posłuchamy! - postawiły na swoim Ann, Victorie i siostry Shey.

Obserwatorzy