wtorek, 13 października 2015

Rozdział XXIV - Listy i bal

Ech, zacznę od przeprosin. Miał być do wczoraj, jest dzisiaj, ale za to dłuższy niż było przewidywane. Wczoraj chciałam kończyć rozdział, ale kułam na kartkówkę z biologii... Której oczywiście nie było ;-; Zmarnowałam tylko czas ;-; 
Jest dłuższy niż trzy strony w Libre Office, myślę, że pokrywa się to ze stronami Worda, a bynajmniej na to liczę... Och, zakochałam się we fragmencie o Ari i Syriuszu <3 Uwielbiam ten fragment <3
Wczoraj zaczęłam a dzisiaj skończyłam czytać "Zostań, jeśli kochasz"... Podziwiam wyobraźnię autorki, strzępy mózgu wyleciały podczas wypadku... Trochę to przerażające xD
Przypominam o zasadzie CZYTASZ = KOMENTUJESZ!
A i jeszcze coś ważnego: nie ważne, czy chcesz wylać na mnie falę hejtu, czy nie masz o tym zdania lub nie masz czasu na komentarz, dla mnie wystarczy zwykła kropka, po prostu chcę wiedzieć, że czytacie.
Poprzedni rozdział ma prawie 200 wyświetleń 2 komentarze + jedną osobę, której opinię dostałam na privie bo nie mogła skomentować. Naprawdę, tak trudno się pofatygować?
Miłego czytania, czekam na komentarze.

***
Emily, Victorie, Elizabeth, Ariana, Susan i Chloe siedziały właśnie w dormitorium i od godziny przygotowywały się do balu, choć tak właściwie nie zrobiły jeszcze nic.
- Tak właściwie to z kim idziecie na bal? - zapytała Vic od niechcenia.
- Wczoraj siedziałam w pokoju wspólnym z Remusem i tak jakoś mnie zaprosił… - odpowiedziała Fox czerwieniąc się na myśl o chłopaku.
- Z Carolem – odparła Susan.
No tak, to było do przewidzenia. Carol to chłopak blondynki, jest ze Slytherinu. Zarozumiały i zadumany w sobie.
- Tak w sumie to z nikim – stwierdziła Eli.
- No co ty, jesteś przecież taka ładna! - krzyknęła Emi – Lupin powinien cię zaprosić zamiast mnie.
- Em, wszystkie dobrze wiemy, że Luniaczek jest tobie przeznaczony, więc… A co do moich planów to tego wieczoru Black organizuje podwójną randkę – powiedziała Ari – i tak się składa, że jestem jedną z jego dwóch wybranek.
- No James mnie zaprosił i postanowiłam dać mu szansę, ale ostatnią.
Wszystkie spojrzenia skierowały się w stronę Russo.
- Z nikim – uśmiechnęła się krzywo – Chyba żadna z nas nie ma zamiaru zejść dziś na obiad? - wszystkie pokręciły głowami – W takim razie ja chyba pójdę po jakąś przekąskę do kuchni.
Dziewczyna szła w kierunku kuchni gdy nagle minęła się z tym blondynem, który wczoraj siedział obok niej w skrzydle szpitalnym.
Chłopak ją zauważył i chwycił ją za rękę aby się zatrzymała.
- Witaj Victorie… Zastanawiam się… Czy chciałabyś iść ze mną na Bal Bożonarodzeniowy?
- Tak w sumie to czemu nie? Pomińmy fakt, że wcale cię nie znam. Do zobaczenia przed Wielką Salą pół godziny przed balem. Mam nadzieję, że jesteś punktualny.
Po tych słowach odeszła w kierunku lochów Ślizgonów.
- Przyniosłaś coś do jedzenia? - zapytała ruda czesząc swoje włosy – A tak w ogóle, to zaraz przyjdzie tu Kath, bo ma dość dziewczyn ze swojego dormitorium i twierdzi, że jesteśmy sympatyczniejsze.
- To się jeszcze okaże – stwierdziła Sus – Przyniosłaś to jedzenie czy nie? - spojrzała na Vic z pogardą.
Ta tylko pokręciła głową i rzuciła się na łóżko. Jakby ten dureń nie mógł zaproponować jej tego wczoraj… Nie ma nawet porządnej sukni, ani nie wie jak upnie włosy, jakie buty założy…
- Halo, tu ziemia! - przed oczami pomachała jej dopiero co przybyła Katherine – Chyba ktoś tu się zamyślił.
- Och, hej Kath – mruknęła dziewczyna – Myślicie, że mogłabym pożyczyć od was jakąś suknię? Niestety pewnien chłopak zaprosił mnie…
- I to ma być niestety?! - wykrzyknęła Ari.
- Niestety jest to, że zrobił to dopiero przed chwilą…
- To wszystko tłumaczy. A co tam u ciebie Kath?
- Idę sama. Ten ch… Snape mnie nie zaprosił – wyrzuciła z siebie na jednym wydechu.
- Jak to?! Co się stało?
- Idzie z tą szlamą. On idzie z Evans.
Nagle od strony okna dobiegły je zakieś hałasy. To sowa stukała dziobem w okno.

Emily Fox
Hogwart – głosiło koślawe, mało czytelne pismo

Kochana Emi!
Wiem, że zobaczymy się już jutro ale stało się coś niesamowitego! Nie chcę o tym napisać, bo chcę poznać twoją reakcję.
Do zobaczenia jutro,
Julie
PS. Dowiedziałam się od Twoich rodziców, że dzisiaj w Hogwarcie jest bal bożonarodzeniowy więc… Postanowiłam, że zrobię ci prezent, już taki w ramach świąt

Blondynka ściągnęła z nóżki śnieżnej sowy paczkę i rozerwała papier.
Jej oczom ukazała się piękna niebieska sukienka bez ramion. Skromna bez cekinów i innych takich ale za to… Julie przeszła samą siebie.
Widząc szok na twarzy przyjaciółki reszta dziewcząt zaczęła zaglądać jej przez ramię. Przez chwilę słychać było tylko pojedyncze „Och” i „Ach” aż w końcu odezwała się Ann:
- Przymierz ją, Emi!
Lisek weszła do łazienki i wyszła z niej w oszałamiająco idealnie pasującej sukni.
- Wyglądasz jak księżniczka! - pisnęła Kath.
Nagle Ari spojrzała na zegarek:
- Została nam tylko godzina!
Wszystkie zaczęły uwijać się w nieziemskim tempie.
Elizabeth założyła długą, fioletową suknię bez ramion, włosy spięła w eleganckiego koka i po dłuższym zastanawianiu się nad wyborem obuwia wybrała czarne baleriny.
Chloe ubrała beżową sukienkę. Góra była koronkowa, a od pasa była zrobiona z pomarszonego tiulu. Założyła białe szpilki a włosy zostawiła rozpuszczone, odpadające na ramiona.
Katherine miała czarną suknię, bardzo wyróżniającą się. Suknia ma zielone ozdoby na końcu i jest bardzo wielka. Ona podobnie jak Eli miała koka. 
Ariana miała włosy lekko i delikatnie upięte na czubku głowy, coś jakby kok. Suknię miała krwiście czerwoną do kolan, a jej nogi zdobiły czerwone buty na korku.
Vic miała także czarną suknię, góra była koronkowa, długie koronkowe rękawy, odsłonięte plecy w kształcie litery "V", dół sukni przypominał bardziej galową spódniczkę. Włosy miała do połowy proste, od dołu falowane. Jej buty były czarne, na koturnie.
Emily zaplotła włosy w warkocz po czym upięła go w kok. Do sukienki ubrała niebieskie baleriny.
Susan wyszła pół godziny wcześniej, twierdząc, że musi się spotkać z Carolem.
Przed wyjściem przyleciała kolejna sowa do Emily, tym razem od jej rodziców

Kochana Emi,
Dzisiaj wpadliśmy na pomysł, że może zaprosisz swoich przyjaciół i ich rodziny na święta? Chcielibyśmy ich lepiej poznać.
Myślimy, że to dobry pomysł.
Czekamy na Twoją odpowiedź,
Rodzice

Wszyscy wyszli już z pokoju ale Fox nabazgrała na szybko odpowiedź, przywiązała ją do nóżki sowy, którą najpierw nakarmiła i wyszła z pokoju martwiąc się o to, że może już być spóźniona a nie lubi się spóźniać

Kochani mamo i tato,
Zapytam się o wszystko jutro w przedziale i dam wam znać jutro, gdy się zobaczmy.
Podziękujcie Julie za prezent, pozdrówcie ją ode mnie i powiedźcie że nie mogę się doczekać
Kocham was,
Emi

Blondynka wybiegła z pokoju schodami w dół w pośpiechu i prawie wpadła na ścianę ale złapał ją jej partner. *
- Uchu, chu! Ale się rozpędziłaś…
- Dzięki, wiesz, ale sama dałabym radę.
Puścił ją a ona otrzepała swoją suknię. Przechodzący obok Syriusz trzymający za jedną rękę Ari a za drugą Dor zatrzymał się nagle. Co było do przewidzenia dostał z liścia od Meadowes, która mówiła:
- Masz już dwie piękne dziewczyny, a oglądasz się za kolejną… Black, musisz z tym skończyć!
- Dor, a czy ty potrafiłabyś ignorować idealnego faceta?
- Ignorowałam cię przez cztery lata – powiedziała i tym stwierdzeniem ucięła dyskusję.
James i Chloe już dawno wyszli z pokoju więc dwie i pół pary, czyli pięć osób wyszło w pogoni za nimi.
Severus spojrzał z pogardą na Kath, która właśnie wyszła ze swojego dormitorium, bo musiała jeszcze pójść po bransoletkę idealnie pasującą do jej stroju. Dziewczynie oczy zaszły łzami, lecz szybko je otarła, nie chciała bowiem rozmazać sobie makijażu (albo po prostu całkowicie zniszczyć swoje szanse u Snape'a)
- Idziesz do tej szlamy? - spytała i spiorunowała go wzrokiem. Była krucha, wydawała się być twardą osobą, ale w rzeczywistości była zlękniona – Zachowujesz się jak totalny kretyn. Slytherin powinien cię wydziedziczyć… Umawiać się ze szlamami! Phi!
- Nie twoja sprawa, głupia czystokrwista. Ciekawe z kim ty idziesz?
Miała już ochotę nakrzyczeń na niego, powiedzieć mu, że zrujnował wszystko, że okazał się być bezmyślny i wykorzystał ją aby przypodobać się Czarnemu Panu ale… Nie mogła. Dalej go kochała. Owszem, zachował się okrutnie ale czy dlatego ma wykreślić całą miłość, cały plan na przyszłość?
- Z tobą. Ty idziesz z nią, ale moje serce wciąż należy do ciebie. Możesz być nieobecny ciałem, ale dla mnie będziesz obecny duszą i sercem – powiedziała i uroniła pojedynczą łzę – Kocham cię, samolubny dupku. Nie zmienisz tego.
Odeszła, nie chciała płakać, a jego widok budził w niej to uczucie, chęć do płaczu.
Victorie uśmiechała się w czasie drogi do Wielkiej Sali, starała się być spokojna, ale oniemiała gdy zobaczyła tego blondyna w szacie wyjściowej.
- Hej – powiedziała o on skłonił się przed nią i odpowiedział to samo – Nie żeby coś, ale ty znasz moje imię a ja nie znam twojego… Więc, wielmożny panie, jakże pan ma na imię?
- Kastiel, szanowna panno Victorie – złapał ją za rękę – Czy zechciałaby pani towarzyszyć mi w wejściu na salę?
Skłoniła się i już chciała wejść gdy coś sobie przypomniała.
- Wielmożny Kastielu, mamy pewnien problem… Dobrze tańczysz?
- Jaka jest prawidłowa odpowiedź, tak aby szanowana panna Russo zechciała wykonać ze mną pierwszy taniec?
- Ja nie umiem tańczyć więc… - zarumieniła się lekko a on przysunął się do niej.
- Też nie umiem, jeśli nie dasz rady to zwalimy to na mój brak talentu – odpowiedział a ona czuła jego oddech przy swojej twarzy.
W pewnej chwili miała uczucie zatopić się w jego ustach ale… Nie. Ona go wcale nie zna. Dopiero dowiedziała się o tym jak ma na imię. Musi się opanować. Koniec tego dobrego. Powoli go odsunęła.
- Dobrze. Nasze wejście jest oficjalne więc przypominam… To ty ponosisz odpowiedzialność za każdy mój błąd – mrugnęła do niego.
Tuż obok nich przechodzili właśnie Syriusz z Ari i Dorcas.
- Ruda… To była trudna decyzja, ale to właśnie z tobą będzie mój pierwszy taniec – zbliżył się do niej i wziął za rękę – myślę, że masz o tym jakiekolwiek pojęcie, bo ja nie mam żadnego.
Weszli na salę, a akurat w tle leciał wolny kawałek, cała impreza miała zacząć się dopiero za dziesięć minut.
Objął ją w pasie i zaczął powoli kołysać na boki. Spojrzeli w swoje oczy, a nagle serce Ari mocniej zabiło. Objęła jego szyję i zaczęła zbliżać jego wargi do swoich. Pragnęła pocałunku. Są sobie przeznaczeni. W tej chwili istnieją tylko oni. Zaczęła rękami powoli gładzić jego policzki a on pozwolił jej wtulić się w swój tors. Zatapiał swoje dłonie w jej włosach i bawił się nimi w czasie tańca. W pewnej chwili Ariana nie mogła już wytrzymać. Pocałowała go. Długo i namiętnie. Kiedy ona chciała już przerwać pocałunek i poczuła się zawstydzona on złapał ją za głowę i znów zbliżyli się do siebie. Magiczny moment. Magicae momento. Tylko oni. Nie ma nikogo więcej. Widzą tylko siebie samych. Spełnienie snów. Nagle Ariana jako pierwsza zaczyna się otrząsać z tego wspaniałego uczucia i wciąga go do najbliższej pustej klasy.
- Kocham cię – mówi Ariana w przerwie między dalej namiętnymi pocałunkami – Zależy mi na tobie. Będę o ciebie walczyć – szepcze i delikatnie całuje go w ucho.
- Zawsze wydawałaś mi się wyjątkowa. Byłaś pierwszą zatajoną miłością. Największą przyjaciółką. A mimo to… Rozumiem to dopiero teraz – odpowiada Black i coraz mocniej tuli ją do siebie – Te wszystkie głupoty są niepotrzebne. Meadowes… Była wspaniała. Naprawdę. Teraz stała się trochę bardziej opryskliwa, a tego właśnie spodziewałem się po tobie… Zupełnie się pomyliłem. Nie poznałem się na tobie. Nie chcę stąd wyjść. Nie chcę być z Meadowes. Tylko ty. Tylko moja kochana Ariana Shey.
Zatracili się w sobie całkiem. Leżeli na podłodze wtuleni w siebie.
Tylko ty. Tylko moja kochana Ariana Shey” - te słowa znaczyły dla dziewczyny więcej niż mogłoby się wydawać.
- A nie powinienieś dać szansę Dorcas? - zapytała pocichu ruda trochę wstydząc się tym pytaniem.
- Niby czemu? Wiem, że ty mnie kochasz i ja cię kocham. Ona była tylko przynętą – pocałował ją już chyba po raz setny – Mam ciebie.
To było… Takie urocze. Po pewnym czasie Black stwierdził, że powinni iść do Pokoju Życzeń. Wziął prawie już śpiącą dziewczynę na ręce i podążał przed w stronę pomieszczenia co jakiś czas całując policzek swojej ukochanej. Po drodze minął Jamesa, widać było, że wypił już sporo ognistej. Szedł na chwiejnych nogach obok Chloe co jakiś czas zerkając na nią i wymieniając z nią krótkie pocałunki.
James, uważaj, jeśli jeszcze raz ją zranisz...” - pomyślała ruda widząc tą scenę kątem oka.
Doniósł ją i położył na łóżku. Nie potrafił myśleć o niczym innym, myślał tylko o niej. Był Gryfonem, miał prawo do swoich uczuć, ale bał się jednego… Reakcji Meadowes. Była często brutalna, wszyscy o tym wiedzieli i starali się jej nie zezłościć… On miał mieć z nią randkę i zniknął nie wiadomo gdzieś, na dodatek z inną dziewczyną… Trzeba powiedzieć “nie” zamiast znów naopowiadać jej nierealne historie. Trzeba pozbyć się lęku.
Powoli ześlizgnął się z łóżka zostawiając śpiącą dziewczynę i idąc na spotkanie z Czarną. Podczas drogi starał się jakoś ogarnąć… Ułożyć włosy, poprawić koszulę i krawat i pozbyć się emocji z twarzy. Tylko spokojnie Black, to tylko dziewczyna, rzuciłeś już wiele z nich… Czy ona robi jakąś różnicę? Nagle mijając lustro zawieszone na korytarzu zobaczył siebie, a swoich oczach strach. Ogarnij się, to tylko głupia dziewczyna…
Doszedł do wejścia do Wielkiej Sali i już tam natchnął się na Dor.
- Och, hej Dor – odezwał się z udawanym entuzjazmem jednak zmiękł widząc jej spojrzenie. Patrzała na niego z pogardą, z zimnem w oczach – Przemyślałem sobie to wszystko i… - jego głos był bliski załamianiu – Nie chcę z tobą być. Nic go ciebie nie czuję. Nie kocham cię – ostatnie zdanie wypowiedział z taką stanowczością, że w oczach dziewczyny zebrały się łzy… A bynajmniej tak by pomyślał każdy, kto jej nie znał. Była ona doskonałą aktorką – I nie udawaj, znam cię na wylot.
Miał już odejść, wrócić do Shey gdy nagle usłyszał czyjś głos, znajomy głos, pełen lęku.
Nagle ludzie się rozeszli a on zobaczył leżącą na ziemi Lily, na jej twarzy malował się lęk. Nad nią klęczał Severus i próbował… Próbował coś zrobić. Pomóc jej, czy coś… Jednak w pewnym momencie wstał i zaczął biec. Nikt nie rozumiał jego zachowania ale nagle zobaczyli uciekającą dziewczynę… A była nią Kath.
W pewnej chwili już ją złapał, ale ona… W tej chwili wszystkich zaparło dech w piersiach… Katherine była Śmieriożercą i zdradziła się na oczach całej szkoły. Skorzystała ze zdolności 'latania' Śmierciożerców…
Była ona… A co jeśli w szkole jest ich więcej?

*Huncwoci dostali hasło do Pokoju Wspólnego od dziewczyn

2 komentarze:

  1. Jejuś jaki ty masz talent pisarski! *-* Zazdroo xD Wyszło ci bardzo fajnie, tylko mam wrażenie, że trochę zapożyczyłaś z Rywalek XD, ale co tak. Jest świetnie i czekam na dalsze losy całej gromady. ;p
    Byłabym zapomniała, WENY ;****.

    OdpowiedzUsuń
  2. Musisz pisać troszkę wolniej. Wydaje mi się że to o Katherine powinno być w następnym rozdziale , ale to malutki szczegół *-* Cudne :*

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy