środa, 1 kwietnia 2015

Rozdział VII - Co się z tobą stało?

Hejoo... Witam. Mam dla was przykrą wiadomość. Zawieszam bloga, a jeśli wena nie powróci to na zawsze, lub go usunę. Przepraszam. Czytajcie i proszę o komentarze pod moim ostatnim dziełem...
Ps.: Bez sprawdzenia, z góry przepraszam za błędy! 

***
James od kilku dni nie wychodził z dormitorium. Nie miał ochoty na psoty, zrobił się smutny, nie chodził nawet na lekcje! Leżał i ze łzami w oczach patrzył się w sufit. Reszta Huncwotów starała poprawić mu humor, jednak nic z tego nie wyszło. Potterowi zawalił się cały świat, głównie skupiony na dziewczynie - Lily. Za kilka lat jej nie będzie, więc powinien wykorzystać każdą wolną chwilę na przebywanie z nią, a jednak tego nie robi. Poza tym, ma rywala - Ślizgona, już od dawna w niej zakochanego i starającego się o nieodzwajemnioną dotychczas miłość. Na razie ruda woli jego, ale jak to się zmieni to zostanie sam. Niby nic, każdy w końcu musi umrzeć, ale dlaczego tak młodo i to nie wiadomo w jaki sposób. Mogliby razem zamieszkać, mieć dom, rodzinę... Ale po co, skoro ona i tak odejdzie? A Peter miał racje mówiąc, że nie zmieni przyszłości. Będzie koniec. Ona umrze, nie będzie już nic.
- James, ogarnij się - powiedział Syriusz siadając na łóżku naprzeciwko Rogacza - No ej, uśmiechnij się!
- Zostaw mnie, Black. Chcę być sam.
- I już opłakiwać jej śmierć?! - wrzasnął Łapa - Ma jeszcze przed sobą kilka dobrych lat życia, a ty już myślisz o jej pogrzebie?! No coś jest nie tak, prawda? Nie mazgaj się James, bo stwierdzę, że jesteś gorszy od Petera - powiedział szczerze i na serio.
Reakcja okularnika na te słowa była następująca - wypchnął kolegę z łóżka, uderzył go poduszką, a potem zamknął oczy i schował pod kołdrę. Zebrani usłyszeli szloch.Wypełnił on cały pokój, wcale nie można było się skupić.
- To chociaż bądź ciszej... Bo się wyprowadzę - zażartował.
- Ciekawe skąd lub dokąd - próbował zakończyć rozmowę Peter.
- Do ciebie.
***
Nadszedł październik, za niedługo Czara Ognia miała wylosować uczestników Turnieju Trójmagicznego.... Ariana, jak wiadomo nie potrafiła trzymać języka za zębami i zarobiła kilka szlabanów: u Slughorna (dziwi to was? Nawet jej opiekun z nią nie wytrzymał!), u Sprout, u Hagrida (z którym piła herbatkę, zamiast odbywać szlaban)  oraz u Flitwicka. Chloe stwierdziła, że woli się ogarnąć i korzystać ze swojej spokojnej natury, nie robić kłopotów... Przynajmniej przez jakiś czas. Emily jeszcze nikomu nie powiedziała o rozmowie z Remusem - starała się o niej zapomnieć. Susan większość lekcji opuszczała i wymykała się do lasu ćwiczyć swoje niezwykłe zdolności, a nikt już jej tego nie wypominał.  
Czyli... Wszystko wróciło do normy. Dziewczyny z radością twierdziły, że należy świętować, bo nie wylądowały w gabinecie dyrektora już przez okrągły miesiąc! Wolf dziwił fakt, iż od tamtego pamiętnego dnia nie spotkała Jamesa. Huncwoci chodzili razem, znaczy się Peter, Lupin i Black... a ten jeden chłopak jakby zniknął.
A Victorie... Większość wolnego czasu spędzała na uczeniu Fox świadomego snu. Z upływem tygodnia także reszta postanowiła się nauczyć tej przydatnej techniki. Było przy tym dużo śmiechu i zabawy. Na przykład, kiedy razem ozdabiały dzienniki do zapisywania snów. Każda miała inny szalony pomysł, każdy wtrącał się w pomysł drugiego... Była też mała kłótnia o kolor dzienników, która szybko została roztrzygnięta, bo większość zgodziła się odpuścić (no zgadnijcie kto walczył do końca? No kto? No nie kto inny jak Ari!) Jak dotąd nikomu się nie udało, chociaż minął miesiąc...
- To co... Dzisiaj mija miesiąc od naszej ostatniej wizyty w gabinecie dyrektora... Jest co świętować? - spytała ruda stawiając piwo kremowe na stole w dormitorium.
- Skąd to masz? - zdziwiła się Susan chwytając jedną butelkę.
- No wiesz... Handel w szkole kwitnie... A jak ma się znajomości... - odpowiedziała druga Shey - Takie miłe znajomości na dodatek...
- Mamy rozumieć, że ty już kosztowałaś zawartość tych butelek? - zapytała podejrzliwie Ann - Zawiodłam się na tobie... Czemu na nas nie poczekałaś?!
Po chwili siedziały w kole i powoli popijały z butelki. Fox odmówiła, lecz Chloe wyciągnęła ją na korytarz i powiedziała:
- Widzę, że coś cię dręczy... Nie mów i nie udawaj, że nie, bo doskonale wiem, że masz jakiś problem, o którym nikomu nie chcesz mówić. Wypij z nami, będzie fajnie, zobaczysz! Przynajmniej na chwilę zapomnisz o problemach...
Jej argumenty były naprawdę dobre i przekonały dziewczynę. Dosiadła się i zaczęła pić z nimi. Po upływie godziny wszystkie bolała głowa, jednak żadna nie chciała się przyznać do słabości. Postanowiły pograć w butelkę... Tak jak w ten pamiętny dzień gdy się poznały.
- Prawda czy wyzwanie? - butelka pokazała Victorie, która dołączyła do zabawy i uzupełniła zapasy alkoholu.
- Wyzwanie, a co myślałaś - uśmiechnęła się czarnowłosa.
- Idź do Syriusza, powiedz że go kochasz i pocałuj go na oczach wszystkich - uśmiechnęła się zadająca pytanie blondynka.
- Ja... ja chyba wolę prawdę... - zmieniła zdanie Vic.
- Czy naprawdę kochałaś Syriusza Blacka?
- No ok, wybieram wyzwanie... Mam je zrobić teraz...?
- Tak. Na oczach wszystkich w pokoju wspólnym Gryfonów.
- A jak mam się tam dostać?
- Nie wiem... Wybrałaś wyzwanie - uśmiechnęła się Susan.
Dziwne... Czemu korytarze o tej godzinie są puste... jest dopiero 20:00... a nie, Wolf źle spojrzała na zegarek, jest 00:02!
- Nie myślicie, że on może teraz spać? - zapytała pokazując godzinę.
- Black? No co ty, on nigdy nie śpi. Nigdy. Zapamiętaj to sobie! - pouczyła ją starsza koleżanka.
Wpadły do Pokoju Wspólnego Gryfonów przewracając jakiegoś pierwszorocznego.
- Syriusz! Kochanie! - wydarła się Russo po wejściu na środek pomieszczenia.
- Tu jestem... Ciszej... Bo cię jeszcze ktoś usłyszy... - uciszył ją Łapa z anielskim spokojem.
- Co mówisz, kotku!? - wrzasnęła jeszcze głośniej - Wiesz, że cię kocham, prawda Black... Och ty mój kochany - i pocałowała go gdy prawie wszyscy zebrani spojrzeli się w ich stronę.
Wróciły do dormitorium z wyrazem zdziwienia na twarzach. Gdy Vic zakręciła butelką ta wskazała Emi. 
- To co... Prawda czy wyzwanie...?
- Prawda - opowiedziała znudzonym głosem Fox.
- Czy... Czym się tak denerwujesz? - spytała czarnowłosa.
- Jak to czym? Remusem.
- Ale czemu? Co on ci takiego zrobił? - zdziwiła się Ari, która bardzo polubiała Remusa po tym co zrobił w przyszłości.
- To długa historia... - próbowała się wykręcić dziewczyna.
- Opowiadaj! Mamy całą noc, z chęcią posłuchamy! - postawiły na swoim Ann, Victorie i siostry Shey.

6 komentarzy:

  1. Ja i Black c: Podoba mi się jego nazwisko :'') No bo w końcu to mój ulubiony kolor xD Czekam na następny, a co do wstępu to wszyscy przecież wiemy, ze dziś Prima Aprilis i nikt ci nie uwierzy xDDDD ~Wierna Motywacja Czekająca Na Turniej :3 xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cicho siedź! Nie prawda bo miałam zastoja wena xD wyczerpał się na opowiadaniu z Polaka xD

      Usuń
    2. No ale bloga byś nie usunęła bo ja bym cię zabiła ^-^

      Usuń
  2. Weny życzę ! ... Proponuje, żebyś parę najbliższy czas, zapomniała o tym, nie przejmowała się blogiem, ale go nie usuwała, jak po taki"odwyku" wrócisz do pisania, to pomysły same do do głowy wpadną Kochana ! <3 słuchaj muzyki jak piszesz, to pomaga... przynajmniej mi to pomaga :D ... biedny James ;-; ... No Syriusz i jego "problemy z kobietami" <3 Kochania, pisz dalej, cierpliwie poczekam na więcej <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Znalazłam jeden błąd, ale wybaczę ci go, bo okazał się dość humorystyczny ;). "wypchnął kolegę z łóżka, uderzył go poduszką, a potem zamknął oczy i schował pod kołdrę" - nie wiem jak inni, ale wyobraziłam sobie Jamesa z oczami na szypułkach (jak mają ślimaki) i chowającego te oczy pod kołdrą ;D
    A poza tym, to genialnie opisałaś scenę z butelkowym wyzwaniem ;). Syriusz musiał się nieźle zdziwić ;)
    http://nocturne.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział
    Jak one się mogły upić bezalkoholowym piwem kremowym?!
    Biedaczek ten James
    Vic normalnie najlepsza...

    Alicja

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy