niedziela, 26 kwietnia 2015

Rozdział XI - Czara ma decydujący głos

Witam :D
Liczba czytelników spada... :/ Znaczy się komentujących, bo nie wiem czy czytają ale bynajmniej nie komentują :(
Dobiłam do ponad 10 obserwatorów! (11) :D Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa! :)
Miłego czytania i to chyba będzie na tyle :P

***
Plan był trudny do zrealizowania ale możliwy. Slughorn chyba trochę przesadził, no ale ok... Dla pierwszorocznych było to jednak wyzwanie. Dziewczyny i Vic nie poszły na lekcje tylko siedziały w pokoju wspólnym.
- Myślę, że z Durmstrangu będzie ktoś przystojny... No bo wiecie, fajnie by było spotkać kogoś nowego, co nie? - powiedziała gdy zbliżała się 15:00 i zaczęły się już zbierać do wyjścia.
- I pomyśleć, że tak niedawno zostawiłaś Syriusza. Nie rozumiem, dlaczego to zrobiłaś. Przecież Black... On ma swoje wady, ale bez przesady. Jest przystojny, a ty szukasz sobie nowego, liczysz na przystojniejszego? - zapytała Ari.
Russo nic nie odpowiedziała, postanowiła zachować wszystko dla siebie. Owszem, Łapa był nawet ładny, dużo na niego leciało, był bardzo ciekawą osobą, mieli podobny charakter... Ale to nie było to.
Pokój całkowicie opustoszał, one także już wyszły, teraz przemierzały korytarze, na ścianach wisiały ruszające się i mówiące obrazy, cały zamek jakby ożył. Najlepsze były duchy latające pod sufitem oraz dynie. Nadawały charakter temu świętu. Gdy doszły goście z Instytutu już stali w głównym wejściu i uśmiechali się do wszystkich.
A najszerzej uśmiechał się szatyn. Był ubrany w skórę jakiegoś zwierzęcia, chyba dzika, zresztą tak jak pozostali chłopcy. Ale pod spodem nosił elegancką, białą koszulę, a jego szare oczy lśniły i były wesołe. Był chyba najbardziej przystojny ze wszystkich, ale nikt nie zwracał na niego uwagi, wszyscy słuchali przemowy dyrektora. Nagle wyszedł z kręgu i podszedł w kierunku Victorie. Chwycił ją za rękę a ona zdążyła tylko rzucić w stronę dziewczyn przestraszone spojrzenie zanim znikła za zakrętem.
Doszedł do lochów, a wtedy chwycił ją za głowę i przyciągnął w geście pocałunku, który ona natychmiast przerwała. Odsunęła się i zaczęła powoli oddalać się w stronę wyjścia z zamku.
- Sammy, wracaj! Kocham cię, chcę z tobą być, a to wszystko nie tak jak myślisz! - krzyczał za nią.
- Jaka Sammy? Jestem Vic, a nie jakaś Sam, chyba, że masz coś z głową - odpowiedziała dziewczyna.
- Oj... Przepraszam. Musiałem cię z nią pomylić. To moja była dziewczyna. Zapomniałem, że jej już nie ma - zasmucił się.
Zdziwiła się. Co znaczy, że jej "już nie ma"? Zapytała się go o to. Okazało się, że jego dziewczyna zginęła w wypadku samochodowym, gdy jechali razem na wakacje. On go przeżył, tak właściwie to nic mu się nie stało. Była półkrwi, a on chodź czystej krwi to nie miał do niej wyrzutów z tego powodu. Tęsknił za nią. Poprosił Russo aby opowiedziała coś o sobie.
- No cóż... Jestem Victorie, Ślizgonka, drugi rocznik. Status krwi: czysta. Aktualnie nie mam chłopaka i nie zamierzam mieć, dopóki nie znajdę prawdziwej miłości.
- Aha - odpowiedział tylko - To ja już może pójdę. Na ten obiad, co nie? Która godzina? Zdaje mi się, że już długo tutaj siedzimy - pokazała mu zegarek i odeszła. Przez tą akcję z Sammy nie przypadł jej do gustu. Szkoda... Był nawet przyjstojny.
***
 W szkole panowało napięcie. Jeszcze godzina dzieliła wszystkich do poznania reprezentantów Turnieju. Cały dzień dłużył się w nieskończoność. Chloe spędziła resztę dnia w bibliotece, Susan... Tak właściwie już od kilku dni każdą wolną chwilę spędzała z Brunem - swoim chłopakiem. Vic wyszła na chwilę, przemyśleć jakąś sprawę i w dormitorium zostały tylko Ariana i Emily. Fox zaczęła śpiewać, a razem z nią nuciła cicho Shey.
- Możemy razem zaśpiewać? - padło pytanie, którejś z nich.
- Jasne - usłyszana została odpowiedź.
- ll était brun, le teint basané Le regard timide, les mains toutes abîmées Il taillait la pierre fils d'ouvrier Il en était fier, mais pourquoi vous riez? Non ne le jugez pas Vous qui ne connaissez pas Les vertiges et le labeur Vous êtes faussement heureux, vous troquez vos valeurs Lui il est tout mon monde et bien plus que ça Seule je crie son nom quand vient le désarroi Et puis tout s'effondre quand il n'est plus là J'aimerais tellement lui dire mais je n'ose pas... Lui qui me fait - śpiewały razem - Tourner dans le vide, vide Tourner dans le vide, vide Tourner dans le vide, il me fait tourner Dans le vide, vide, vide Tourner, tourner dans le vide Tourner dans le vide, il me fait tourne.
- Wiesz co... Ładnie śpiewasz - oznajmiła Emi.
- Hmmm... Dzięki. Idziemy już do Wielkiej Sali? - zapytała Ari.
Blondynka pokiwała głową. Zmieniła swój strój na zieloną sukienkę oraz rozpuściła włosy. Tyle wystarczyło - wyglądała olśniewająco. Shey założyła różową koszulę i wyszły. Okazało się, że Wolf już siedziała i czekała na nie.
- Czasu już nie można cofnąć, ale naprawdę mam nadzieję, że cię nie wylosują - powiedziała do rudej.
Usiadły i obserwowały przybywających ze wszystkich stron uczniów, zarówno ich szkoły jak i innych.
- Ten nowy z Durmstrangu to jakiś zboczeniec... - mruczała pod nosem Victorie, przysiadając się do nich.
- Nie wiem, nie znam - dalej siedziały w całkowitym milczeniu.
Gdy wybiła godzina 21:00 dyrektor wszedł przez wielkie wrota, otoczony przez 2 innych dyrektorów i prefektów naczelnych. Doszli na środek a Dumbledore zaczął przemiawiać.
- Kochani uczniowie... - dalej trwała przemowa, której nikt nie słuchał aż w końcu można było usłyszeć słowa - Właśnie teraz Czara wypisuje reprezentantów!
Wszystkie szmery ucichły. Wpatrywano się w czarę. Nagle buchnęły niebieskie płomienie i w powietrze wyleciała karteczka.
- Reprezentantka Beauxbatons to... Elizabeth Thomas! - wrzasnął dyrektor. Szatynka pobiegła do bocznych drzwi, za którymi zniknęła.
- Reprezentant Durmstangu to Jeydon Wale! - oznajmiono gdy w górę wyleciała kolejna karteczka.
- Aha, no tak, to ten debil - mruknęła pod nosem Russo.
- Reprezentant lub reprezentantka Hogwartu to... - wstrzymano oddech - Remus Lupin!
Znany był już cały skład. Huncwoci zbledli i oprowadzili Lunatyka wzrokiem do drzwi.
***
Wszedł  do pomieszczenia, blady jak ściana. Tak, co prawda wrzucił karteczkę ale teraz... Dopiero wie jak głupio i nieodpowiedzialnie postąpił. Na twarzach reszty malowała się niepewność a na jego strach.
Nie słuchał tego o czym oni mówią, co im tłumaczą. Po prostu chciał jak najszybciej stąd wyjść.

6 komentarzy:

  1. SUUUPER!!!
    Dawaj następny! Chcę wiedzieć co się stało dalej ;))

    Pozdrawiam xoxo
    http://invicible-ff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesus Christ ! Bałam się że zabijesz Severusa <3 niesamowite ! Nie moge się doczekać !

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział Super! Nie zabijaj Lunatyka! Proszę!
    PISZ! Życzę weny! I pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie zabijesz go, ja to wiem, bo przecież on będzie z Emily. Może jednak wylosuje jeszcze Arianę? Albo po prostu ktoś wrzuci ją pod pociąg? Nie? To chociaż zrzuci z wierzy astronomicznej? Nie mam pojęcia co to za gościu, ale był dziwny... bardzo.
    Czekam na następny! Weny!
    - A

    OdpowiedzUsuń
  5. Pisz bo musze dowiedziec sie wiecej o Turnieju i o Jeydonie XD PISZ C:

    OdpowiedzUsuń
  6. ... o jejciu, przeczuwałam pewna, ze Snape, wrobiony prze Pottera będzie reprezentantem ... ale LUNATYK, o jej ;-; biedactwo ... oh i vicki i jej problemy sercowe ... wow, czytałam z wielkim zaciekawieniem, chce więcej!

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy