sobota, 23 maja 2015

Miniaturka - Draluna

Hej :)
Dawno nie było miniaturki... A co do rozdziałów to mam już ogarnięty prolog więc można go już poczytać ;)
Miłego czytania :* Oprócz pierwszych rozdziałów nie będzie większych zmian ;)

***
Dzisiaj jest ten najważniejszy dzień, który zadecyduje o jego karierze Śmierciożercy. Już dzisiaj zabije Dumbledore'a, już dzisiaj pokaże kto tu…
- Draco, wstawaj, musisz dziś wypaść szczególnie olśniewająco! - do jego pokoju wpadła Pansy Parkinson, rzucając mu na łóżko szatę Slytherinu – W końcu dzisiaj wszyscy dowiedzą się o prawdziwym tobie! - świergotała radośnie.
„Dlaczego to akurat ty masz mnie przygotować...” - ze złością stwierdził chłopak ale nie powiedział tego na głos, tylko posłusznie się ubrał. Ślizgonka nie szczędząc słów zachwytu układa mu z włosów wybujane fryzury, gdy on niezadowolony od czasu do czasu komentował to nie mile. Z ogromnym zadowoleniem stwierdził iż dziewczyna może już wyjść i nie będzie mu więcej potrzebna.
Stanął przed lustrem uśmiechając się do siebie i mówiąc:
- Dzisiaj pokażę, że Severus Snape jest porażką! - po czym przeczesał ręką włosy, niszcząc ich układ, przerzucił przez ramię torbę i z wymalowaną satysfakcją na twarzy wyszedł z dormitorium.
***
Biegła korytarzem na bosaka w kierunku pokoju Życzeń. Hermiona powiadomiła ją o spotkaniu się w tym miejscu członków GD. Ciekawe co się stało skoro nie spotkali się tak od jakiegoś roku…?
Zamyślona wpadła na jakiegoś chłopaka, ze starszej klasy. Pomógł jej wstać, lecz gdy ujrzał jej twarz błyskawicznie ją odepchnął.
- Nie zawracaj mi czasu, a i przy okazji: patrz jak chodzisz! - podłożył jej nogę nim zdążyła wstać.
Zszokowana ale potrafiąca zachować trzeźwy rozum odpowiedziała:
- A ty zastanów się nad niektórymi decyzjami nim będzie za późno… - Malfoy zastanawiał się długo czy wie co ma się wydarzyć tego wieczoru, lecz i tak krzyczał za nią: „Pomylona! Pomyluna!” dopóki nie znikła za zakrętem.
Całe zajście było co najmniej dziwne, więc postanowił pójść za nią, aby dowiedzieć się jakie jest źródło informacji, które ona posiada. Gdy doszła do pustej ściany zrozumiał… Próbuje wejść do pokoju, w którym on spędzał każdą wolną chwilę w tym roku szkolnym w Hogwarcie! Naprawdę, ona wie o wiele więcej niż się spodziewał…
Wkroczyła do pomieszczenia, a on nie wiedział jak wejść za nią nie zauważony więc już chciał odejść gdy usłyszał głos:
- Dracon, chodź ze mną, tchórzofredko – powiedziała odwrócona do niego blondynka więc nic nie mówiąc wszedł do sali.
Znalazł się w bibliotece i ujrzał dwa stoły na środku. Przy jednym z nich siedziała Lovegood, a obok dziewczyna z domu węża. Zrobiło mu się ich żal, siedziały same, bez nikogo innego. A on mógł jak najszybciej pomóc tylko jednej z nich. Odwrócił się jednak i odczekał, aż wszystko się rozpłynie.
Scena zmieniła się. Teraz siedział w celi w Azkabanie, a Krukonka była jego współwięźniem. Unikał jej, a ona coraz bardziej popadała w depresję. Było mu jej żal, lecz nie odezwał się ani słowem.
Następnie znów znalazł się przy drzwiach do Pokoju Życzeń. Luna trzymała go za rękę i przytulała. Nie wiedział, co to było, ale chciał z nią być. Wzmocnił uścisk, zamiast ją odepchnąć. Wtedy ona przemówiła piskliwym głosem:
- Zdecyduj się co jest dobre, bo przecież nie zawsze musisz „grać” rolę tego złego – szepnęła mu na ucho.
Dźwięk jej słodkiego głosiku gdy do niego mówiła, chodził po jego głowie cały dzień. Dopadło go jakieś dziwne uczucie – potrzebował jej, bo Pomyluna jako jedyna rozumiała co czuje, dawała dobre rady… Bał się tego co nastąpi wieczorem. Dziewczyna była wyjątkowa, a on zaczął kierować się sercem. Po lunchu zawołał swojego kumpla – Zabiniego i kazał mu dostarczyć karteczkę Potterowi bez zadawania pytań.
***
„Potter, muszę się z Tobą spotkać, jeszcze przed wieczorem. Jeśli tego nie zrobimy to… Hogwart opanuje mroczna strona. Pod wieczór poleje się krew, chyba, że mi pomożesz…
Draco”
***
- Harry! Wiesz, że Malfoy jest zły i nieprzewidywalny, a ty bez żadnego wahania chcesz iść się z nim spotkać?! Ze swoim największym wrogiem?! - Hermiona zdziwiona próbowała go odwieść od tej decyzji.
- Moim największym wrogiem jest Volde… - usłyszał pisk przerażenia Rona – Och, przepraszam, Sami-Wiecie-Kto. Co mi zrobi „wielki pan arystokrata” Dracon? Nie boję się go… Jedyne w czym jest dobry to eliksiry i latanie na miotle… Nawet nie, Snape faworyzuje Ślizgonów, a do drużyny dostał się dzięki bogatemu ojcu…
Pomimo tego chłopak był zdziwiony wiadomością. Ciekawość zwyciężyła i za chwilę pójdzie odszukać Ślizgona.
***
Była godzina 16:00. Zgodnie z doniesieniami Śmierciożerców, za pół godziny Dumbledore zawoła Harry'ego i wyruszą… A co jeśli Potter jest tchórzem i nie przyjdzie na spotkanie? To do niego nie podobne…
Właśnie w tej chwili znowu wpadł na Lunę. Zaskoczony nie wiedział co zrobić, a ona zaczęła mówić:
- Wiesz co, Draco? To nie ważne, czy on przyjdzie, czy nie… Ważne jest to co mówi ci serce, bo ty sam musisz o tym zadecydować. Słuchaj głosu serca… - stwierdziła.
- Słucham głosu serca – odezwał się do niej.
- Ale którego? Tego prawdziwego, niezależnego od nikogo, czy zlodowaciałego, słuchającego Voldemorta?
- Słucham głosu serca… - zaczął.
- No i co w związku z tym? - zapytała blondynka, już po raz drugi dzisiaj chwytając go za rękę.
- Słucham głosu serca i w związku z tym…
- Teraz powiedz co podpowiada ci twoje serce – próbowała pomóc mu ułożyć sensowne zdanie.
- Słucham głosu serca i w związku z tym zrozumiałem, że cię… kocham – powiedział i pocałował ją namiętnie w usta.
- Och, Malfoy, to słodkie, ale nie o to chodziło! Możemy o tym wyznaniu pogadać później, a teraz powiedz, co mówi twoje serce o wydarzeniach, które mają się rozegrać dzisiaj w nocy.
- Nie chcę brać w tym udziału. A to dzięki tobie. Ale nie chcę też aby uznano mnie za tchórza i… nie wiem co o tym myśleć – wyznał jej blondyn szczerze.
- Jeśli mnie kochasz to oddaj mi pewną przysługę… Zostań tchórzem – uśmiechnęła się – No dobrze, koniec żartów… Cokolwiek nie zrobisz i tak będę cię kochać, Draconie Malfoy'u.
***
Przyszedł ostateczny czas decyzji. Stoi i przeciąga tą chwilę w nieskończoność. Wszyscy pewnie pomyślą, że to staruszek przeciągnął go na stronę dobra, ale nie… To Luna. Widzi ją stojącą za dyrektorem, a ona podpowiada mu jak powinien uczynić. W końcu na scenę wbiega Snape i… Udało się! Nie zrobił tego. Z tylko jednego powodu. Z miłości.

czwartek, 7 maja 2015

Sprawy organizacyjne #1

Hej :]
Tak, to ja postanawiam zostawić tego bloga ale zmienię trochę rozdzialy aktualnie blog jest zawieszony dopóki wszystkiego nie uporządkuję
Pozdrawiam

Obserwatorzy