Jest dłuższy niż trzy strony w Libre Office, myślę, że pokrywa się to ze stronami Worda, a bynajmniej na to liczę... Och, zakochałam się we fragmencie o Ari i Syriuszu <3 Uwielbiam ten fragment <3
Wczoraj zaczęłam a dzisiaj skończyłam czytać "Zostań, jeśli kochasz"... Podziwiam wyobraźnię autorki, strzępy mózgu wyleciały podczas wypadku... Trochę to przerażające xD
Przypominam o zasadzie CZYTASZ = KOMENTUJESZ!
A i jeszcze coś ważnego: nie ważne, czy chcesz wylać na mnie falę hejtu, czy nie masz o tym zdania lub nie masz czasu na komentarz, dla mnie wystarczy zwykła kropka, po prostu chcę wiedzieć, że czytacie.
Poprzedni rozdział ma prawie 200 wyświetleń 2 komentarze + jedną osobę, której opinię dostałam na privie bo nie mogła skomentować. Naprawdę, tak trudno się pofatygować?
Miłego czytania, czekam na komentarze.
***
Emily, Victorie,
Elizabeth, Ariana, Susan i Chloe siedziały właśnie w dormitorium i
od godziny przygotowywały się do balu, choć tak właściwie nie
zrobiły jeszcze nic.
- Tak właściwie to
z kim idziecie na bal? - zapytała Vic od niechcenia.
- Wczoraj siedziałam
w pokoju wspólnym z Remusem i tak jakoś mnie zaprosił… -
odpowiedziała Fox czerwieniąc się na myśl o chłopaku.
- Z Carolem –
odparła Susan.
No tak, to było do
przewidzenia. Carol to chłopak blondynki, jest ze Slytherinu.
Zarozumiały i zadumany w sobie.
- Tak w sumie to z
nikim – stwierdziła Eli.
- No co ty, jesteś
przecież taka ładna! - krzyknęła Emi – Lupin powinien cię
zaprosić zamiast mnie.
- Em, wszystkie
dobrze wiemy, że Luniaczek jest tobie przeznaczony, więc… A co do
moich planów to tego wieczoru Black organizuje podwójną randkę –
powiedziała Ari – i tak się składa, że jestem jedną z jego
dwóch wybranek.
- No James mnie
zaprosił i postanowiłam dać mu szansę, ale ostatnią.
Wszystkie spojrzenia
skierowały się w stronę Russo.
- Z nikim –
uśmiechnęła się krzywo – Chyba żadna z nas nie ma zamiaru
zejść dziś na obiad? - wszystkie pokręciły głowami – W takim
razie ja chyba pójdę po jakąś przekąskę do kuchni.
Dziewczyna szła w
kierunku kuchni gdy nagle minęła się z tym blondynem, który
wczoraj siedział obok niej w skrzydle szpitalnym.
Chłopak ją
zauważył i chwycił ją za rękę aby się zatrzymała.
- Witaj Victorie…
Zastanawiam się… Czy chciałabyś iść ze mną na Bal
Bożonarodzeniowy?
- Tak w sumie to
czemu nie? Pomińmy fakt, że wcale cię nie znam. Do zobaczenia
przed Wielką Salą pół godziny przed balem. Mam nadzieję, że
jesteś punktualny.
Po tych słowach
odeszła w kierunku lochów Ślizgonów.
- Przyniosłaś coś
do jedzenia? - zapytała ruda czesząc swoje włosy – A tak w
ogóle, to zaraz przyjdzie tu Kath, bo ma dość dziewczyn ze swojego
dormitorium i twierdzi, że jesteśmy sympatyczniejsze.
- To się jeszcze
okaże – stwierdziła Sus – Przyniosłaś to jedzenie czy nie? -
spojrzała na Vic z pogardą.
Ta tylko pokręciła
głową i rzuciła się na łóżko. Jakby ten dureń nie mógł
zaproponować jej tego wczoraj… Nie ma nawet porządnej sukni, ani
nie wie jak upnie włosy, jakie buty założy…
- Halo, tu ziemia! -
przed oczami pomachała jej dopiero co przybyła Katherine – Chyba
ktoś tu się zamyślił.
- Och, hej Kath –
mruknęła dziewczyna – Myślicie, że mogłabym pożyczyć od was
jakąś suknię? Niestety pewnien chłopak zaprosił mnie…
- I to ma być
niestety?! - wykrzyknęła Ari.
- Niestety jest to,
że zrobił to dopiero przed chwilą…
- To wszystko
tłumaczy. A co tam u ciebie Kath?
- Idę sama. Ten ch…
Snape mnie nie zaprosił – wyrzuciła z siebie na jednym wydechu.
- Jak to?! Co się
stało?
- Idzie z tą
szlamą. On idzie z Evans.
Nagle od strony okna
dobiegły je zakieś hałasy. To sowa stukała dziobem w okno.
Emily Fox
Hogwart – głosiło
koślawe, mało czytelne pismo
Kochana Emi!
Wiem, że zobaczymy
się już jutro ale stało się coś niesamowitego! Nie chcę o tym
napisać, bo chcę poznać twoją reakcję.
Do zobaczenia jutro,
Julie
PS. Dowiedziałam
się od Twoich rodziców, że dzisiaj w Hogwarcie jest bal
bożonarodzeniowy więc… Postanowiłam, że zrobię ci prezent, już
taki w ramach świąt
Blondynka ściągnęła
z nóżki śnieżnej sowy paczkę i rozerwała papier.
Jej oczom ukazała
się piękna niebieska sukienka bez ramion. Skromna bez cekinów i
innych takich ale za to… Julie przeszła samą siebie.
Widząc szok na
twarzy przyjaciółki reszta dziewcząt zaczęła zaglądać jej
przez ramię. Przez chwilę słychać było tylko pojedyncze „Och”
i „Ach” aż w końcu odezwała się Ann:
- Przymierz ją,
Emi!
Lisek weszła do
łazienki i wyszła z niej w oszałamiająco idealnie pasującej
sukni.
- Wyglądasz jak
księżniczka! - pisnęła Kath.
Nagle Ari spojrzała
na zegarek:
- Została nam tylko
godzina!
Wszystkie zaczęły
uwijać się w nieziemskim tempie.
Elizabeth założyła
długą, fioletową suknię bez ramion, włosy spięła w
eleganckiego koka i po dłuższym zastanawianiu się nad wyborem
obuwia wybrała czarne baleriny.
Chloe ubrała beżową
sukienkę. Góra była koronkowa, a od pasa była zrobiona z
pomarszonego tiulu. Założyła białe szpilki a włosy zostawiła
rozpuszczone, odpadające na ramiona.
Katherine miała czarną suknię, bardzo wyróżniającą się. Suknia ma zielone ozdoby na końcu i jest bardzo wielka. Ona podobnie jak Eli miała koka.
Ariana miała włosy
lekko i delikatnie upięte na czubku głowy, coś jakby kok. Suknię
miała krwiście czerwoną do kolan, a jej nogi zdobiły czerwone
buty na korku.
Vic miała także czarną suknię, góra była koronkowa, długie koronkowe rękawy, odsłonięte plecy w kształcie litery "V", dół sukni przypominał bardziej galową spódniczkę. Włosy miała do połowy proste, od dołu falowane. Jej buty były czarne, na koturnie.
Emily zaplotła
włosy w warkocz po czym upięła go w kok. Do sukienki ubrała
niebieskie baleriny.
Susan wyszła pół
godziny wcześniej, twierdząc, że musi się spotkać z Carolem.
Przed wyjściem
przyleciała kolejna sowa do Emily, tym razem od jej rodziców
Kochana Emi,
Dzisiaj wpadliśmy
na pomysł, że może zaprosisz swoich przyjaciół i ich rodziny na
święta? Chcielibyśmy ich lepiej poznać.
Myślimy, że to
dobry pomysł.
Czekamy na Twoją
odpowiedź,
Rodzice
Wszyscy wyszli już
z pokoju ale Fox nabazgrała na szybko odpowiedź, przywiązała ją
do nóżki sowy, którą najpierw nakarmiła i wyszła z pokoju
martwiąc się o to, że może już być spóźniona a nie lubi się
spóźniać
Kochani mamo i tato,
Zapytam się o
wszystko jutro w przedziale i dam wam znać jutro, gdy się zobaczmy.
Podziękujcie Julie
za prezent, pozdrówcie ją ode mnie i powiedźcie że nie mogę się
doczekać
Kocham was,
Emi
Blondynka wybiegła
z pokoju schodami w dół w pośpiechu i prawie wpadła na ścianę
ale złapał ją jej partner. *
- Uchu, chu! Ale się
rozpędziłaś…
- Dzięki, wiesz,
ale sama dałabym radę.
Puścił ją a ona
otrzepała swoją suknię. Przechodzący obok Syriusz trzymający za
jedną rękę Ari a za drugą Dor zatrzymał się nagle. Co było do
przewidzenia dostał z liścia od Meadowes, która mówiła:
- Masz już dwie
piękne dziewczyny, a oglądasz się za kolejną… Black, musisz z
tym skończyć!
- Dor, a czy ty
potrafiłabyś ignorować idealnego faceta?
- Ignorowałam cię
przez cztery lata – powiedziała i tym stwierdzeniem ucięła
dyskusję.
James i Chloe już
dawno wyszli z pokoju więc dwie i pół pary, czyli pięć osób
wyszło w pogoni za nimi.
Severus spojrzał z
pogardą na Kath, która właśnie wyszła ze swojego dormitorium, bo
musiała jeszcze pójść po bransoletkę idealnie pasującą do jej
stroju. Dziewczynie oczy zaszły łzami, lecz szybko je otarła, nie
chciała bowiem rozmazać sobie makijażu (albo po prostu całkowicie
zniszczyć swoje szanse u Snape'a)
- Idziesz do tej
szlamy? - spytała i spiorunowała go wzrokiem. Była krucha,
wydawała się być twardą osobą, ale w rzeczywistości była
zlękniona – Zachowujesz się jak totalny kretyn. Slytherin
powinien cię wydziedziczyć… Umawiać się ze szlamami! Phi!
- Nie twoja sprawa,
głupia czystokrwista. Ciekawe z kim ty idziesz?
Miała już ochotę
nakrzyczeń na niego, powiedzieć mu, że zrujnował wszystko, że
okazał się być bezmyślny i wykorzystał ją aby przypodobać się
Czarnemu Panu ale… Nie mogła. Dalej go kochała. Owszem, zachował
się okrutnie ale czy dlatego ma wykreślić całą miłość, cały
plan na przyszłość?
- Z tobą. Ty
idziesz z nią, ale moje serce wciąż należy do ciebie. Możesz być
nieobecny ciałem, ale dla mnie będziesz obecny duszą i sercem –
powiedziała i uroniła pojedynczą łzę – Kocham cię, samolubny
dupku. Nie zmienisz tego.
Odeszła, nie
chciała płakać, a jego widok budził w niej to uczucie, chęć do
płaczu.
Victorie uśmiechała
się w czasie drogi do Wielkiej Sali, starała się być spokojna,
ale oniemiała gdy zobaczyła tego blondyna w szacie wyjściowej.
- Hej –
powiedziała o on skłonił się przed nią i odpowiedział to samo –
Nie żeby coś, ale ty znasz moje imię a ja nie znam twojego…
Więc, wielmożny panie, jakże pan ma na imię?
- Kastiel, szanowna
panno Victorie – złapał ją za rękę – Czy zechciałaby pani
towarzyszyć mi w wejściu na salę?
Skłoniła się i
już chciała wejść gdy coś sobie przypomniała.
- Wielmożny
Kastielu, mamy pewnien problem… Dobrze tańczysz?
- Jaka jest
prawidłowa odpowiedź, tak aby szanowana panna Russo zechciała
wykonać ze mną pierwszy taniec?
- Ja nie umiem
tańczyć więc… - zarumieniła się lekko a on przysunął się do
niej.
- Też nie umiem,
jeśli nie dasz rady to zwalimy to na mój brak talentu –
odpowiedział a ona czuła jego oddech przy swojej twarzy.
W pewnej chwili
miała uczucie zatopić się w jego ustach ale… Nie. Ona go wcale
nie zna. Dopiero dowiedziała się o tym jak ma na imię. Musi się
opanować. Koniec tego dobrego. Powoli go odsunęła.
- Dobrze. Nasze
wejście jest oficjalne więc przypominam… To ty ponosisz
odpowiedzialność za każdy mój błąd – mrugnęła do niego.
Tuż obok nich
przechodzili właśnie Syriusz z Ari i Dorcas.
- Ruda… To była
trudna decyzja, ale to właśnie z tobą będzie mój pierwszy taniec
– zbliżył się do niej i wziął za rękę – myślę, że masz
o tym jakiekolwiek pojęcie, bo ja nie mam żadnego.
Weszli na salę, a
akurat w tle leciał wolny kawałek, cała impreza miała zacząć
się dopiero za dziesięć minut.
Objął ją w pasie
i zaczął powoli kołysać na boki. Spojrzeli w swoje oczy, a nagle
serce Ari mocniej zabiło. Objęła jego szyję i zaczęła zbliżać
jego wargi do swoich. Pragnęła pocałunku. Są sobie przeznaczeni.
W tej chwili istnieją tylko oni. Zaczęła rękami powoli gładzić
jego policzki a on pozwolił jej wtulić się w swój tors. Zatapiał
swoje dłonie w jej włosach i bawił się nimi w czasie tańca. W
pewnej chwili Ariana nie mogła już wytrzymać. Pocałowała go.
Długo i namiętnie. Kiedy ona chciała już przerwać pocałunek i
poczuła się zawstydzona on złapał ją za głowę i znów zbliżyli
się do siebie. Magiczny moment. Magicae momento.
Tylko oni. Nie ma nikogo więcej. Widzą
tylko siebie samych. Spełnienie snów. Nagle Ariana jako pierwsza
zaczyna się otrząsać z tego wspaniałego uczucia i wciąga go do
najbliższej pustej klasy.
-
Kocham cię – mówi Ariana w przerwie między dalej namiętnymi
pocałunkami – Zależy mi na tobie. Będę o ciebie walczyć –
szepcze i delikatnie całuje go w ucho.
-
Zawsze wydawałaś mi się wyjątkowa. Byłaś pierwszą zatajoną
miłością. Największą przyjaciółką. A mimo to… Rozumiem to
dopiero teraz – odpowiada Black i coraz mocniej tuli ją do siebie
– Te wszystkie głupoty są niepotrzebne. Meadowes… Była
wspaniała. Naprawdę. Teraz stała się trochę bardziej opryskliwa,
a tego właśnie spodziewałem się po tobie… Zupełnie się
pomyliłem. Nie poznałem się na tobie. Nie chcę stąd wyjść. Nie
chcę być z Meadowes. Tylko ty. Tylko moja kochana Ariana Shey.
Zatracili
się w sobie całkiem. Leżeli na podłodze wtuleni w siebie.
“Tylko
ty. Tylko moja kochana Ariana Shey” - te słowa znaczyły dla
dziewczyny więcej niż mogłoby się wydawać.
-
A nie powinienieś dać szansę Dorcas? - zapytała pocichu ruda
trochę wstydząc się tym pytaniem.
-
Niby czemu? Wiem, że ty mnie kochasz i ja cię kocham. Ona była
tylko przynętą – pocałował ją już chyba po raz setny – Mam
ciebie.
To
było… Takie urocze. Po pewnym czasie Black stwierdził, że
powinni iść do Pokoju Życzeń. Wziął prawie już śpiącą
dziewczynę na ręce i podążał przed w stronę pomieszczenia co
jakiś czas całując policzek swojej ukochanej. Po drodze minął
Jamesa, widać było, że wypił już sporo ognistej. Szedł na
chwiejnych nogach obok Chloe co jakiś czas zerkając na nią i
wymieniając z nią krótkie pocałunki.
“James,
uważaj, jeśli jeszcze raz ją zranisz...” - pomyślała ruda
widząc tą scenę kątem oka.
Doniósł
ją i położył na łóżku. Nie potrafił myśleć o niczym innym,
myślał tylko o niej. Był Gryfonem, miał prawo do swoich uczuć,
ale bał się jednego… Reakcji Meadowes. Była często brutalna,
wszyscy o tym wiedzieli i starali się jej nie zezłościć… On
miał mieć z nią randkę i zniknął nie wiadomo gdzieś, na
dodatek z inną dziewczyną… Trzeba powiedzieć “nie” zamiast
znów naopowiadać jej nierealne historie. Trzeba pozbyć się lęku.
Powoli
ześlizgnął się z łóżka zostawiając śpiącą dziewczynę i
idąc na spotkanie z Czarną. Podczas drogi starał się jakoś
ogarnąć… Ułożyć włosy, poprawić koszulę i krawat i pozbyć
się emocji z twarzy. Tylko spokojnie Black, to tylko dziewczyna,
rzuciłeś już wiele z nich… Czy ona robi jakąś różnicę?
Nagle mijając lustro zawieszone na korytarzu zobaczył siebie, a
swoich oczach strach. Ogarnij się, to tylko głupia dziewczyna…
Doszedł
do wejścia do Wielkiej Sali i już tam natchnął się na Dor.
-
Och, hej Dor – odezwał się z udawanym entuzjazmem jednak zmiękł
widząc jej spojrzenie. Patrzała na niego z pogardą, z zimnem w
oczach – Przemyślałem sobie to wszystko i… - jego głos był
bliski załamianiu – Nie chcę z tobą być. Nic go ciebie nie
czuję. Nie kocham cię – ostatnie zdanie wypowiedział z taką
stanowczością, że w oczach dziewczyny zebrały się łzy… A
bynajmniej tak by pomyślał każdy, kto jej nie znał. Była ona
doskonałą aktorką – I nie udawaj, znam cię na wylot.
Miał
już odejść, wrócić do Shey gdy nagle usłyszał czyjś głos,
znajomy głos, pełen lęku.
Nagle
ludzie się rozeszli a on zobaczył leżącą na ziemi Lily, na jej
twarzy malował się lęk. Nad nią klęczał Severus i próbował…
Próbował coś zrobić. Pomóc jej, czy coś… Jednak w pewnym
momencie wstał i zaczął biec. Nikt nie rozumiał jego zachowania
ale nagle zobaczyli uciekającą
dziewczynę… A była nią Kath.
W
pewnej chwili już ją złapał, ale ona… W tej chwili wszystkich
zaparło dech w piersiach… Katherine była Śmieriożercą i
zdradziła się na oczach całej szkoły. Skorzystała ze zdolności
'latania' Śmierciożerców…
Była
ona… A co jeśli w szkole jest ich więcej?
*Huncwoci dostali
hasło do Pokoju Wspólnego od dziewczyn
Jejuś jaki ty masz talent pisarski! *-* Zazdroo xD Wyszło ci bardzo fajnie, tylko mam wrażenie, że trochę zapożyczyłaś z Rywalek XD, ale co tak. Jest świetnie i czekam na dalsze losy całej gromady. ;p
OdpowiedzUsuńByłabym zapomniała, WENY ;****.
Musisz pisać troszkę wolniej. Wydaje mi się że to o Katherine powinno być w następnym rozdziale , ale to malutki szczegół *-* Cudne :*
OdpowiedzUsuń