poniedziałek, 27 lipca 2015

Rozdział XVII - Wszystko dobre co dobrze się kończy

Witajcie :D
Rozdział spóźniony, powinien być wczoraj ale byłam na niespodziewanym wyjeździe nad morze (dlatego nie zawsze lubię niespodzianki) :P
Myślę, że jest ciekawy, życzę miłego czytania :D

~Dedykowany Ari za pomoc w odzwierciedleniu jej charakteru~
~Dedykowany Elizie za pomoc przy piosence~
~Dedykowany Kath za dołożenie kasy na leki dla Severusa xD~

Przez całe popołudnie nikt nie odwiedził Ari. Ale w końcu wieczorem przyszły do niej Emi i Elizabeth.
- To co, pomożesz nam wymyślić nowy eliksir? - zapytała po cichu Emily, bo myślała iż dziewczyna śpi.
- Tak, jasne! Moim zdaniem najlepiej by było gdybyśmy... A może zacznijmy od czegoś innego. Co przyniosłyście?
Po godzinie negocjacji dziewczyny doszły do wniosku iż stworzą wywar leczący zatrucia. Ustaliły także, że mają się spotkać jutro o tej samej porze, aby spróbować uwarzyć dany wywar.
- No to cześć - pożegnała się szybko Shey, ponieważ pragnęła zostać sama.
Dziewczyny wyszły, a ona znowu zaczęła rozmyślać.
Wyobrażała sobie Blacka całującego się z Dorcas i siebie obok nich. Wyobrażała sobie także Ann stojącą w samotności i spoglądającą na Jamesa przytulającego Lily. Było jej okropnie smutno. Na początku pierwszego roku, jeszcze przed przydziałem do domów nigdy by nie pomyślała, że oni tak je skrzywdzą... A jednak, później okazało się inaczej.
Myślała, że się zaprzyjaźnią, chłopcy zrobili na niej i na reszcie miłe wrażenie. Mieli poczucie humoru, byli odważni (no, z wyjątkiem Petera)...
Teraz z rozmyślań znowu wyrwał ją odgłos otwieranych drzwi. Myślała, że zobaczy w nich tą roześmianą paczkę i Syriusza z wielkim bukietem kwiatów ale zamiast nich zobaczyła tam swoją siostrę!
- Susan, och, cześć... - starała się uśmiechnąć, ale nie mogła ukryć rozczarowania.
- Słyszałam o tej sprawie z Blackiem... Okropne. Ale czemu się dziwisz, w końcu to Gryfon - uśmiechnęła się do niej pocieszająco.
- Ale ty tego nie zrozumiesz, że ja go kocham. Po prostu. Wiesz co, po prostu wyjdź - z jej oczu popłynęły łzy - Wyjdź! - krzyknęła głośniej.
***
O godzinie 5:00 Łapa był już na nogach. Pomimo niewyspania nie mógł już więcej zasnąć. Wyciągnął zgniecioną kartkę z kieszeni jeansów, które miał wczoraj na nogach i zaczął analizować tekst.
Teraz zwątpił. Może jednak najpierw powinien z nią porozmawiać? Jednak bardzo prawdopodobne byłoby to, że i tak by mu nie uwierzyła.
Położył się jeszcze raz na łóżko i pomyślał o niej. Wyjął swój zeszyt od eliksirów i zaczął go kartkować aby znaleźć coś co pomoże mu napisać wypracowanie o wywarze żywej śmierci. Zamiast tego co chwilę napotykał uśmiechniętą buzię Ari z jego rysunków.
Nie mógł przestać o niej myśleć. Może i było wcześnie ale musiał się z nią zobaczyć. Ukradkiem wyciągnął pelerynę niewidkę spod łóżka Jamesa i narzucił na siebie.
Wymknął się z dormitorium i przebył drogę aż do skrzydła szpitalnego. Po cichu otworzył drzwi i wszedł do środka. Położył głowę na jej łóżku i w takiej pozycji zasnął.
Obudził go krzyk Ariany:
- Syriusz!
Jej mina wyrażała zszokowanie ale i za razem wstręt.
- Chcę z tobą porozmawiać, proszę, wysłuchaj mnie... - poprosił.
- Nie. Niby o czym chcesz porozmawiać? Że tak naprawdę nie kochasz Dorcas... - nie skończyła, bo on energicznie pokiwał głową i przytaknął. - No to w takim razie koniec rozmowy. Daj mi spać. To nie daje Ci prawa do budzenia mnie o świcie - powiedziała chociaż zegarek pokazywał dziewiątą.
- Nie mogłem spać. Tęskniłem za tobą - zebrał się na odwagę - Jeśli chodzi o Meadowes to... Mówili, że się nie obudzisz, a ja nie chciałem zostać sam. Nie wyobrażałem sobie życia bez ciebie. Ona przypomina mi o tobie, jesteście nawet trochę podobne, ale nie kochałem jej. Żadnej nigdy nie kochałem tak jak ciebie. Wcześniej nie zaznałem miłości i nie wiedziałem czym ona jest. Tak było do czasu... Do chwili kiedy nie pokochałem ciebie. Bałem się tego, że mogę cię stracić więc zacząłem zastępować ciebie nią. Ale to i tak nic nie dawało. Nic nie może mi zastąpić ciebie. Przez te dwa tygodnie... Nie mogłem się na niczym skupić. Cały czas myślałem o tobie. Widziałem twoją pogodną twarz uśmiechającą się do mnie. Byłaś wszędzie... Tylko nie przy mnie - z jego oczu strumieniem zaczęły lecieć łzy - I nawet... Nawet jesteś w muzyce. Naprawdę. Więc proszę, chociaż przez chwilę bądź ze mną...
Uśmiechnęła się do niego i chciała go objąć rękami, jednak zapomniała, że nie może.
- Też cię kocham, Syriusz. Tylko mam jeszcze jedno pytanie... O co chodzi z tą muzyką?
- No bo... - teraz zawstydził się tego, że bał się z nią porozmawiać i pomyślał, że jego piosenka jest słaba - ja ułożyłem dla ciebie piosenkę.
- To jest takie słodkie... - stwierdziła Ari - No to dalej, śpiewaj!
Czy to już koniec? 
Nie wiem, bo wciąż 
Wciąż kłótnie i łzy 
Chcę do niej wrócić 
Przytulić ją 
Powiedzieć w prost 
Jak kocham mocno 
Jak tęsknię wciąż 
Lecz nie potrafię 
Bo nadal kłótni stos i 
Nadal są łzy 
Dlatego cierpię 
Bo brak jej już 
Nie ma jej przy mnie 
Tak chcę się zmienić 
Przytulić i całować 
Lecz ranię znów 
Mam tego dość 
Pragnę obok żyć 
Nie myśleć o złu 
Powracam do snu
By z nią na zawsze być 
Ona tam pokocha mnie 
Nie będzie kłótni i łez 
Dlatego powiem jej 
"Kocham Cię"
- Nie myślałeś żeby kiedyś założyć zespół albo śpiewać solo? - zapytała - A tak serio to jesteś wyjątkowy, Black! Naprawdę!
Godzinę później przyszła reszta 'ekipy' która miała zająć się uzdrowieniem dziewczyny.
Katherine przed wejściem kazała Severusowi zażyć swój syrop na nerwy. Remus nie chciał pracować w towarzystwie Syriusza po jego reakcji z wczoraj, jednak gdy zobaczył, że pogodził się z Ari od razu mu przeszło.
Mieszali coś w gigantycznym kociołku przyniesionym od pani Pomfrey, dorzucali różne składniki aż w końcu przewodniczący tej grupy, czyli Snape oznajmił:
- Gotowe.
***
Victorie miała dość wszystkiego, a w szczególności turnieju i tego Jey'a. Pałała do niego nienawiścią, a przez ten turniej o którym tak marzyła musi spędzać z nim prawie każdą wolną chwilę.
- Nie możemy pracować osobno? Wolę działać w pojedynkę, sama niż w grupie.
- No ale... - upierał się przy swoim Jeydon.
Teraz Vic siedziała w dormitorium i marzyła o jakieś imprezie gdy nagle przez drzwi weszła Emi i Elizabeth z uśmiechami na twarzy a za nimi podążała Chloe.
Oznajmiły z radością wszystkim o ich nowym pomyśle:
- Od dziś uczymy się jak zostać animagami!

4 komentarze:

  1. Przepraszam, że komentarz dopiero dziś chociaż rozdział przeczytałam już dwa dni temu, tak jakoś wyszło, brak czasu i ogólnie.
    Sam rozdział fajny. Ta piosenka Syriusza, nie była chyba potrzeba. Ale i tak była taka... szczera i romantyczna <3 :)
    Emi i Elizabeth mają zamiar zostać animagami!? To ma na pewno związek z turniej i zadaniem od McGonagall, ale żeby od razu ANIMAGAMI ! Przecież żeby zostać animagiem trzeba ćwiczyć latami, nie wystarczy kilka tygodni. Chociaż może jest coś o czym nie wiemy. Może istniej przyspieszony kurs jak zostać animagiem w tydzień ;)
    Ps. Ale się uczepiłam tych animagów :) Użyłam tego słowa, łącznie z tym, aż pięć razy :)
    Pozdrawiam i życzę mnóstwo weny! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :D Sama długo się zastanawiałam czy dać tą piosenkę czy nie, ale stwiedziłam, że warto, zawsze to jakieś urozmaicenie rozdziału ;)

      Usuń
  2. o jej , Syriusz ty romantyku <3 Fajniutko, ze się pogodzili *_* Dziewczyny znów coś kombinują, ciekawe co wyniknie z tej animagii, czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością, pisz pisz. Życzę weny <3 ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta animagia nie była planowana, bo prostu pisałam, pisałam i nagle bum! Zostańmy animagami xD A, no i dziękuję :D

      Usuń

Obserwatorzy