Dawno nie było miniaturki... A co do rozdziałów to mam już ogarnięty prolog więc można go już poczytać ;)
Miłego czytania :* Oprócz pierwszych rozdziałów nie będzie większych zmian ;)
***
Dzisiaj jest ten
najważniejszy dzień, który zadecyduje o jego karierze
Śmierciożercy. Już dzisiaj zabije Dumbledore'a, już dzisiaj
pokaże kto tu…
- Draco, wstawaj,
musisz dziś wypaść szczególnie olśniewająco! - do jego pokoju
wpadła Pansy Parkinson, rzucając mu na łóżko szatę Slytherinu –
W końcu dzisiaj wszyscy dowiedzą się o prawdziwym tobie! -
świergotała radośnie.
„Dlaczego to
akurat ty masz mnie przygotować...” - ze złością stwierdził
chłopak ale nie powiedział tego na głos, tylko posłusznie się
ubrał. Ślizgonka nie szczędząc słów zachwytu układa mu z
włosów wybujane fryzury, gdy on niezadowolony od czasu do czasu
komentował to nie mile. Z ogromnym zadowoleniem stwierdził iż
dziewczyna może już wyjść i nie będzie mu więcej potrzebna.
Stanął przed
lustrem uśmiechając się do siebie i mówiąc:
- Dzisiaj pokażę,
że Severus Snape jest porażką! - po czym przeczesał ręką włosy,
niszcząc ich układ, przerzucił przez ramię torbę i z wymalowaną
satysfakcją na twarzy wyszedł z dormitorium.
***
Biegła korytarzem
na bosaka w kierunku pokoju Życzeń. Hermiona powiadomiła ją o
spotkaniu się w tym miejscu członków GD. Ciekawe co się stało
skoro nie spotkali się tak od jakiegoś roku…?
Zamyślona wpadła
na jakiegoś chłopaka, ze starszej klasy. Pomógł jej wstać, lecz
gdy ujrzał jej twarz błyskawicznie ją odepchnął.
- Nie zawracaj mi
czasu, a i przy okazji: patrz jak chodzisz! - podłożył jej nogę
nim zdążyła wstać.
Zszokowana ale
potrafiąca zachować trzeźwy rozum odpowiedziała:
- A ty zastanów się
nad niektórymi decyzjami nim będzie za późno… - Malfoy
zastanawiał się długo czy wie co ma się wydarzyć tego wieczoru,
lecz i tak krzyczał za nią: „Pomylona! Pomyluna!” dopóki nie
znikła za zakrętem.
Całe zajście było
co najmniej dziwne, więc postanowił pójść za nią, aby
dowiedzieć się jakie jest źródło informacji, które ona posiada.
Gdy doszła do pustej ściany zrozumiał… Próbuje wejść do
pokoju, w którym on spędzał każdą wolną chwilę w tym roku
szkolnym w Hogwarcie! Naprawdę, ona wie o wiele więcej niż się
spodziewał…
Wkroczyła do
pomieszczenia, a on nie wiedział jak wejść za nią nie zauważony
więc już chciał odejść gdy usłyszał głos:
- Dracon, chodź ze
mną, tchórzofredko – powiedziała odwrócona do niego blondynka
więc nic nie mówiąc wszedł do sali.
Znalazł się w
bibliotece i ujrzał dwa stoły na środku. Przy jednym z nich
siedziała Lovegood, a obok dziewczyna z domu węża. Zrobiło mu się
ich żal, siedziały same, bez nikogo innego. A on mógł jak
najszybciej pomóc tylko jednej z nich. Odwrócił się jednak i
odczekał, aż wszystko się rozpłynie.
Scena zmieniła się.
Teraz siedział w celi w Azkabanie, a Krukonka była jego
współwięźniem. Unikał jej, a ona coraz bardziej popadała w
depresję. Było mu jej żal, lecz nie odezwał się ani słowem.
Następnie znów
znalazł się przy drzwiach do Pokoju Życzeń. Luna trzymała go za
rękę i przytulała. Nie wiedział, co to było, ale chciał z nią
być. Wzmocnił uścisk, zamiast ją odepchnąć. Wtedy ona
przemówiła piskliwym głosem:
- Zdecyduj się co
jest dobre, bo przecież nie zawsze musisz „grać” rolę tego
złego – szepnęła mu na ucho.
Dźwięk jej
słodkiego głosiku gdy do niego mówiła, chodził po jego głowie
cały dzień. Dopadło go jakieś dziwne uczucie – potrzebował
jej, bo Pomyluna jako jedyna rozumiała co czuje, dawała dobre rady…
Bał się tego co nastąpi wieczorem. Dziewczyna była wyjątkowa, a
on zaczął kierować się sercem. Po lunchu zawołał swojego kumpla
– Zabiniego i kazał mu dostarczyć karteczkę Potterowi bez
zadawania pytań.
***
„Potter, muszę
się z Tobą spotkać, jeszcze przed wieczorem. Jeśli tego nie
zrobimy to… Hogwart opanuje mroczna strona. Pod wieczór poleje się
krew, chyba, że mi pomożesz…
Draco”
***
- Harry! Wiesz, że
Malfoy jest zły i nieprzewidywalny, a ty bez żadnego wahania chcesz
iść się z nim spotkać?! Ze swoim największym wrogiem?! -
Hermiona zdziwiona próbowała go odwieść od tej decyzji.
- Moim największym
wrogiem jest Volde… - usłyszał pisk przerażenia Rona – Och,
przepraszam, Sami-Wiecie-Kto. Co mi zrobi „wielki pan arystokrata”
Dracon? Nie boję się go… Jedyne w czym jest dobry to eliksiry i
latanie na miotle… Nawet nie, Snape faworyzuje Ślizgonów, a do
drużyny dostał się dzięki bogatemu ojcu…
Pomimo tego chłopak
był zdziwiony wiadomością. Ciekawość zwyciężyła i za chwilę
pójdzie odszukać Ślizgona.
***
Była godzina 16:00.
Zgodnie z doniesieniami Śmierciożerców, za pół godziny
Dumbledore zawoła Harry'ego i wyruszą… A co jeśli Potter jest
tchórzem i nie przyjdzie na spotkanie? To do niego nie podobne…
Właśnie w tej
chwili znowu wpadł na Lunę. Zaskoczony nie wiedział co zrobić, a
ona zaczęła mówić:
- Wiesz co, Draco?
To nie ważne, czy on przyjdzie, czy nie… Ważne jest to co mówi
ci serce, bo ty sam musisz o tym zadecydować. Słuchaj głosu serca…
- stwierdziła.
- Słucham głosu
serca – odezwał się do niej.
- Ale którego? Tego
prawdziwego, niezależnego od nikogo, czy zlodowaciałego,
słuchającego Voldemorta?
- Słucham głosu
serca… - zaczął.
- No i co w związku
z tym? - zapytała blondynka, już po raz drugi dzisiaj chwytając go
za rękę.
- Słucham głosu
serca i w związku z tym…
- Teraz powiedz co
podpowiada ci twoje serce – próbowała pomóc mu ułożyć
sensowne zdanie.
- Słucham głosu
serca i w związku z tym zrozumiałem, że cię… kocham –
powiedział i pocałował ją namiętnie w usta.
- Och, Malfoy, to
słodkie, ale nie o to chodziło! Możemy o tym wyznaniu pogadać
później, a teraz powiedz, co mówi twoje serce o wydarzeniach,
które mają się rozegrać dzisiaj w nocy.
- Nie chcę brać w
tym udziału. A to dzięki tobie. Ale nie chcę też aby uznano mnie
za tchórza i… nie wiem co o tym myśleć – wyznał jej blondyn
szczerze.
- Jeśli mnie
kochasz to oddaj mi pewną przysługę… Zostań tchórzem –
uśmiechnęła się – No dobrze, koniec żartów… Cokolwiek nie
zrobisz i tak będę cię kochać, Draconie Malfoy'u.
***
Przyszedł
ostateczny czas decyzji. Stoi i przeciąga tą chwilę w
nieskończoność. Wszyscy pewnie pomyślą, że to staruszek
przeciągnął go na stronę dobra, ale nie… To Luna. Widzi ją
stojącą za dyrektorem, a ona podpowiada mu jak powinien uczynić. W
końcu na scenę wbiega Snape i… Udało się! Nie zrobił tego. Z
tylko jednego powodu. Z miłości.
Ciekawa miniaturka! Zamierzam teraz przeczytać zmieniony prolog :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny :)
Przeczytałam z głupia (nie jestem fanką FanPairringów z Draco innych niż Drinny) i jedyne co mogę powiedzieć, że ciekawe... Ale zawiłe.
OdpowiedzUsuńNaprawdę przepraszam, ale nie krytykuje, tylko mówię: to dziwne, że Draco tak nagle całuje się z Luną. Bo dlaczego? Nawet z nią nie chodził, ignorował ją.
I Pokój Życzeń. Czemu wydawało mi się, że jest w Myślodsiewni? Albo w czyichś wspomnieniach?
No ale dość tej pseudo-krytyki. Tylko te dwie rzeczy mi się nie spodobały. Jednak końcówka naprawdę przegenialna. Lubię takie zakończenia z puetą. Lubię, jak na końcu mnie zaskakuje.
Nie przyjmuj sobie moich słów do Serca. Ja nie jestem krytykanką ani hejterką. Chcę tylko wyrazić moją opinię i mam nadzieję, że to rozumiesz.
Pozdrawiam i ufam, żem Ci humoru nie zepsuła.
P.S. A jeśli zepsułam, to masz wierszyk na pocieszenie:
Ślizgoni, Puchoni, Krukoni.
Dobrzy bardzo są oni.
Jednak ktoś przewyższa ich wcale
- Ej, Glizdek, łapiemy falę?
Chyba już wszyscy wiedzą, że
Gryfoni są najlepsi, dobrze.
A kto z Gryffindoru jest sławny wielce?
- Syrusz, kup no po Whiskey butelce!
Chyba już wszyscy ich znają:
No i oczywiście uwielbiają.
Nie wiesz jeszcze o kim mowa?
Huncwoci - przez to słowo już boli głowa.
Syriusz, James, Remus i
Peter Pettigrew - to właśnie oni!
Już Ci coś w głowie świta
To największe urwisy z tego świata.
Więc chodźmy się z nimi zakolegować
I wszystkich w żaratch dopingować!
:)