Jest!!
Rozdział, właśnie napisany, czeka na przeczytanie :D
Wiem, że ten początek jest okropny, ale trzeba się było rozkręcić i poukładać to co się zdarzyło :)
Rozdział długi, sama jestem w szoku, 1765 słów, 10460 znów xD
Miłego czytania :*
Najlepszego Vic :D
A to co ci obiecałam jeszcze będzie w następnym rozdziale bo ten jest już zbyt nafaszerowany :P
***
Cała 'ekipa' została w domu państwa Fox. Wliczają się do niej: Emily, Ariana, Chloe, Vic, Syriusz, Remus, James, a do tego sprowadzono Susan.
- Czyli.... Snape jest Śmierciożercą, tak? - zapytała po raz kolejny Andromena Tonks.
- Tak - znów potwierdził James - I Lucjusz Malfoy też.
Powtarzali tę rozmowę w dzień w dzień aby dowiedzieć się czegoś więcej, ale na razie stali w martwym punkcie.
- Voldemort rośnie w siłę... Teraz nawet w Hogwarcie nie jest bezpiecznie - powiedziała McGonagall a wszyscy spojrzeli na nią dziwnie - No bo są tam Śmierciożercy! Pomyślcie trochę!
- Hogwart to najbezpieczniejsze miejsce w Hogwarcie, cholibka! - odezwał się Hagrid, który siedział za drzwiami.
***
Przez dwa następne tygodnie było spokojnie. Wszyscy powrócili do Hogwartu i starali się zapomnieć. Ale się nie dało.
Rany Remusa wciąż lekko krwawiły i chodzenie było dla niego trudnością.
Z Syriuszem było podobnie. Lekko utykał na prawą nogę.
Wszyscy trzymali się z dala od Snape'a i Lucjusza.
Jamesa wciąż gryzło to, kim była osoba o znajomej sylwetce.
***
Nadszedł grudzień *chyba... straciłam rachubę czasu xDD ~od autorki*.
Pewnego poranka Emi jeszcze spała ale nagle poczuła chłód na policzku.
Podniosła głowę i rozejrzała się w koło. Zobaczyła Victorie przy oknie. W ręku trzymała coś białego... Śnieg. Ale Fox pomyślała o tym zapóźno.
- Wstawaj leniu! - rzuciła śnieżką w dziewczynę - Wiesz co dzisiaj jest?
Blondynka rzuciła okiem na kalendarz.
- Mikołajki! - uśmiechnęła się szeroko i też podeszła do okna - To co, budzimy resztę?
Vic przez moment z twarzy spełzł uśmiech ale po chwili znów promieniała radością.
- Jasne!
Chloe spała twardo i dziewczyny musiały zaatakować w tym samym momencie aby ją obudzić. Po pierwszym udanym ataku pisnęła, ale przed następnym zakryła się poduszką.
Natomiast Ari w reakcji na zetchnięcie się ze śniegiem spadła z łóżka.
- Co się dzieje.... - wymruczała po cichu - Sam-Wiesz-Kto atakuje?
Wszystkie dziewczyny się roześmiały.
- Nie głuptasku, spadł śnieg - powiedziała Ann, ręką zebrała z Ziemi śnieżkę która była skierowana w nią i rzuciła w rudą.
Rozpoczęła się prawdziwa bitwa na śnieżki.
Po upływie pół godziny zabrakło śniegu, a wszystko w pokoju, łącznie z jego lokatorkami było mokre.
***
Lekcje były w ten dzień jeszcze bardziej przytłaczające niż zwykle.
Każde słowo profesora dłużyło się w nieskończoność, a każda uwaga Slughorna była jeszcze gorsza.
James i Syriusz leżeli na ławce i spoglądali na Mapę Huncwotów.
- Nie wytrzymam tu dłużej - powiedział Rogacz i spojrzał przez okno - Spójrz na ten piękny śnieg... - westchnął i spojrzał na Łapę - Czy myślisz o tym co ja?
Black włożył rękę do kieszeni w poszukiwaniu fasolki wszystkich smaków o smaku wymiocin trzymanej na ostatnią godzinę.
Wyciągnął z kieszeni kilka mugolskich Krówek, breloczek z gitarą i mały przenośny kalendarzyk...
- Stary, ty wiedziałeś.... - odezwał się Potter zaglądając w kalendarz swojego najlepszego kumpla - że dzisiaj Victorie ma urodziny? - prawie wykrzyknął ostatnią część zdania.
- Cicho bądź, nie przeszkadzaj mi bo szukam.... Czekaj, co?!
- Ciszej tam, chłopcy! - skarcił ich Horacy.
- Znalazłem. Wybacz mi, ale moja była dziewczyna jest ważniejsza od dzisiejszego śniegu - powiedział poważnie Black podkreślając słowo 'dziewczyna' - Idziemy do Hogsmeade.
Bez namysłu zaczął przeżuwać fasolkę aż jego twarz nie przybrała odcieniu zieleni.
- Profesorze! - ręka okularnika powędrowała do góry - No bo, mój kolega źle się poczuł i...
W tej chwili Syriusz zwymiotował na posadzkę.
- Idź z nim do Skrzydła Szpitalnego, Potter - spojrzał na nich jeszcze raz - A... I pani Shey im pomoże, bo pan Black chyba naprawdę jest w złym stanie - znów spojrzał na Łapę, który ledwo mógł ustać na nogach.
- A pani Evans niech przyniesie mopa, i to szybko!
Cała czwórka wyszła za drzwi, a Lily chwyciła Jamesa za szatę.
- Co ty znów kombinujesz? - krzyknęła patrząc mu w oczy.
- Kochanie, to naprawdę nic takiego, Syriusz źle się poczuł, musimy już iść - powiedział wskazując na swojego zielonego kolegę - i odeszli bez słowa.
Szli korytarzem aż doszli do Pokoju Wspólnego Gryfonów.
- Tu Ari musisz chyba zaczekać. Latający dywan - odrzekł, zwracając się do Grubej Damy i wciągając kolegę przez tunel.
Ruda niezbyt przejęła się jego słowami i także przekroczyła próg tunelu i doszła za nimi aż do drzwi do dormitorium mężczyzn.
Zziajany James usiadł przed drzwiami i próbował złapać oddech.
- Czemu nie poprosiłeś abym pomogła ci go ciągnąć? - uśmiechnęła się lekko.
Weszli do dormitorium i wspólnymi siłami rzucili Blacka na łóżko.
- Masz, kumplu, pij do dna - powiedział Rogacz podając mu szklankę z eliksirem który już nie raz wyciągnął ich z opresji - Do wieczora powinno ci przejść. A teraz się prześpij. Tylko powiedz mi jeszcze co kupić twojej byłej?
- Kwiaty - wymruczał zasypiający Łapa - I czekoladki. A jeśli nie wydobrzeję to powiedz jej, że ją kocham...
- Ogarnij się, Black - powiedziała Shey po czym walnęła go w policzek z całych sił - Masz już dziewczynę, nie będziesz mi tu zarywać do innej.
Ari i Potter wyszli z pokoju.
- No to co kombinujecie?
***
- Czemu nikt mi nie powiedział, że Vic ma urodziny? - złościła się Ari - Idę z tobą do Hogsmeade, żeby nie było. Tylko poczekajmy chwilę na przerwę, muszę zgarnąć dziewczyny, może uda im się coś w tajemnicy zorganizować... A tak w ogóle zauważyłeś, że dzisiaj na lekcjach nie było Smarka?
- Wiesz co... Faktycznie masz rację... A co mogę jej kupić?
- Ty jako ty, czy ty jako Syriusz?
- Ja jako ja, to chyba logiczne.
- Nie, James, to wcale nie jest logiczne - oznajmiła Ari - No to ty jako ty możesz jej dać... Książkę?
Piętnaście minut później Rogacz wyszedł już z zakupionym przez siebie prezentem.
- Słuchaj, co ty na to, czy możemy... Y, no... Lupin by się zgodził dołożyć się nam do prezentu?
- Pewnie tak. A co?
- Nie, nic... Idź może do Miodowego Królestwa i kup jakieś słodycze na imprezę... I może skołuj coś innego co urwie was z lekcji, bo to na dłuższą metę nie wypali.
Ruda przez chwilę rozglądała się za sklepem którego szukała, ale nietrwało to długo.
Zewnętrzny wygląd sklepu był oszołamiający, a te cudeńka na wystawie... Ale niestety były dla nich zbyt drogie. Przekroczyła próg sklepu i zaczęła wdychać zapach drewna. Nie było tu za dużo ludzi, bo zima to raczej nie sezon na Quidditcha, ale w tu chyba i tak zawsze był ruch, bo ludzie chcieli chociaż popatrzeć na te cudne miotły.
- Dzień dobry - Shey podeszła do kasy - Czy znajdę tu jakąś miotłę w cenie nie większej niż 150 galeonów? - uśmiechnęła się miło.
- Mamy Zmiatacza 70 w cenie 100 galeonów, ale raczej nie polecam, podobno często zbacza z kursu... Jest także Nimbus 1000 w cenie 135 galeonów i 50 knutów, opinie są o nim różne... A jeśli miotła ma służyć czarodziejowi długie lata to zdecydowanie polecam Oriona 450 - podszedł do wystawy - To jeden z najnowszych modeli, ale naprawdę opłaca się go kupić. Cena to 151 galeonów i 44 knuty. Ale naprawdę warto - sprzedawca uśmiechnął się dobitnie.
- Dobrze, kupuję... Tylko niech pan tu poczeka, bo mam tylko 150 galeonów muszę pożyczyć resztę i zaraz wrócę...
Potter zgodził się pożyczyć pieniądze i teraz szli tunelem spowrotem do Hogwartu.
Ari już miała otwierać przejście ale chłopak ją zatrzymał.
- Przysięgam uroczyście że knuję coś niedobrego - zerknął na mapę - Możemy iść.
***
- Świetnie się spisałyście! - powiedziała Ari wchodząc do dormitorium.
- Kupiłaś ten prezent? - spytała się Emi.
- Chciałaś kupić prezent ale nie powiedziałaś nam co kupujesz więc szybko, pokazuj! - krzyczała Chloe.
Wtedy do środka wszedł Black niosąc pięknego Oriona 450, jednego z najnowszych modeli mioteł i ponoć jak narazie najszybszego.
- Łał! - wszyscy zebrani obeszli miotłę do okoła - Ile to kosztowało?
- No... 151 galeonów i 44 knuty ale naprawdę było warto przekroczyć zebraną przezemnie ilość pieniędzy i prosić Pottera o drobną pożyczkę... - A tak w ogóle to gdzie Victorie?
- Zauważyliśmy, że dzisiaj na lekcjach nie było Smarkerusa więc wysłaliśmy ją aby to sprawdziła.
***
- Wiecie co?! - do pokoju wpadła Vic a całe towarzystwo wypchnęło ją za drzwi.
- No co?!
- Ten, no bo ta Katherine, ta co jest na naszym roku, to ona ma urodziny i Severus planował jej imprezę urodzinową no i...
- Choć Vic, może zaprosimy ich do siebie, będzie im raźniej a my skorzystamy z imprezy? - zaproponowała Ann i pociągnęła Russo korytarzem puszczając oczko do reszty i dając im czas na ostatnie przygotowania.
Kiedy dziewczyny tylko zeszły po schodach Black zaczął narzekać.
- Jestem już spułkany, nie mam ani knuta, nie mam na prezent dla tej drugiej, wszystko poszło na ognistą...
- Myślę, że wystarczającym prezentem dla niej będzie samo to że ją zaprosiliśmy.
***
- Trzy, dwa, jeden... Niespodzianka! - wykrzyknęli wszyscy chórem kiedy dwie jubilatki weszły do dormitorium.
- Kath, siadaj - Syriusz z grzecznością wskazał jej najlepsze miejsce.
- Wybacz Kath, ale nie mamy dla ciebie prezentów, bo nikt z nas się nie spodziewał że masz urodziny ale mam nadzieję że się nie obrazisz - podeszła do niej Emily i się uśmiechnęła.
- Nie, nic się nie stało... - powiedziała dziewczyna i rzuciła się wszystkim na szyję.
- Ej, bo jeszcze będę zazdrosny - wymruczał Severus patrząc jak jego dziewczyna przytula Huncwotów.
- Teraz prezenty! - wrzasnęła szczęśliwa Vic i opadła na wyczarowaną kanapę.
Victorie odpakowała prezent od Jamesa. To dziwne, żeby James dał komuś książkę, ale to właśnie zrobił.
- Och James, już mnie przestraszyłeś, że coś z tobą źle! - tak zareagowała jubilatka po przeczytaniu tytułu książki. A brzmiał on: "Jak poderwać gracza Quidditcha na 1001 sposobów"
Wszyscy zaczęli się śmiać, a Lily Evans uderzyła go lekko w policzek mówiąc:
- Ty graczu w Quidditcha, ja jedna ci nie wystarczę, chcesz podrywać także Victorie?
Poźniej Kath i Russo zostały obsypane cukierkami i przyszedł czas na główny punkt programu.
- Dam da da dam - Syriusz robił odgłosy w tle.
Do sali weszły dziewczyny niosąc główny prezent oraz małą babeczkę ze świeczką.
- Najlepszego, Vic! - powiedziały dając jej odpakować tajemniczy prezent.
Dziewczyna nie domyślała się co to mogło być i była ogromnie zaskoczona. Wyściskała wszystkich z całej siły i stwierdziła, że to są najlepsze urodziny w jej życiu.
- No to teraz życzenie! - krzyknęła Emi.
Victorie i Kath zdmuchnęły świeczkę.
- Co sobie zażyczyłaś? - zapytała Kath po cichu.
- Żebyśmy poszli trochę poszaleć na śniegu...
- Bitwa na śnieżki! - wykrzyknęła Kath i wszyscy zbiegli na Błonia.
Syriusz nie żałował, że wydał pieniądze na Ognistą Whisky, bo była bardzo potrzebna aby się rozgrzać po śnieżkowej bitwie...
***
Ps.: Jubileusz! To już 20 rozdział :D Hm, jeśli chodzi o treść rozdziału to x3 świętujemy xDD
Zaiste *-* Mam pytanie...A czego zażyczyła sobie Kath ? :D
OdpowiedzUsuńNapisałam ci już to na fb, ale napiszę też tu xD Kath zażyczyła sobie na zawsze być z Severusem i zaprzyjaźnić się z dziewczynami :D
Usuńsupcio <3 Rozdział fajny, bardzo radosny! Czytam dalej
OdpowiedzUsuń