sobota, 31 października 2015

Rozdział XXV - Zmiany w ludziach

Znając szczęście, bal został przerwany, w najlepszym momencie… Kath, jak już cię kiedyś znajdę, to cię zabiję. Przyrzekam. Zaskutkowało to oczywiście tym, że teraz Dumbledore i inni nauczyciele obradują, a nam każą siedzieć w Pokoju Wspólnym… Pięknie! Na dodatek, jakby tego było mało Ślizgoni siedzą u siebie, Krukoni są w swojej komnacie, Puchoni siedzą zlęknieni gdzieś w okolicach kuchni… A Gryfoni naprawdę nie są na tyle głupi, aby teraz skradać się po zamku i uprzykrzać życie innym. Nawet Huncwoci.
Eli siedziała opierając głowę o fotel w którym siedziałam. Oczy miała zamknięte, makijaż rozmazany… Prawie spała… Cóż jej się dziwić, jest już dużo po drugiej, czekamy tu ponad 1,5 godziny… Sama bym się przespała, ale jednak ten natłok myśli… Choć w sumie to nie wiem czemu nie mogę zasnąć. Próbowałam czytać książkę, rysować ale nie mogę się na niczym skupić, bo moje myśli wędrują do…
- Eli – wyszeptałam po cichu w razie czego biorąc pod uwagę opcję, że może spać. Uniosła jednak głowę, a w jej smutnych, zrozpaczonych oczach pojawiły się iskierki radości – Mam dość tego wszystkiego, tego czekania… To straszne – powoli i ostrożnie podniosłam się z fotela, w którym oprócz mnie przebywały również śpiące Chloe i Ariana – Chodź do dormitorium, może tam będzie spokojniej… - Francuzka pokręciła głową.
- Nie chcę zostawać sama, Emi. Wolę zostać tu i czuwać wśród innych – uśmiechnęła się smutno po czym znów oparła głowę o kanapę i zamknęła oczy, a ja znów zostałam sama ze swoimi myślami… Po raz kolejny. Za dużo tej samotności. A skoro i tak już zeszłam z kanapy, i nie miałam szans wcisnąć się na nią od nowa z powodu dziewczyn, które teraz zajęły przez sen także moje miejsce… Czemuż by nie poszukać reszty? Z mojej paczki zostały mi jeszcze do odszukania Susan, która pewnie spędza czas z Carolem, więc szukanie jej nie ma sensu, Vic i Kath… Co ja najlepszego wyrabiam! Miałam o niej nie myśleć! Przestać się tym zadręczać! Tylko… Czy to możliwe? Tak nagle wyrzucić ją z mojego życia… Muszę porozmawiać o tym z Victorie, gdy tylko ją znajdę.
Zaczęłam przeciskać się przez tłum Ślizgonów, przechodząc nad ciałami leżącymi na podłodze.... Śpiącymi oczywiście. Tak, na pewno ją znajdę, przecież jest taka wyróżniająca się... Nagle poczułam, że ktoś łapie mnie za ramię i wrzasnęłam
- Cicho siedź, Fox - skarcił mnie Syriusz uśmiechając się. Za nim stała reszta Huncwotów - Gdzie Ari?
- Śpi w fotelu obok kominka - już miał zamiar tam iść ale ostrzegłam go - Ale nie lubi jak się jej budzi, więc jeśli nie chcesz zacząć już się szykować na swój pogrzeb to dobrze radzę, nie budź jej.
Ku mojemu zaskoczeniu posłuchał. Spojrzałam na twarze zebranych. Remus patrzył na mnie z wyraźną ulgą, Peter był w szoku, a James... Był przygnębiony, bardzo. Spróbowałam go pocieszyć.
- James, Syriusz... Myślę jednak, że dziewczyny nie pogniewają się na was jeśli je obudzicie i trochę z nimi pobędziecie... Ja i Remus poszukamy reszty dziewczyn, czyli tak w sumie to tylko Victorie, a Peter... Jesteś Gryfonem, a ponadto Huncwotem, więc chyba mały wypad do kuchni nie zrobi ci problemu, prawda? - myślami czułam, że Pettigrew jest dalej przy słowie kuchnia, więc nie oczekiwałam odpowiedzi. Wszyscy powoli pokiwali głowami i odeszli w swoją stronę. Zostałam tylko ja i Lupin.
- Remmy, co ugryzło Jamesa? Zaczynam się o niego martwić...
- To dosyć skomplikowane, choć można też odpowiedzieć jednym słowem: Lily - i nagle wszystko zaczęło nabierać sensu, ale on mówił dalej - Chyba pamiętasz tę naszą podróż w przyszłość z profesorem Dumbledore'em? - pokiwałam głową nie wiedząc dlaczego do tego nawiązuje - Była tam mowa o tym, że... Evans zginie. A on oczywiście myśli, że to właśnie ten moment, że nadszedł czas... I nie wiem, czy zauważyłaś, że nie chciał iść z Blackiem. Może nie sprawiał takiego wrażenia, ale... Według tego co widzieliśmy, pocieszała go Chloe, a Ann przypomina mu o Lily. On nie chce o niej myśleć, to chyba oczywiste. Wolał iść z nami, ale starał się tego nie okazywać. Od tych... Nawet nie wiem ile czasu minęło, ale mi się zdaje, że już kilka godzin, no... My go tu zaciągnęliśmy siłą, a tak w sumie to Syriusz go zaciągnął... Ja też się o niego martwię, Emi - dodał na koniec widząc moje spojrzenie.
Szliśmy dalej w milczeniu szukając Victorie. Nagle zaczęłam się robić senna.
- Luniek, wracajmy... Ja nie dam rady dłużej... Jestem śpiąca - powiedziałam i ziewnęłam głośno.
Przytuliłam się do niego a on pocałował mnie w czubek głowy. Wziął mnie na ręce a ja wtuliłam się w niego i zasnęłam.
~~~
- Wstawać! Jest już jedenasta! - ze snu wyrwała wszystkie dziewczyny Ari. One jednak nie miały zamiaru wstawać i wtuliły się mocniej w poduszki - Nie chcę być natrętna ani nic ale... O 11:30 musimy być gotowe, o 11:45 odjeżdżamy!
Nagle zerwały się szybko i rozpoczął się dziki wyścig do łazienki. Chloe w połowie drogi przewróciła się wpadając na miskę, Eli opóźniło sięgnięcie po ubranie, Victorie była cwańsza i wyszła wziąść prysznic w dormitorium chłopaków a Susan zaliczyła wywrotkę tuż przed drzwiami potykając się o kogoś but. Ostatecznie wygrała Emi i kiedy Sus się podniosła zatrzasnęła jej drzwi przed nosem.
- Kto pierwszy ten lepszy, Shey - skwitowała - Accio ubranie!
Elizabeth zaklnęła pod nosem, że nie pomyślała o zaklęciu accio.
- Moim zdaniem... - odezwała się Susan - powinniśmy wchodzić do łazienki według tego wyścigu, więc ja idę po Emi. Pośpiesz się! - to ostatnie powiedziała w kierunku drzwi łazienki.
Po Susan była Chloe, a po Ann Elizabeth.
- Accio grzebień, accio podręcznik - mruczała pod nosem Wolf podczas pakowania.
- Ann, nie żeby coś, ale... Bierzesz podręcznik? Na Merlina ci on! - wykrzyknęła Ariana rzucając najbliżej leżącą książkę w kąt.
Nagle na łóżko wleciała sowa. Trzymała tylko jedną kopertę zaadresowaną do wszystkich dziewcząt. Ruda rozerwała powoli kopertę.

Hej dziewczyny, 
Przepraszam bardzo za wczoraj, możliwe, że narobiłam wam kłopotu. 
Ale wcale nie chciałam, przysięgam. 
Jesteście pewnie na mnie złe, boicie się mnie. Nie możecie uwierzyć, że dzieliłyście dormitorium ze... Śmierciożerczynią. 
Teraz nie mam gdzie wrócić a Severus... Pewnie jest na mnie zły, ma ochotę mnie zabić. 
Sama jestem zła i doskonale was rozumiem. 
Miłej przerwy Bożonarodzeniowej,
Jeszcze raz przepraszam za zepsucie balu...
Kath 

Siedziały w milczeniu aż Emily nie sięgnęła po list i nie zgniotła go w kulkę. Dźwięk gnieconego papieru otrzeźwił umysły pozostałych

Kath, 
Nieobchodzi nas to, co robisz teraz. Chcemy zapomnieć. Nie o tym co zrobiłaś, lecz ogółem o tobie. Nie obchodzi nas Smarkerus. Byłaś nie uczuciwa. Na Merlina, oszukałaś nas!
To koniec.
Życzymy miłego dnia 

Ann powoli przywiązała do nóżki sowy list i w tym momencie wpadł James i reszta Huncwotów. 
- Odjazd za 5 minut! Ze stacji Hogwart odjeżdża Hogwart Express! 
Na to Ari rzuciła okiem na zegarek i pisnęła. Chłopcy wcale się nie mylili. Za pięć minut odjeżdżają powozy, za 20 minut znajdą się w pociągu. 
James błyskawicznie rzucił się w stronę walizki Chloe i zaczął na siłę upychać do niej wszystkie leżące w koło przedmioty. Syriusz pomógł rudej, a Peter Victorie. Lupin zaś podszedł do blondynki.
- Jak ci się spało? - zapytał siadając na skraju pościelonego łóżka. 
- A dobrze, a tobie? - uśmiechnęła się pogodnie Fox i włożyła na siebie niebieski sweter. 
- Doskonale - wyszczerzył zęby - pomóc ci nieść walizkę? A zresztą, co ja się pytam, nawet jak się nie zgodzisz to i tak ci pomogę! 
Roześmiali się, a ona nieświadomie złapała go za rękę. 
- My już pójdziemy! W razie czego powiadomimy McGonagall i Slughorna, że kilku uczniów i kilka uczennic potrzebuje więcej czasu! - krzyknął Remus i wyciągnął Emi oraz walizki za drzwi. 
Mruknął coś pod nosem, walizki się zmniejszyły a on włożył je do kieszeni.
- Raczej nie zdążymy w dwie minuty dojść na miejsce. Zawsze możnaby spróbować teleportacji, gdyby nie to, że w szkole to niestety niemożliwe.
- Można też polegać na mugolskich sposobach - powiedział Remus gdy doszli do schodów, osiadł na poręczy i zjechał na dół - Chyba, że wolisz nigdzie nie jechać.
Emi zrobiła to samo co on i sekundę przed czasem wpadli na Błonia. 
- Lupin, Fox, nie spodziewałabym się po was spóźnienia - skarciła ich Minerwa. Widząc jak Lunatyk chce otworzyć usta dodała - To jaką teraz mają wymówkę?
- Pomagają pięknym dziewczętom w pakowaniu się. 
- Ach, tak... Tym razem powóz nie dowiezie ich na czas, niestety kobiety mają wygórowane wymagania - mruknęła - użyjemy teleportacji.
Po jedenastu minutach czekania, cała siódemka wybiegła przed Hogwart. 
- Chwyćcie się mnie za ramię.... Nie ma co się martwić, prawda, to trochę nieprzyjemne uczucie, ale bardzo przydatna umiejętność - powiedziała opiekunka Gryffindoru. 
- Trochę?! - wykrzyknęła Emi gdy weszli do wolnego przedziału - To ma być trochę nieprzyjemne?! Nawet nie podejdę do egzaminu z teleportacji!
- Nie rozpaczaj, w świecie czarodziejów nie poradzisz sobie bez teleportacji - mruknął James - Zrozum nie wszędzie można używać proszku Fiuu.
Ari z Syriuszem usiedli przy oknie i pogrążyli się w rozmowie kiedy reszta zaczęła ustawiać bagaże i zajmować miejsca. Nagle z przedziału wybiegła Vic.
- A tej co? - zapytał Lunatyk blondynki przysiadając się do niej i wyciągając książkę.
- Pewnie o czymś sobie przypomniała - odpowiedziała i rozejrzała się po pozostałych - Zupełnie jak za starych dobrych czasów... Chciałabym to przeżyć jeszcze raz...
- A kto nam zabroni powtórzyć historię? - uśmiechnął się Black i wyczarował butelkę.
- Czyli gramy w butelkę! Panowie i panie, sowy, koty i ropuchy... Zapraszam na środek! - krzyknął Rogacz wyrywając butelkę Łapie - Tym razem to ja zaczynam!
Obrócił butelką a ta wskazała Syriusza.
- Role się odwróciły, Syri! No to... Prawda czy wyzwanie?
- Wyzwanie - zdecydował prawie od razu czarnowłosy Gryfon.
- Idź i pocałuj pierwszą dziewczynę, którą spotkasz na korytarzu.
- Myślałem, że to będzie coś trudniejszego! Przecież wszyscy mnie kochają, to będzie dla niej tylko przyjemność...
Ari spiorunowała go wzrokiem.
- Nie złość się kochanie, to tylko jeden głupi pocałunek, jeden głupi pomysł tego kretyna... - od razu pożałował tych słów po zawisł w powietrzu do góry nogami - James! Ściągnij mnie stąd!
Chłopakowi udało się zaliczyć wyzwanie bez złości swojej dziewczyny i teraz on zakręcił butelką.
- Butelka wskazuje na Ann, a butelką nigdy się nie myli, więc Chloe...
- Prawda - odpowiedziała momentalnie.
- Nie przerywaj mi, Wolf, ja tak bardzo chciałem dokończyć to pytanie! Więc prawda czy wyzwanie? A z racji tego, że już udzieliłaś mi pozwolenia na zadawanie pytań, to mam tu pewną długą listę dotyczącą ciebie i Jamesa... - powiedział wyciągając pergamin.
- Ani mi się waż, Black. Jesteś przebiegły... Aż dziw, że tiara na przydzieliła cię tam gdzie reszta twojego rodu - odparł Potter.
- Pamiętaj, tiara nigdy się nie myli - odparował jego rozmówca.
- Cisza! Zadawaj pytanie, Łapo - powiedział Remus a widząc uśmiech na twarzy Syriusza dodał - Ale tylko jedno.
- No to trudny wybór... Czy lubisz te jego popisywanie się przed ludźmi i to "jestem najlepszy, patrzcie i podziwiajcie mnie"?
James także spojrzał na dziewczynę ciekawy odpowiedzi.
- Nie - później butelka wskazała osobę siedzącą obok Emi.
- Lupin... Co teraz czytasz?
Wszyscy zebrani roześmiali się gdy przypomnieli sobie tą samą sytuację przy pierwszym spotkaniu

Wilczek zakręciła butelką jeszcze raz, a ta wskazała Lupina, który do tej pory siedział cicho. Pytanie wypowiedziane było cicho. Bardzo cicho... a brzmiało ono:
- Co teraz czytasz?
Wszyscy wybuchnęli głośnym i nieopanowanym śmiechem. Remus dopiero teraz oderwał się od książki i patrzył na wszystkich dziwnym wzrokiem. Zapytał się tylko:
- O co chodzi...?
Wtedy wszyscy zgodnie krzyknęli: "Co teraz czytasz?!" A chłopak stwierdził, że nie będzie brał w tym udziału więc tylko pokazał okładkę książki.

Nagle do przedziału weszła Vic i cała atmosfera wspominania się zepsuła. Całowała się ona bowiem ze swoim chłopakiem.
- Yyyy... Cześć Kaspian - mruknęła Em podnosząc się z podłogi i siadając na swoim miejscu. Pozostali zrobili to samo i nastała nie zręczna cisza.
- Gdzie jest tak w ogóle Elizabeth? - zapytała po chwili i stwierdziła - Pójdę z Lunatykiem jej poszukać.
Gdy wszyscy już byli Fox zabrała głos:
- Moja rodzina wpadła na pomysł, że może wszyscy wraz z rodzinami - w tym momencie spojrzała na Kaspiana dając mu do zrozumienia, że wszyscy to nie on - wpadniecie do nas na święta. Byłoby nam bardzo miło.
Wszyscy entuzjastycznie pokiwali głowami i reszta drogi upłynęła na planowaniu, spaniu i jedzeniu.
- Do zobaczenia za jutro! - wykrzyknęli gdy znaleźli się na stacji Kings Cross i przytulili się serdecznie. To właśnie jest przyjaźń.

1 komentarz:

  1. Nie ma to jak przerwa świąteczna <3 czytam dalej, bo nie moge sie doczekać dlaszego rozkwitu akcji

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy